sobota, 28 listopada 2015

Ludzie listy do M...iłości piszą? (Listy do M. 2)


Są takie filmy, których obejrzenie przynajmniej raz w roku stało się swoistą tradycją. Harry Potter w co drugi wakacyjny piątek, a Kevin sam w domu na święta. Jednak dla mnie i mojej mamy (czyt. osób totalnie znudzonych oglądaniem Kevina po raz milionowy) świątecznym must watch jest zupełnie co innego. Listy do M. są komedią, której od dawna brakowało w polskiej kinematografii. Zabawną, rozczulającą i ciepłą, po brzegi wypełnioną świąteczną atmosferą. Czy jej kontynuacja wypadła równie dobrze?

wtorek, 10 listopada 2015

Jesienny stosik nowości!


Kupowanie nowych książek to jedna z największych przyjemności, jakie może spotkać każdego książkoholika. Patrzenie z zachwytem w oczach na ciągle rozrastającą się biblioteczkę, wyszukiwanie najkorzystniejszych promocji, wielogodzinne buszowanie po księgarniach i antykwariatach, wracanie z nową zdobyczą z nawet najmniejszych zakupów...

niedziela, 8 listopada 2015

Jak zbankrutować, czyli zapowiedzi wydawnicze #11/15


Gdybym miała wymienić pozytywne strony obecnej pory roku i okropnej pogody, na pierwszym miejscu postawiłabym oczywiście leniwe jesienne popołudnia spędzone przy ciekawej książce i dobrze rozgrzewającym trunku w ręce (niekoniecznie z procentami ;) ) Mój regał prawie zapełniony NIEPRZECZYTANYMI pozycjami, raczej nie narzeka na braki w zaopatrzeniu, jeśli jednak jesienna chandra daje Wam się we znaki, może to doby czas, aby na poprawę humoru sprawić sobie kilka książek?

sobota, 17 października 2015

W życiu każdego zdarza się jakiś cud (Papierowe miasta)






Cudem osiemnastoletniego Quentina jest Margo Roth Spiegelman. Dziewczyna, w której ekscentryczność idzie w parze z tajemniczością, a w której Q kocha się od dzieciństwa. Cudem dla wielu nastolatków, którzy odpowiedzi na ważne pytania poszukują w książkach, okazała się powieść Johna Greena opowiadająca właśnie ich historię.

sobota, 3 października 2015

Jak zbankrutować, czyli zapowiedzi wydawnicze #10/15


Jak ten czas szybko leci, chciałoby się powiedzieć, patrząc za okno. Jeszcze nie dawno narzekaliśmy na iście afrykańskie upały i początek szkoły, a teraz chętnie przywitalibyśmy lato z otwartymi ramionami. Pogoda może i nie sprzyja wychodzeniu na zewnątrz, za to stanowi świetną wymówkę dla spędzenia całego dnia w domu, z herbatą i dobrą książką w rękach. A jeśli zasoby waszych biblioteczek już Wam nie wystarczają, może warto byłoby wybrać się na małe książkowe zakupy?

wtorek, 29 września 2015

Moja książkowa jesień!


Jesień nigdy nie należała do moich ulubionych pór roku. A przynajmniej nie ta zimna, brzydka i deszczowa. Do tego powrót szkolnych obowiązków i okropna jesienna chandra, zdecydowanie nie nastrajają pozytywnie. Ale we wszystkim można znaleźć przecież jakieś dobre strony! Jesień to pora dosłownie stworzona do nadrabiania czytelniczych zaległości. Nie ma chyba nic lepszego od wygodnego fotela, ciepłego kocyka na kolanach, kubka gorącej herbaty w dłoniach i... dobrej książki oczywiście!

środa, 9 września 2015

Desz, mgła i krwiożercze automaty (Mechaniczny Anioł)

Cassandra Clare to jedna z autorek, których książki zawsze potrafią umilić mi czas i poprawić humor. Jej seria Dary Anioła podbiła serca nie jednego czytelnika, w tym moje. Po tym jak zdążyłam spędzić w towarzystwie nowojorskich Nocnych Łowców długie godziny, przeżyć wraz z nimi niezapomniane przygody i każdego z nich pokochać jak własną rodzinę, w końcu przyszedł także czas na wędrówkę po jednej z ich europejskich siedzib.

niedziela, 6 września 2015

Życie pod kloszem własnych ograniczeń (Pod kloszem)


Szklany klosz Sylvii Plath to jedna z najbardziej depresyjnych powieści XX wieku, mimo to na stałe wpisała się w kanon klasyków literatury. Historia młodej studentki, która mimo sukcesów w życiu zawodowym, popada w coraz większą depresję, jest przepełniona nostalgią i samotnością. Zawarte w niej przemyślenia autorki stały się inspiracją, dla wielu innych twórców. Pod Kloszem jest owocem pracy jednego z nich - Meg Wolitzer. Czy równie dobrym?

środa, 2 września 2015

Jak zbankrutować, czyli zapowiedzi wydawnicze #9/15


Myślałam, że ilość zaplanowanych premier książkowych osiągnęła apogeum w tegoroczne wakacje. Cóż, grubo się pomyliłam, bo w tym miesiącu, zapowiedzi wydawnicze przyszło mi wybierać spośród dziesiątek (!!!) interesujących pozycji. Musiałam zastosować ostrą selekcję, aby ostatecznie znalazły się tu tylko książki, które naprawdę mnie interesują i sama z chęcią bym je kupiła. Nazwa tego cyklu chyba jeszcze nigdy nie była tak adekwatna! Zapraszam :)

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

5 powodów, dla których kocham blogi (i blogerów)

Blogosfera ma w dzisiejszych czasach siłę przebicia godną telewizji czy prasy i nie ma co ukrywać, po prostu jest dla nas ważna. To właśnie z blogów możemy dowiedzieć się najnowszych nowinek z przeróżnych branży, zgłębić jeden temat z różnych perspektyw, czy zasięgnąć porady nie tylko samego autora bloga, ale także jego czytelników (fora internetowe raczej odchodzą powoli do lamusa). Dzięki blogom życie jest po prostu łatwiejsze! Aby to uczcić, świętujemy dzisiaj Światowy Dzień Blogera! Cieszmy się i radujmy, bowiem to święto nasze, a nie kogoś innego!

niedziela, 30 sierpnia 2015

A czy Ty lubisz smerfy?










Współczesne dzieci mają Minionki, za to moje pokolenie miało Gumisie i oczywiście Smerfy! Przygody tych niebieskich stworków, kota Klakiera i czarownika Gargamela pochłaniały mnie i mojego brata na długie godziny. Dzięki tym kilku pytaniom mogłam powspominać sobie trochę dzieciństwo, za co serdecznie dziękuję Marcie z bloga Shelf of Books :)

sobota, 22 sierpnia 2015

Zmiany są dobre













Wszystko się zmienia. Ludzie, natura, budynki, miasta, cała otaczająca nas rzeczywistość. Nawet widok za oknem, kiedy po chwili spojrzymy przez nie po raz kolejny, nie będzie taki sam.. Taka jest naturalna kolej rzeczy i ciężko cokolwiek na to poradzić. Właściwie to się nie da. I wbrew pozorom, to wcale nie jest maksymalnie pesymistycznej wersja świata, bo przecież zmiany są dobre, a przede wszystkim - są potrzebne.

sobota, 15 sierpnia 2015

Olicjowa playlista - edycja letnia

Ten kto choć trochę mnie zna, doskonale wie, że na równi z czytaniem książek, najważniejszą rolę w moim życiu odgrywa muzyka. Ba! Zdarzało się nie raz, nie dwa, że nie mogłam nawet spojrzeć na żadną książkę, a wtedy wieża stojąca w pokoju lub słuchawki w uszach stawały się moim jedynym towarzystwem.

wtorek, 11 sierpnia 2015

Jak zbankrutować, czyli zapowiedzi wydawnicze #8/15

Nie ma to jak zapowiedzi wydawnicze w środku miesiąca, prawda? Pewnie, że prawda! Długo zastanawiałam się, czy opłaca się w ogóle pisać tego posta, ale ostatecznie stwierdziłam, że tradycji musi stać się za dość i oto kolejny poradnik "Jak zbankrutować" wychodzi na światło dzienne. Myślicie, że i tym razem znajdziecie dla siebie coś ciekawego?

piątek, 7 sierpnia 2015

Z męskiego punktu widzenia (Oddawaj różdżkę, Phong!)




Na pewno znacie to specyficzne uczucie, kiedy czytając jakąś książkę, przez pierwszą połowę kompletnie nie wiecie co się dzieje, ani tym bardziej, co działo się w głowie autora podczas jej tworzenia. Dziwnym trafem jednak, wkręcacie się w historię tak bardzo, że nie zwracając uwagi na wszystko inne, po prostu brniecie w to dalej, aż do samego końca. Spokojnie, zrozumienie przychodzi przecież z czasem. Przynajmniej taką miałam nadzieję.

piątek, 24 lipca 2015

Urodziny - święto próżności




Urodziny to takie specyficzne święto. Traktujemy je jako pretekst do szczególnego traktowania i nie robienia kompletnie niczego produktywnego przez cały dzień. Chcemy choć przez ten jeden dzień w roku czuć się wyjątkowi i najważniejsi na całym świecie. Oczekujemy masy prezentów, hucznej imprezy (najlepiej takiej z niespodzianką) i życzeń prosto z serca, a w ogóle to najlepiej by było gdyby przez cały dzień nosili nas na rękach, bo w końcu jesteśmy jubilatami tylko raz w roku.

sobota, 11 lipca 2015

Idealne życie to tylko złudzenie (Przypadki Callie i Kaydena)

Nie ma na świecie człowieka szczęśliwego i spełnionego pod każdym względem. Czasem patrząc na innych mogłoby się wydawać, że ich życie jest właśnie takie - spokojne, ułożone, idealne. Idąc ulicą z nieustannie krążącą w myślach listą życiowych niepowodzeń, patrząc na o wiele szczęśliwszych ludzi wokół nas, wyobrażamy sobie, jak by to było żyć w ich skórze. Odseparować się od swoich problemów, posiąść choć namiastkę tego idealnego życia o jakim zawsze marzyliśmy. W rzeczywistości jednak, nie mamy pojęcia czy ktoś, kim chcielibyśmy się stać, nie ma gorzej od nas.

piątek, 3 lipca 2015

Jak zbankrutować, czyli zapowiedzi wydawnicze #7/15

Wakacyjne miesiące mają to do siebie, że większość z nas czyta więcej, jednak nie ma zbytnio ochoty na bardzo ambitne lektury. Z pomocą jak zwykle przychodzą nam wydawcy, którzy właśnie na przełomie lipca i sierpnia wydają w większości lekkie i niezobowiązujące powieści. Jeśli szukacie czegoś krótkiego, nieinwazyjnego, po prostu idealnego do zabrania na plażę, czy w podróż - ten post jest dla Was :)

środa, 1 lipca 2015

Dla siebie

Każdy uczeń (a przynajmniej ten w wieku 14+) od początku września do końca czerwca myśli tylko o jednym. I nie, nie chodzi tu o alkohol, narkotyki i imprezy do białego rana, ale po prostu wakacje. Marzymy o nich jeszcze zanim rok szkolny na dobre się zacznie, wspominamy je, kiedy pogoda za oknem już dawno o nich zapomniała i wprost nie możemy się ich doczekać po tym jak wszystko co związane ze szkołą zaczęło doprowadzać nas do szału. Co jednak robimy kiedy ten wytęskniony czas już nadejdzie?

piątek, 19 czerwca 2015

Masochizm czytelniczy w najlepszym wydaniu (After)

Przyjęło się, że złe książki powinniśmy omijać szerokim łukiem. W końcu, po co tracić na nie czas, skoro możemy poświęcić go na coś o wiele bardziej wartościowego? Ja jednak już jakiś czas temu odkryłam, że złe książki nie są po prostu złe, tylko dzielą się na dwie kategorie: tak złe, że nie da się ich czytać oraz tak złe, że aż śmieszne. Wbrew pozorom pozycji pasujących do pierwszej grupy można znaleźć jak na lekasrtwo, za to tych tzw. guilty pleasure... od groma. Przykleiły się one do księgarskich półek i nie chcą dać się zrzucić. A mnie czytanie ich sprawia ogromną frajdę. 

sobota, 6 czerwca 2015

Radości z życia możemy uczyć się od...


Wszyscy mówią, że mam rękę do dzieci. Przy okazji rodzinnych spotkań, odkąd tylko mam za sobą wystarczająco wiele wiosen, aby nie trzeba było zajmować się mną - to ja zajmuję się innymi. Zresztą, nikt mnie do tego nie zmusza. Lubię to robić. Lubię bawić się z nimi, rozmawiać i słuchać wymyślonych na poczekaniu historyjek. Dlatego proponuję mały eksperyment. Przez chwilę poczuj się jak ono. Wyobraź sobie...

czwartek, 4 czerwca 2015

Jak zbankrutować, czyli zapowiedzi wydawnicze #6/15

Wiosna w pełni, ładna pogoda, a koniec roku i wakacje zbliżają się wielkimi krokami. Czy może być lepszy czas na kupowanie książek? Chyba nie, dlatego jak zwykle przygotowałam dla Was zestawienie najciekawszych premier zaplanowanych na ten miesiąc. Zamieszałam jednak trochę w formie i dzisiejsze zapowiedzi podzieliłam na trzy "kategorie". Mam nadzieję, że dzięki temu każdy znajdzie coś dla siebie :)

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Nie lubię się usprawiedliwiać

Ciężko jest zmusić się do robienia czegokolwiek po dłuższej przerwie. Zwłaszcza jeśli przerwa trwała ponad trzy tygodnie. Jestem pewna, że doskonale zdajecie sobie sprawę jakie to uczucie, kiedy raz po raz odkładacie na później coś co jest na teraz. Na początku targają wami sprzeczne emocje, ale z czasem wszystko powoli ustępuje, a wyrzuty sumienia zastępuje zwykła obojętność.

piątek, 8 maja 2015

Zalotny Tag Książkowy? Why not?


Tagi to bardzo popularne we vlogo- (jak i blogo-) sferze zabawy polegające zwykle na odpowiadaniu na dobrane tematycznie pytania lub zagadnienia. Moda na nie przywędrowała do nas zza oceanu i szybko zyskała sympatię widzów i czytelników, a samym autorom przysporzyła ciekawego urozmaicenia regularnych postów. Nie ominęły one także sfery książkowej. Coraz więcej niezwykle pomysłowych tagów zalewa blogosferę,  pomyślałam więc, że nic się nie stanie jeśli odpowiem na jeden lub dwa ;)


wtorek, 5 maja 2015

Jak zbankrutować, czyli zapowiedzi wydawnicze #5/15



Nowy miesiąc, nowe wyzwania, inspiracje, przygody, no i zapowiedzi książkowe oczywiście! Muszę przyznać, że wydawcy rozpieszczają nas tej wiosny i zasypują mnóstwem ciekawych nowości. W maju znowu miałam problem z wybraniem 10 najbardziej obiecujących premier. Interesowało mnie dosłownie wszystko, ale na szczęście tym razem mogłam sobie na takie swawole pozwolić. W końcu lista pozycji do kupienia na Targach w Warszawie sama się nie zapełni, prawda? :)


sobota, 2 maja 2015

Olicjowe podsumowania #kwiecień



Wczorajszym świętem pracy powitaliśmy nowy miesiąc. Zanim jednak wejdziemy w niego pod względem blogowo-książkowym, wypadałoby napisać co nieco o tym, co działo się w poprzednim. Niestety (a może stety), poszukiwania idealnej formy podsumowań miesiąca, zgodnej z moim stylem i oczekiwaniami, nadal są w toku. Musicie więc uzbroić się w cierpliwość i zaakceptować fakt, że każdego miesiąca mogą one wyglądać zupełnie inaczej. Ale to też chyba ciekawa opcja, prawda? :)

czwartek, 23 kwietnia 2015

Moje czytelnicze perypetie, czyli książkowe love story...



Od 1995 roku 23 kwietnia jest wyjątkowym dniem dla każdego, kto ma chociaż najmniejszy kontakt z literaturą. Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich obchodzą dzisiaj wszyscy książkoholicy. Każdy robi to na swój sposób. Jedni oblegają księgarnie stacjonarne, inni wydają horrendalne sumy w tych internetowych, wynoszą z biblioteki siaty pełne literackich perełek lub po prostu czytają - w parku, kawiarni, domu. Miejsce nie ma znaczenia, ważne, że w ten jeden wyjątkowy dzień przysługuje nam pełne prawo po prostu zatopić się w lekturze i mieć w nosie wszystko co dzieje się dookoła. Mnie osobiście obchody Dnia Książki skłoniły do rozmyślań nad samą istotą czytania i tym jak w ogóle zaczęła się moja czytelnicza historia. Pozwólcie, że przedstawię Wam ją poniżej :)


niedziela, 19 kwietnia 2015

Jasnowidztwo zarazą mózgu? (Czas żniw)




Rok 2059. Dzięwiętnastoletnia Paige Mahoney pracuje w nielegalnych podziemiach syndykatu Londyn, chroniącego ludzi o wyjątkowych zdolnościach i utrzymującego się z zakazanych przez władze praktyk - jasnowidzenia. Odkąd prawie 200 lat temu na Ziemię przybyła rasa Refaitów, zawierając umowę z rządem i szerząc jego propagandę, żaden jasnowidz nie może czuć się bezpiecznie. Paige jako śniący wędrowiec może nie tylko obserwować wspomnienia i życie innych, ale także wchodzić w nie i mieć na nie wpływ. Czyni to z niej jednego z najpotężniejszych rodzajów jasnowidzów, ale za razem najbardziej poszukiwanych. Sam fakt, że oddycha jest największą zbrodnią wobec państwa, nic więc dziwnego, że kiedy pewnego dnia na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności zostaje aresztowana, spodziewa się najgorszego. Dziewczyna zostaje przewieziona do Szeolu I, tajnego zakładu karnego dla ludzi takich jak ona. Przechodzi pod opiekę Naczelnika, który ma pomóc jej rozwinąć swój dar i przystosować się do życia w nowym miejscu. W przeciwnym razie, dziewczynę czeka zguba.

wtorek, 14 kwietnia 2015

Wbrew pozorom dwa lata to jednak szmat czasu...


To takie śmieszne, a za razem niesamowite uczucie robić coś co się kocha, czerpać z tego maksimum przyjemności i radości, nie zwracać uwagi na kalendarze, zegarki i archiwa, a później nagle obudzić się i zdać sobie sprawę, że coś co miało zająć tylko chwilę, tak naprawdę trwa nieprzerwanie o wiele dłużej. Dokładniej dwa lata. Toż to szmat czasu! Ano tak, a ja do tej pory nie mogę uwierzyć, że mój blog, moje miejsce w sieci, moje małe dziecko jest już na takim etapie rozwoju.


piątek, 3 kwietnia 2015

Jak zbankrutować, czyli zapowiedzi wydawnicze #4/12


Chyba każdy bloger to zna. Zabieracie się właśnie za pisanie nowego posta, macie najszczersze chęci, ale ilość materiału, z którym musicie się zmierzyć zaczyna Was przytłaczać do tego stopnia, że przekładacie pisanie na inną porę i idziecie robić co innego. Napisanie zapowiedzi wydawniczych na ten miesiąc skonfrontowało mnie właśnie z taką sytuacją. W kwietniu wydawcy naprawdę nie próżnowali i wybranie 10-15 najciekawszych pozycji z całej chmary książek wydawało się niemożliwe. Mnie samej przyszło to z wielkim trudem, ale cóż, przedstawiam Wam co sobie na kwiecień upatrzyłam :)


środa, 1 kwietnia 2015

Coś się kończy, coś się zaczyna

Wszechobecne podsumowania to coś, co towarzyszy pierwszym dniom każdego miesiąca od dobrych kilku lat. Każda z "dziedzin" blogosfery robi to trochę w innej formie, ale i tak zawsze chodzi o to samo, czyli pochwalenie się swoimi osiągnięciami, ponarzekanie na parę spraw i ogólnie napisanie posta o niczym, który mimo to będzie miał taki sam wpływ na wzrost statystyk bloga. Sama produkuję je nieprzerwanie od prawie półtora roku, jednak od jakiegoś czasu coraz bardziej mnie one nudzą i coraz mniej przyjemności sprawia mi ich czytanie. 


sobota, 21 marca 2015

Share week!


Był sobie pewien bloger. Andrzej Tucholski się nazywał. I pewnego dnia wpadł na pomysł, aby stworzyć inicjatywę, która będzie polegać na polecaniu autorom innych autorów. Po co? Aby mogli podzielić się z innymi swoimi perełkami, aby w końcu wyjść z kręgu tych najpopularniejszych i najbardziej poczytnych blogów i może zerknąć na coś innego, z mniejszą ilością wyświetleń, ale nie mniej wartościowego. O co chodzi? O Share Week oczywiście! W tym roku ja także postanowiłam wziąć w nim udział (haha rychło w czas, nie ma co) i z wielką przyjemnością przedstawić Wam 3 blogi, które uwielbiam i ostatnimi czasy zerkam na nie bardzo często :)


sobota, 7 marca 2015

Miłość w obliczu śmiertelnego wirusa (Gorączka)





Tytuł: Gorączka
Tytuł oryginału: Fever
Autor: Dee Shulman
Ilość stron: 432
Wydawnictwo: Egmont






Ewa jest niepokorna i zbuntowana, jednak obdarzona wyjątkowym umysłem. Kiedy jej zachowanie zmusza dyrekcję do wyrzucenia z kolejnej szkoły, dziewczyna postanawia spróbować swoich sił w bardziej elitarnej placówce - St. Magdalene's. Po zajęciach w laboratorium, przez nieuwagę, a może własną głupotę zaraża się śmiercionośnym wirusem, który siał spustoszenie w starożytnym Rzymie setki lat temu. Umiera, aby po chwili wrócić do życia. Z tego właśnie powodu w szkole pojawia się Sethos Leontis - starożytny rzymski gladiator. Przeniósł się do współczesności, aby prowadzić swoje badania. Czy uda mu się rozwiązać zagadkę wirusa, a przy okazji odnaleźć dawno zaginioną miłość?

wtorek, 3 marca 2015

Jak zbankrutować, czyli zapowiedzi wydawnicze #3/12




Luty nie był miesiącem, w którym miałabym głowę do kupowania ksiażek, dlatego do mojej biblioteczki nie przybyło ich zbyt wiele. Wydawcy chyba to poczuli, bo na marzec przygotowali mnóstwo obiecujących premier. Chcecie dowiedzieć się o nich trochę więcej? Zapraszam!



niedziela, 1 marca 2015

Podsumowanie lutego!

Dzisiaj pierwszy dzień nowego miesiąca. Czujecie już wiosnę? Bo ja muszę przyznać, że mimo iż do tej kalendarzowej jeszcze sporo brakuje, a szaruga za oknem czasem zupełnie pozbawia chęci wyjścia z domu to muszę przyznać, że naprawdę czuję już zmieniającą się porę roku. To niesamowite jak kilka godzin czystego nieba, słońca i dobrej pogody może poprawić humor :) Tak więc bez zbędnego przedłużania. Zapraszam na podsumowanie miesiąca!






niedziela, 22 lutego 2015

Znajdź wyjście albo giń! (Więzień labiryntu)





Tytuł: Więzień labiryntu
Tytuł oryginału: The Maze Runner
Autor: James Dashner
Ilość stron: 424
Wydawnictwo: Papierowy księżyc










Thomas budzi się nagle w ciemnej windzie zmierzającej do nieznanego miejsca. Po wydostaniu się na powierzchnię okazuje się, że trafił do Strefy, pustej przestrzeni otoczonej sięgającymi nieba murami zamieszkanej przez kilkudziesięciu chłopców. Tak jak on, Streferzy nie pamiętają nic ze swojego dawnego życia, nie wiedzą też jak i w jakim celu znaleźli się w tym miejscu. Codziennie o świcie rozstępujące się mury ukazują wejście do labiryntu, miejsca tajemniczego i napawającego Streferów przerażeniem, w którym Zwiadowcy szukają drogi do wyjścia. Thomas stara się zaakceptować nową rzeczywistość, jednak sprawy szybko przybierają coraz to nowy obrót. Okazuje się, że to właśnie jego przybycie zapoczątkowało koniec, a on jest kluczem do wyjścia z pułapki.

Labirynt to motyw, którego potencjału nie trzeba się doszukiwać. Bardzo łatwo jest wykrzesać z niego wszystko co najlepsze, jednak równie łatwo go zmarnować. Osławiona budowla na przestrzeni wieków doczekała się naprawdę różnej symboliki. Dla większości z nas jest ona miejscem strasznym, mrocznym i pełnym pułapek, jednak w którego sercu znaleźć można prawdziwe skarby. Co jednak jeśli w środku nie znajdziemy wcale tego czego oczekiwaliśmy? Z reguły do labiryntu łatwo jest wejść, lecz znalezienie drogi powrotnej może przysporzyć problemów. Napotkali je właśnie bohaterowie "Więźnia labiryntu" Jamesa Dashnera. Zostali zesłani do Strefy wbrew swojej woli, a mimo to na własną rękę musieli szukać wyjścia z niej i odnaleźć się w nowym świecie.

Już po pierwszych kilku stronach w oczy rzuca się świetny styl autora. James Dashner nie interesuje się ogólnikami, wszystko opisuje dokładnie i bardzo plastycznie. Na samym początku trochę mnie to męczyło, gdyż jako osoba bardzo niecierpliwa chciałam poznać wszystkie wydarzenia już, od razu, ale z biegiem stron, takie powolne dozowanie napięcia okazało się wielką zaletą i znacząco wpłynęło na tajemniczy klimat książki. Labirynt okazał się dokładnie takim miejscem, jakie znamy z opowieści - wielkim, niezbadanym, przerażającym i nieprzewidywalnym. Autor nie szczędził kartek na opisywanie go, ale mimo wszystko do samego końca pozostał on okryty rąbkiem tajemnicy. Zdecydowanie nie była to tylko budowla, która odgradzała Streferów od normalnego świata, ale coś o wiele więcej. Cieszę się, że główny wątek, czyli odkrywanie jego kolejnych sekretów został dobrze i przemyślanie skonstruowany.

W porównaniu do świetnie opisanego wątku głównego, te poboczne wyraźnie kuleją. Tak naprawdę, to prawie wcale ich nie ma. Wszystko kręci się wokół zagadek i znalezienia wyjścia z pułapki i jeśli inne elementy życia Streferów nie są bezpośrednio z tym związane do dowiadujemy się o nich raczej po łebkach. Nie jest to wielki minus, bo dzięki temu wzrosło tempo akcji, ale byłabym bardziej usatysfakcjonowana gdyby autor potrafił połączyć i wartką akcję i bardziej rozbudowane wątki poboczne. Rekompensują to trochę plastyczne opisy i fakt, że mimo trzecioosobowej narracji wyraźnie czuć było wszystkie emocje bohaterów.

Główny bohater - Thomas jest raczej sympatyczną postacią. Odznacza się nieprzeciętną inteligencją i determinacją. Kiedy czegoś chce, to stara się za wszelką cenę i z reguły to dostaje. Ewolucję jego charakteru widać wyraźnie na przestrzeni kolejnych rozdziałów. Kiedy trafił do Strefy był przestraszony i zdezorientowany, ale po jakimś czasie otwiera się  i zaczyna wyraźnie dominować. Polubiłam go, jednak jak na mój gust był trochę za bardzo wyidealizowany. Autor wyraźnie starał się przedstawić jego słabości i wątpliwości, ale oprócz kilku chwil słabości, wszystko mu wychodziło i wszystko szło po jego myśli, co uczyniło z niego chyba najmniej naturalną postać z całej książki. Reszta bohaterów jest dość tajemnicza i na samym początku raczej niewiele wiemy na ich temat. Później chłopcy zaczynają coraz bardziej się otwierać i dowiadujemy się jakie życie wiedli przed pojawieniem się Thomasa.

Spodobała mi się społeczność jaką stworzyli Streferzy. Każdy z tych kilkudziesięciu chłopców był na swój sposób inny i wyjątkowy, a mimo to potrafili oni zorganizować się i pracować zespołowo. Przez cały ten czas, który spędzili w Strefie stworzyli od podstaw swój własny świat i określili własne zasady. Rozdzielili między siebie zadania, ustalili harmonogram i potrafili się go trzymać. Myślę, że to właśnie był klucz do ich przetrwania w zamknięciu tak długo. Najbardziej rzucał się w oczy chyba ich specyficzny język, własna odmiana Streficznego slangu, którym się posługiwali, dzięki czemu czytelnik mógł poczuć jedność i poczucie wspólnoty wszystkich Streferów. Na początku zabrakło mi między nimi tej zażyłości, relacji, przyjaźni i emocji, przez co nie wydawali się oni wystarczająco ludzcy, jednak im dalej brnęłam w tę książkę, tym bardziej to uczucie znikało.

O trylogii "Więzień labiryntu" głośno było jakiś czas temu. Wiele osób wprost się w niej zaczytywało, a pozytywnym opiniom nie było końca, jednak później szum na jej temat trochę ucichł. Dopiero premiera ekranizacji ponownie rozgrzała atmosferę, a książki Jamesa Dashnera zyskały masę nowych zwolenników. Ja także uległam zapewnieniom o doskonale skonstruowanej dystopii i przyjemnym spędzeniu czasu z lekturą. Po przeczytaniu muszę stwierdzić, że większość opinii na temat "Więźnia labiryntu" okazała się prawdą. Jest to książka przemyślana, świetnie napisana, ciekawa i tajemnicza, może i miejscami trochę zagmatwana, ale na tym też polega jej urok. Nie uświadczymy w niej mdłych i niepotrzebnych wątków miłosnych, jedynie czystą akcję i ciekawą fabułę. Lektura tej książki była dla mnie naprawdę miłym zaskoczeniem i wiem, że na pewno sięgnę po kolejne części, zwłaszcza po takim zakończeniu!

Moja ocena: 7/10




Pozdrawiam cieplutko :*
Ola

niedziela, 15 lutego 2015

Nominacja do Liebster Blog Award #4


Liebster Blog Award to zabawa, która nie pojawiała się na blogu już od bardzo, bardzo dawna. Tym bardziej się więc ucieszyłam, kiedy Natalia z Fantasy World uraczyła mnie swoją nominacją :) Oczywiście bardzo jej za to dziękuję :* Co prawda na teraz miałam w planach zupełnie inne posty, ale nauka i nadrabianie zaległości tak mnie pochłonęło, że pomyślałam, że właśnie dzisiaj nadszedł czas na wpis z cyklu "szybkie, łatwe i przyjemne". Chcecie poznać moje odpowiedzi? Tak więc zapraszam do czytania!


Liebster Blog Award. Na czym to polega?

Mam wrażenie, że wszyscy już o niej wiedzą i wszyscy ją robili. Ale żeby tradycji stało się zadość "regulamin" napiszę i ja ;) Zabawa ma na celu promowanie mniej znanych blogów i rozpowszechnianie ich. Aby wziąć w niej udział należy:
- otrzymać nominację od innego blogera
- odpowiedzieć na 11 zadanych przez niego pytań
- wymyślić własne
- nominować 11 innych blogów (oczywiście oprócz tego, który nominował Ciebie)

1. Twoja ulubiona księgarnia?

Jeśli chodzi o księgarnie internetowe to na najwyższym szczeblu podium stawiam bezapelacyjnie bonito.pl, bo po prostu lubię kupować tam książki :) Do "zwykłych" księgarni chodzę bardzo rzadko. Głównie z powodu wysokich cen i często niekompletnego asortymentu. Obsługa też nie jest zawsze jakoś szczególnie miła i mam wrażenie, że traktuje niektórych klientów jak kompletnych idiotów. Tak naprawdę tylko jedna księgarnia stacjonarna (w której nota bene byłam raz w życiu) spełniła wszystkie moje oczekiwania, a jest nią Matras. Niesamowicie "swojski" klimat, przemiłe panie przy kasie i ceny, które nie przyprawiają mnie od razu o zawrót głowy. Niesamowicie boli mnie, że nie mam go w swoim mieście, ale jak się nie ma co się lubi...

2. "Kto czyta książki, żyje podwójnie" (Umberto Eco). Czy zgadzasz się z tymi słowami? Uzasadnij.

Z jednej strony się zgadzam, jednak z drugiej, uznaję trochę zmienioną formę tej znanej sentencji. "Kto czyta książki, żyje milion razy." Bo tak naprawdę każda przeczytana książka, niezależnie czy jest dobra czy zła, coś w nas zmienia i już nigdy nie będziemy tacy sami jak przed jej przeczytaniem ;)

3. Gdybyś mogła na jeden dzień zamienić się życiem z jednym książkowym bohaterem/bohaterką, kto by to był?

Mogłabym wymienić tutaj setkę różnych bohaterów, których lubię, kocham, czy podziwiam z tego, czy innego powodu, ale gdyby wziąć pod uwagę wszystkie aspekty ich życia to po głębszym zastanowieniu chyba jednak nie chciałabym stać się żadnym z nich. Moje życie podoba mi się takie jakie jest i raczej nie zamieniłabym się na nie z kimś innym. No chyba, że z Anią z Zielonego Wzgórza :D

4. Czy masz swojego idola? Jeśli tak - to jakiego?

Hmmm... czy mam swojego idola? Kogoś kogo kocham i wielbię nad życie, kto mnie inspiruje, którego mam wszystkie płyty (w przypadku muzyka) lub filmy (w przypadku aktora)? W ogóle nie za bardzo pojmuję cały ten mechanizm idol-fan. Rozumiem, że można bardzo lubić czyjąś twórczość, od czasu do czasu pojawić się na koncercie czy coś, ale jeśli chodzi o podporządkowywanie danej osobie całego swojego życia, kochania kogoś, uznawania za ideał tylko przez pryzmat jego kariery (popatrzmy np. co dzieje się z fankami Justina Biebera, czy One Direction, to przecież zakrawa o obsesję!), to mój mózg tego nie pojmuje. Tak więc, czy mam idola? Nie, raczej nie. Chociaż muszę przyznać, że trochę się rozkleiłam po koncercie Eda Sheerana, na którym niestety nie mogłam być :/

5. Co kojarzy Ci się ze słowem: fantastyka?

Fantastyka, to przede wszystkim magia, czary, nieograniczone możliwości, pod której skrzydłami możemy przenieść się do miejsca, gdzie wszystko jest możliwe, gdzie żyją istoty, których nie spotkalibyśmy w normalnym świecie. Fantastyka to po prostu odskocznia od szarej, nudnej codzienności :)

6. Jak radzisz sobie z brakiem weny (gdzie jej szukasz)?

Czas na trochę chamskiej reklamy xD Napisałam cały, obszerny post na ten temat, więc jeśli szukacie odpowiedzi na to pytanie to odsyłam do linku ------> Jak walczyć z brakiem "weny"?

7. Czy lubisz podróżować?

Mój charakter odludka i totalnej domatorki podpowiada mi, że odpowiedzią na to pytanie powinno być jedno, wielkie "nie", ale jednak o dziwo jest zupełnie odwrotnie. Oczywiście że lubię podróżować! No bo, powiedzmy sobie szczerze. Kto nie lubi? Uwielbiam zwiedzać, a mimo mojego wielkiego lenistwa aktywny wypoczynek przedkładam nad ten bierny (chociaż nie przeczę, leżeć plackiem na plaży to ja mogę cały dzień ;)) Kiedy tylko gdzieś wyjeżdżam od razu włącza mi się syndrom Lary Croft i po prostu muszę zobaczyć, obejrzeć i dowiedzieć się o wszystkim i dojść wszędzie. Jestem beznadziejnie zakochana w starówkach większości polskich miast (oczywiście tych, w których dane mi było być), a wrocławski rynek mimo iż widziany na żywo tylko raz, przesądził o tym gdzie najbardziej chciałabym studiować. Ach ta dusza marzycielki <3

8. Jak wysoki był najwyższy stos książkowy, jaki udało Ci się kiedykolwiek stworzyć? Możesz dodać zdjęcie, lub po prostu krótko go opisać.

Boże, a cóż to za pytanie?! Pamiętam jak zmieniałam w pokoju meble i musiałam wnieść z powrotem wszystkie moje książki, a jako, że nie chciało mi się nosić tego partiami, to zabrałam się na dwa razy. Nie wiem ile to stosisko miało wysokości, ale myślę, że tak prawie mojego wzrostu (mam 164 cm). Oczywiście później wszystko jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki musiało się wywalić, więc to cud, że moje książki wyszły z tego prawie bez uszczerbku ;)

9. Czy angażujesz się w akcje charytatywne?

Chiciałabym móc napisać teraz w ilu akcjach to ja nie uczestniczyłam i gdzie to ja nie byłam, że jestem taką świetną wolontariuszką i w ogóle, ale niestety rzeczywistość jest zupełnie inna i obecnie w żaden wolontariat się nie angażuję. No chyba, że liczy się zbieranie plastikowych nakrętek. Ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że w przyszłym roku bardzo chcę dołączyć do osób zbierających pieniądze na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.

10. Czy spotkałeś/aś się kiedyś z osobą, którą szczerze znienawidziłeś/aś?

Całe szczęście jeszcze nie doświadczyłam tego uczucia. Nie mogę sobie nawet wyobrazić mojej nienawiści do kogoś. Żyję w przeświadczeniu, że każdy człowiek, jak okropny by nie był, ma w sobie tę odrobinę dobroci i miłości do drugiej osoby :)

11. Uczestniczysz lub prowadzisz jakieś wyzwania czytelnicze? Jeśli tak - to jakie?

Nie, nie uczestniczę i prawdę powiedziawszy jakoś nigdy mnie do nich nie ciągnęło. Lubię mieć poczucie, że sama decyduję co i kiedy chcę przeczytać, a wyzwania w jakimś stopniu mi to ograniczają. Co nie zmienia faktu, że niektóre z nich wydają się naprawdę ciekawe i jeśli dzięki temu ktoś ma motywację i przeczyta więcej niż przeciętnie to bardzo mnie to cieszy.


Moje pytania:
1. Gdybyś miał/a wybrać ostatnią książkę jaką przeczytasz w swoim życiu, jaka by to była?
2. Czy planujesz w przód lektury do czytania, czy wybierasz po prostu losową pozycję z półki?
3. Co sądzisz o e-bookach i audiobookach?
4. Twój ulubiony cytat, dlaczego?
5. Muzyka podczas czytania? Jeśli tak, to jaka?
6. W jakim najdziwniejszym miejscu zdarzyło Ci się czytać?
7. Przywołaj w umyśle najszczęśliwszy moment w swoim życiu i opisz go w kilku słowach.
8. Do jakich fandomów należysz?
9. Czy czytasz blogi inne niż te książkowe? Jeśli tak, to jakie?
10. Książki na podstawie filmów i gier komputerowych. Co o tym myślisz?
11. I tak bardziej walentynkowo. Czym powinien odznaczać się idealny chłopak/dziewczyna?


A kogo nominuję?
Was wszystkich! Czemu nie? Poznajmy się lepiej! Mam nadzieję, że moje odpowiedzi, jak i pytania, które zadałam spodobały Wam się i z chęcią naskrobiecie odpowiedzi na nie w komentarzach poniżej. Już nie mogę się ich doczekać :)


Nie byłabym sobą bez wstawienia jakiejś piosenki. Miłego słuchania!

Pozdrawiam Was cieplutko :*
Ola

środa, 11 lutego 2015

Za kulisami Eliminacji (Książę i Gwardzista)




Tytuł: Książę i Gwardzista
Tytuł oryginału: The Selection Stories, The Prince & Guard
Autor: Kiera Cass
Ilość stron: 220
Wydawnictwo: Jaguar








Wszelkiego rodzaju dodatki do serii to taki specyficzny typ literatury, który może i przyjemnie się czyta, ale nie wprowadzają do fabuły całej serii takiego zamieszania, aby każdy nabrał ochoty pognania do księgarni i zakupienia ich w trybie natychmiastowym. Właściwie to nie wprowadzają ŻADNEGO zamieszania, bo takie dodatki prostu nie mają prawa ingerować bezpośrednio w akcję. Właśnie z tego powodu traktuję je względnie obojętnie i nie widzę większego sensu w ich kupowaniu (ani prawdę mówiąc wydawaniu). Wiecie, ten cały marketing, nakręcanie medialnego szumu wokół danej serii, aż w końcu po prostu chęć zarobienia i naciągnięcia czytelnika na coś co w ogóle nie jest mu do szczęścia potrzebne, to nie dla mnie. No ale jak nadarza się okazja, to czemu by nie skorzystać? Tym sposobem w moje ręce trafił "Książę i Gwardzista". Jak wypadł on na tle mocno średniej "Selekcji"? No cóż, również mocno średnio.

Cała książka podzielona jest na trzy części. Dwie pierwsze to krótkie nowelki, opisane z perspektywy kolejno Maxona i Aspena, czyli jakby na to nie patrzeć postaci dość ważnych dla całych serii. Właśnie ze względu na narratorów, a także reklamowanie przedstawionych wydarzeń jako tych "zza kulis" Eliminacji, zainteresowałam się nimi i byłam niezwykle ciekawa jakich faktów nie ujawniła autorka podczas pisania "Selekcji". Później znaleźć możemy także krótkie dodatki do "Rywalek" i "Elity" o których w kilku słowach wypowiem się na końcu.

Pierwsze opowiadanie pt. "Książę" jak sama nazwa wskazuje opisane jest z perspektywy Maxona. Na jego przeczytaniu szczególnie mi zależało, gdyż po opisie z tyłu okładki zakładałam, że czas akcji cofnie się dość znacząco do tego sprzed Eliminacji. Wymieniona zostaje także osoba Daphne, przyjaciółki młodego księcia, która miałaby być jakoby jego pierwszą miłością. Niestety na obietnicach się skończyło, bo tak naprawdę jedynie kilkanaście pierwszych stron poświęconych jest życiu Maxona przed przyjazdem dziewcząt, a tajemnicza Daphne pojawia się w uwaga.... jednej scenie! Już dawno tak bardzo nie zawiodłam się na obietnicach wydawcy, a uczucie, że zostałam oszukana prześladowało mnie do samego końca. Mimo to samo opowiadanie czytało mi się bardzo przyjemnie. Autorce nie udało się jednak mnie zaskoczyć i po jakimś czasie po prostu zaczęłam się nudzić. W "Rywalkach" darzyyłam Maxona wielką sympatią, która później niestety znacznie zmalała, dlatego miło było wrócić choć na chwilę do tych przyjemnych momentów.

Wielkim zaskoczeniem okazało się dla mnie jednak drugie opowiadanie, czyli "Gwardzista". Jego narratorem jest Aspen, do którego nigdy nie pałałam szczególnym uczuciem, wręcz przeciwnie, wydawał mi się postacią bardzo płytką i samolubną. W tej nowelce jego postać ukazana jest w zupełnie innym świetle, a spod maski obojętności wyłonił się odważny i sprawiedliwy gwardzista, który rzetelnie wypełnia swoje obowiązki, pozostając przy tym jednak człowiekiem, a także oddanym i wiernym przyjacielem. Nie spodziewałam się, że moje nastawienie do niego zmieni się aż tak bardzo. Całe opowiadanie oceniam jak najbardziej na plus, dowiedziałam się kilku rzeczy, o których nie wspomniano w "Elicie", było także o wiele więcej akcji, a wydarzenia nie były skrócone aż tak bardzo jak w poprzednim opowiadaniu.

Pozostaje także kwestia wspomnianych dodatków do serii, czyli m.in. wywiadu z autorką, listy wszystkich kandydatek, drzewa genealogicznego, czy oficjalnego soundtracku do "Rywalek" i "Elity". O ile sam wywiad można od biedy uznać za ciekawy i w miarę pomocny, o tyle całej reszty już nie. Lista kandydatek okazała się zupełnie bezużyteczna, ponieważ już po skończeniu pierwszej części nie pamiętałam połowy z tych nazwisk, a co dopiero teraz, kiedy wypadałoby przyporządkować je do konkretnych postaci. Drzewa genealogiczne Ameriki, czy Maxona może i były dobrym pomysłem, ale nie za bardzo rozumiem po co się tam znalazły. To samo tyczy się soundtracku, który podczas czytania poszczególnych tomów może i byłby ciekawym uzupełnieniem, ale po skończeniu całej serii jego koncepcja po prostu upada.

Ciężko mi jest ocenić ten dodatek. Nowelki w nim zawarte może i czytało się przyjemnie, ale nie wnosiły prawie niczego nowego do ogólnego postrzegania przeze mnie serii, a dodatki zamieszczone na samym końcu sprawiają wrażenie wymyślonych i dodanych na siłę. Nie uważam tej pozycji za coś obowiązkowego do czytania, nawet jeśli całą serię "Selekcja" macie już za sobą. No chyba, że jesteście jej wielkimi fanami, ale wtedy ja nie za bardzo Wam pomogę, gdyż osobiście zdecydowanie to takich osób nie należę. Czy więc polecam? Jest o wiele więcej książek, na które nie szkoda byłoby mi pieniędzy, dlatego po głębszym zastanowieniu muszę powiedzieć NIE.

Moja ocena: 5/10



Pozdrawiam Was serdecznie :*
Ola

czwartek, 5 lutego 2015

Jak zbankrutować, czyli zapowiedzi wydawnicze #2/15


No cóż, trudno ukrywać, że luty zaczął się już pełną parą. Podsumowanie miesiąca już się pojawiło, ale co z zapowiedziami? Kilka z nich miało już przecież swoje premiery. Wypadałoby mimo wszystko jednak je opublikować, bo w tym miesiącu wydawcy zatroszczyli się o kilka naprawdę ciekawych pozycji :) No to co? Zaczynamy!







"Czerwona Królowa" Victoria Aveyard

Ta książka przyciągnęła mnie do siebie przede wszystkim przepiękną i klimatyczną okładką. Nie da się nie rzucić na nią okiem podczas przeglądania stron internetowych i wiem, że identycznie będzie to wyglądało na księgarskich półkach. Sama historia zapowiada się bardzo ciekawie, coś w stylu "Szklanego tronu", a trochę "Złej krwi" Sally Green. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)

Premiera: 18 lutego






"Dante na tropie" Agnieszka Olejnik

Nigdy nie było mi zbytnio po drodze z kryminałami, ale coraz bardziej się do nich przekonuję, więc chyba nic nie stoi na przeszkodzie, aby druga powieść Agnieszki Olejnik zasiliła moją biblioteczkę :) Czaję się też na "Zabłądziłam" i mam nadzieję, że nie długo będzie mi dane przeczytać obie te książki :)

Premiera: 5 lutego







"Dziewczyna, która kochała kamelie" Julie Kavanagh

Okay, kompletnie nie wiem dlaczego chcę przeczytać tę książkę. Jest to jednocześnie pamiętnik, biografia i książka historyczna, czyli połączenie trzech rzeczy, których w literaturze nie lubię najbardziej. Ale okładka jest tak piękna, a opis nie wiedzieć czemu tak mi się spodobał, że po jakimś czasie stwierdziłam, że naprawdę chcę zapoznać się z historią Marie Duplessis i dowiedzieć się co zaważyło na jej tragicznych losach.

Premiera: 15 lutego






"Królowa Tearlingu" Erika Johansen

"Młoda księżniczka musi upomnieć się o tron i stoczyć bój z potężną czarownicą w decydującej rozgrywce między światłością a mrokiem." Okay, jeśli teraz mi powiecie, że to jedno zdanie nie jest kwintesencją fabuły większości bajek Disney'a to chyba coś ze mną nie tak :D Powieść Eriki Johanson zyskała uznanie za granicą, a więc czas na jej polską premierę. Zapowiada się naprawdę ciekawie i pokładam w tej książce wielkie nadzieje. Fajnie by było, gdyby nie okazały się one płonne ;)

Premiera: 4 lutego




"Losin Hope" Colleen Hoover

Podchodziłam bardzo sceptycznie nie tyle do samej książki, co do jej koncepcji. No bo jaki jest sens wydawania po raz drugi jednej i tej samej historii, tylko z innym narratorem? Okazuje się, że bardzo wielki, bo "Losing Hope" jeszcze przed premierą zbiera same pozytywne recenzje od rzeszy blogerek, a ja po prostu nie wiem co mam z tym fantem zrobić. Nie zrozumcie mnie źle - uwielbiam "Hopeless" i wprost kocham Deana Holdera, ale nie wiem, czy opłaca mi się wydawać pieniądze na coś co już w sumie mam :/

Premiera: 4 lutego





"Misja 100" Kass Morgan

Dałabym sobie rękę uciąć, że premiera tej książki miała miejsce w zeszłym miesiącu. Jak widać umysł potrafi płatać figle, a ta chyba najbardziej wyczekiwana w tym półroczu dystopia dopiero teraz trafia na półki księgarni. Ostatnio zaliczam bardzo udane powroty do tego gatunku, jak i w ogóle do fantastyki, którą niestety zaniedbałam na rzecz YA i "Misja 100" z pewnością kiedyś zagości u mnie na dłużej. Bardzo chcę zapoznać się z tą historią, zarówno z książką jak i serialem. Jestem tylko ciekawa jak długo wytrzymam i po które z nich sięgnę jako pierwsze :)

Premiera: 4 lutego





"Nieprzekraczalna granica" Colleen Hoover

Luty jest zdecydowanie miesiącem Colleen Hoover. Aż trzy jej książki mają w tym miesiącu swoją premierę! Zaraz po "Losing Hope" i "Szukając kopciuszka" (która jest dodatkiem do tej pierwszej) światło dzienne ujrzy druga część "Pułapki uczuć"! Mam wielką ochotę na tę serię i w odróżnieniu do kontynuacji "Hopeless", nie mam z nią żadnych mieszanych, czy negatywnych przeczuć. Nic, tylko czytać!

Premiera: 18 lutego






"Wiem o tobie wszystko" Claire Kendal

"Wstrząsający thriller psychologiczny dla wszystkich, którym spodobały się "Zaginiona dziewczyna" i "Zanim zasnę"."

Nie czytam thrilllerów psychologicznych... stop! Nie czytam thrillerów. Kropka. Ale do tej książki strasznie mnie ciągnie. Myślę, że zjawisko stalkingu jest w dzisiejszych czasach na tyle popularne, żeby o nim mówić, ale jednak ludzie postrzegają je jako coś co dotyczy jedynie celebrytów i sław, a nie ich samych. No cóż, Claire Kendal ma szansę udowodnić, że jest inaczej.

Premiera: 18 lutego

Tak właśnie przedstawiają się premiery na luty. Było ich oczywiście o wiele więcej, ale wybrałam tylko takie, które naprawdę mnie zainteresowały, i które w bliższej lub dalszej przyszłości naprawdę mam zamiar kupić. Myślę, że bez sensu jest pokazywać tutaj książki, które może i mają szansę zdobyć popularność, ale nie wyróżniają się niczym szczególnym. 

A na jakie premiery Wy czekacie?


Pozdrawiam cieplutko :*
Ola

poniedziałek, 2 lutego 2015

Podsumowanie stycznia!


Dzisiaj 2 lutego, w wielu województwach (tak, u mnie też ^^) właśnie oficjalnie zaczęły się ferie. Ich początek może i nie jest dla mnie zbyt szczęśliwy, ale myślę, że z każdym kolejnym dniem okropne choróbsko które zaatakowało mnie przed tygodniem będzie coraz bardziej odpuszczać ;) Zanim jednak do końca pozwolimy się zanurzyć w rozmyślaniach o książkach, kocach, harbacie i zimowych uciechach, wypadałoby na chwilę jeszcze cofnąć się do minionego miesiąca. Zapraszam na podsumowanie stycznia!






Przeczytane książki: 
Lekko stronniczy. Jeszcze więcej - Włodek Markowicz i Karol Paciorek
Szklany tron - Sarah J. Maas
W śnieżną noc - Maureen Johnson, Lauren Myracle, John Green
Crescendo - Becca Fitzpatrick
Więzień labiryntu - James Dashner
Książę i Gwardzista - Kiera Cass

Łącznie przeczytałam 2180 stron, co dało ok. 70 stron dziennie. Niestety najlepszej i najgorszej książki nie mogę wybrać, bo zdecydowana większość z nich uplasowała się na bardzo wysokich miejscach :)

Muszę przyznać, że ten rok zarówno pod względem książkowym, jak i blogowym rozpoczął się naprawdę dobrze. Przeczytałam 6 książek, z czego połowy napisałam już recenzje, a co do pozostałych to zostały poczynione bardzo poważne plany ^^ W końcu zabrałam się za zaległe wpisy i tym sposobem pojawiła się opinia na temat Zniewolenia Carrie Jones i chyba pierwszy w mojej blogowej karierze "artykuł" czyli Olicjowe rozkminy, w którym radzę co zrobić z tzw. brakiem weny. Standardowo pojawiły się też zapowiedzi książkowe na dany miesiąc i zastanawiam się, czy jest w ogóle sens umieszczać je w tym podsumowaniu. Aha! No i oczywiście byłam w kinie na jednym z najcudowniejszych filmów w ostatnich latach, który absolutnie mnie zachwycił <3 Love, Rosie <3 Blog też po raz kolejny zmienił wygląd, a właściwie tylko tło i jakieś tam kosmetyczne sprawy, nic szczególnego, ale naprawdę odzyskałam spokój ducha, kiedy już wszystko dopracowałam :D Obiecuję, że następna zmiana dopiero na wiosnę, kiedy obecny szablon siłą rzeczy nie będzie już pasować ;)

Planów na luty raczej nie robię. A może robię? W każdym razie mam zamiar siedzieć, czytać, pić herbatę i się obijać, a przynajmniej przez pierwszą połowę kiedy w najlepsze będą trwały ferie ^^




Pozdrawiam Was cieplutko :*
Ola

sobota, 24 stycznia 2015

Zniewolenie - Carrie Jones, czyli piksy kontratakują




Tytuł: Zniewolenie
Tytuł oryginału: Captivate
Autor: Carrie Jones
Ilość stron: 284
Wydawnictwo: Bukowy Las







Zara i jej przyjaciele myśleli, że po zamknięciu wszystkich piksów w ich własnej siedzibie wszystko znowu wróci do normy. Że nic nie będzie psuć ich szczęścia, że w końcu zaznają spokoju, że będą bezpieczni. Okazuje się jednak, że to nie koniec, a dopiero początek nowych kłopotów. Moc uwięzionego króla słabnie z dnia na dzień, a do sennego stanu Maine zaczynają ściągać coraz to nowe piksy, na czele z młodym i wojowniczym Astleyem. Już na samym początku obiera on na cel niczego nieświadomą Zarę, chcąc, aby to właśnie ona została jego królową. Przekonuje o swej wyjątkowości, opowiada historie o dobrych piksach, które potrafią pokojowo żyć z ludźmi i nie uciekają się do przemocy. Dziewczyna nawet mu wierzy, obdarza go zaufaniem, ale wtedy dzieje się coś, co wystawi to zaufanie na poważną próbę. Czy Zara przejdzie na stronę piksów, czy zostanie ze swoimi przyjaciółmi i będzie z nimi walczyć?

Pierwsza część serii autorstwa Carrie Jones niezbyt przypadła mi do gustu. "Pragnienie" cechowało się kompletnym brakiem akcji, irytującą do granic możliwości główną bohaterką i zerowym wyczuciem chwili, czyli dokładnie tym, czym charakteryzują się ostatnio wszystkie książki z tego gatunku. Nie mam jednak w zwyczaju zostawiać niedokończonych serii, więc po kontynuację postanowiłam sięgnąć mimo wszystko. "Zniewolenie" zapowiadało się naprawdę dobrze. Żywiłam do tej książki naprawdę wielkie nadzieje. Czy autorce udało się im sprostać?

Carrie Jones ma lekkie pióro i miałam wrażenie, ze jakość opisów i dialogów w tej części znacznie wzrosła. Nie zdołało to jednak uratować jej przed kompletnie beznadziejną kreacją bohaterów jaka się tu przytrafiła. Już po kilku pierwszych stronach miałam serdecznie dosyć wszystkich pobocznych postaci, a do tych głównych pałałam niczym nie skrywaną żądzą mordu. Zarówno Zara, Nick, Astley, a nawet Issie, która w poprzedniej części jako jedyna zyskała moją sympatię, oni wszyscy są przykładem tego jak samymi postaciami zepsuć całkiem dobrze zapowiadającą się powieść. Ich zachowanie było nielogiczne i irytujące, a charaktery... charakterów po prostu nie było. Zastąpiły je pustka i bezbrzeżna głupota. Miałam ochotę rzucić tą książką o ścianę, za każdym razem kiedy któryś z nich popisywał się swoim "obeznaniem" w temacie. Powstrzymało mnie chyba jedynie to, iż była ona z biblioteki :/

Przy "Pragnieniu" niesamowicie się wynudziłam. Męczyłam tamtą książkę chyba z miesiąc, tutaj na szczęście nie było tak źle. Przeczytanie "Zniewolenia" zajęło mi nieco ponad tydzień, warto jednak wspomnieć, że było to w wakacje i nie za wiele czasu spędzałam wtedy w domu. Warsztat pisarski autorki nieco się poprawił, fabuła rozwijała się co prawda powoli, ale w jakiś logiczny i uporządkowany sposób (nie to co w pierwszej części) i w ogóle akcji było jakoś więcej. Widać, że Carrie Jones odsuwa się powoli od utartych schematów, które nieustępliwie wiodą prym w literaturze paranormal romance. W pierwszej części autorka wprowadziła nas w świat piksów, świat który stworzyła, a którego mam wrażenie ona sama nie rozumie. Cieszę się, że tutaj został on w końcu pociągnięty - pochodzenie piksów, ich kultura, zachowanie, a także nawiązania do bodajże skandynawskiej mitologii. Mimo że dalej nie były to informacje, które zaspokoiłyby bardzo dociekliwego czytelnika to ich poziom był zadowalający.

Kontynuacja przygód Zary wydaje się być lepsza od swojej poprzedniczki. Autorka w końcu zaczęła odnajdywać się w swojej książce, fabuła nie jest już tak schematyczna i zagmatwana, swoje pięć minut zyskują nowe, lepsze wątki. Niestety, całkiem znośną całość psują trochę beznadziejnie wykreowani bohaterowie i "wątek miłosny", który po prostu przyprawia mnie o mdłości. Mam już serdecznie dosyć przesłodzonych par, chłopaków wpatrzonych w swoje dziewczyny jak w obrazki i dziewczyn robiących maślane oczy za każdym razem, kiedy ich ukochany tylko pojawi się w polu widzenia. Jak na złość, w "Zniewoleniu" znowu trafiłam na właśnie taki typ związku. Później oddala się on trochę na rzecz akcji i fabuły (dzięki Bogu!), ale zastępuje go niestety trójkąt miłosny :/ Mimo wszystko, coś tam powoli się poprawia, więc istnieje szansa, że w kolejnej części będzie jeszcze lepiej. Ja sięgnę po "Oczarowanie", bo po prostu nie lubię zostawiać niedokończonych serii, ale Wam radzę się po prostu dobrze zastanowić zanim po nią sięgniecie.

Moja ocena: 4/10




Pozdrawiam Was serdecznie :*
Ola

środa, 21 stycznia 2015

Historia pewnej przyjaźni, czyli Love Rosie (2014)





Tytuł: Love, Rosie
Tytuł oryginału: Love, Rosie
Reżyseria: Christian Dritter
Czas trwania: 1 h 42 min.
Data premiery: 5 grudnia (Polska), 5 października (świat)







Love, Rosie Cecelii Ahern to historia, która oczarowała mnie od pierwszych stron. Zabawna, wciągająca, romantyczna, napisana w świetny i nietypowy sposób, z bohaterami, których nie sposób nie pokochać. Książka idealna na leniwe popołudnie i odpoczynek od codzienności, ale jednak skupiająca się na czymś zupełnie innym niż romans, zawierająca pewne wartości. Zakochałam się w perypetiach dwójki głównych bohaterów i po prostu nie mogłam odpuścić sobie zobaczenia tego na wielkim ekranie. Zwłaszcza, że to właśnie od zobaczenia pierwszego zwiastunu filmu wszystko się zaczęło. Nasłuchałam się na jego temat naprawdę sporo, a teraz w końcu po tygodniach, a nawet miesiącach wyczekiwania w końcu mogłam wyrobić sobie własną opinię. Chcecie wiedzieć jaką? .... UWAGA SPOILER! ..... Jestem absolutnie zachwycona! <3



Na początek dla osób mniej ogarniętych lub tych, które mają z tą historią po raz pierwszy do czynienia postaram się co nieco napisać o samej fabule. Mamy tu opowieść o dwójce przyjaciół - Rosie i Alexie, których nierozerwalna więź połączyła ze sobą już we wczesnym dzieciństwie. Jednak jak to w przyjaźniach damsko-męskich bywa, w końcu coś się musiało z tego wywiązać, a Rosie i Alex za żadne skarby nie chcą się do tego przyznać. Ostatecznie chłopak wyjeżdża z rodzicami do Bostonu, a Rosie zostaje w rodzinnej Irlandii, bo.... niespodziewanie zachodzi w ciążę. To jednak nie koniec, a raczej dopiero początek ich wspólnej drogi.

Film ten powstał na podstawie powieści i widać to od samego początku. Oczywiście, ze fabuła nie zgadza się w 100% z papierowym pierwowzorem, pokuszę się o stwierdzenie, że nie ma na świecie takiej ekranizacji, która spełniałaby to kryterium, ale mimo wszystko Love, Rosie nie zalicza się do najwierniejszych ekranizacji. Powiedziałabym, że jest to bardziej adaptacja filmowa. Wiele wątków zostało zmienionych, parę postaci pominiętych, ale wiecie co? Chyba po raz pierwszy w ogóle mi to nie przeszkadzało. Podczas seansu kompletnie nie obchodziło mnie, czy taka scena pojawiła się w książce czy jest tylko wymysłem scenarzystów, nie obchodziło mnie czy to ta właśnie postać wypowiedziała w książce konkretną kwestię, czy wszystko wyglądało tak jak wyglądać powinno. Po prostu wpatrywałam się jak urzeczona w ekran i nie mogłam wyjść z zachwytu!


Twórcom naprawdę dobrze udało się ukazać upływ czasu. Jakby na to nie patrzeć, akcja dzieje się przez kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat, a ludzie przez ten czas nie mogą wyglądać tak samo. Zarówno fryzury, ubrania, a także zachowanie i po części charaktery bohaterów zmieniały się na przestrzeni lat. Mogliśmy obserwować jak Rosie z niepokornej nastolatki zmienia się powoli w dorosłą odpowiedzialną kobietę, a Alex z roztrzepanego berbecia w przystojnego, statecznego mężczyznę. Kształtowały ich także doświadczenia i ludzi, których spotykali na swojej drodze. Na ekranie widać było to niezwykle wyraźnie.

Ten film miał naprawdę wszelkie predyspozycje do stania się ckliwym melo-dramatem o straconych szansach i niedotrzymanych obietnicach, a co za tym idzie mógł z powodzeniem figurować na liście "idealnych filmów dla zakochanych". Dzięki Bogu, że tak się nie stało! Historia opowiedziana jest w prosty, przyjemny sposób, a obok scen stricte romantycznych, nie zabrakło też dużej dawki humoru. Wiele razy cała sala po prostu śmiała się na głos, a ja nie mogłam pozbyć się wielkiego banana z mojej twarzy :) Z tego powodu nie można jednak absolutnie uważać tego filmu za komedię. Niejednokrotnie było miejsce na głębsze refleksje, przemyślenia, melancholię, a nawet chwile wzruszenia. Prawdę powiedziawszy, było ich całkiem sporo, a ja cudem powstrzymywałam się od płaczu. Emocje targające bohaterami były wyczuwalne na każdym kroku i zostały przedstawione nawet lepiej niż w książce.



Love, Rosie nie byłby oczywiście taki sam bez głównych bohaterów! Lily Collins (Rosie) i Sam Claflin (Alex) to para, która zaważyła na wszystkim. Bez nich to nic nie wyszłoby dobrze. Ich oboje darzę ogromną sympatią, ale w tym filmie po prostu skradli moje serce. Pasują do siebie idealnie, na ekranie po prostu czuć było łączącą ich chemię. Także Jaime Winston (Ruby) spisała się na medal i postarała się zagrać jedną z moich ulubionych bohaterek tak, żeby mi kapcie spadły. I mi spadły, bo dosłownie wszyscy aktorzy spisali się znakomicie! Wiadomo, gra aktorska to już połowa sukcesu, a w tym filmie nie można się do niej przyczepić. Także sceneria, kostiumy, odpowiadające stylowi bohaterów, muzyka, montaż - to wszystko tworzyło niezwykle spójną i kompatybilną całość.

Love, Rosie to film wyjątkowy. Łączy w sobie przepiękną historię dwojga ludzi, którzy musieli czekać na siebie trochę za długo, z mądrym przesłaniem, humorem i cudownymi postaciami. Nie jest to najwierniejsza ekranizacja jaką oglądałam, ale nie ma to większego znaczenia. Twórcom udało się wyciągnąć z tej książki tylko to co najlepsze, samą esencję i idealnie zawrzeć ją w filmie. Obraz przepełniony jest emocjami. Szczęściem, miłością, przyjaźnią, smutkiem i bólem, a także humorem. To wszystko razem tworzy po prostu elektryzującą mieszankę. To nie jest puste romansidło, to piękna i niezwykle wzruszająca opowieść o wielkiej miłości i czekaniu na szczęście. Nie wiem, które z nich - książkę czy film - kocham bardziej. Oba te dzieła są genialne i uzupełniają się nawzajem, jednak mimo wszystko chyba bardziej skłaniam się ku filmowi. Jest on po prostu cudowny i jeśli jeszcze go nie widzieliście to musicie jak najszybciej to nadrobić, bo naprawdę warto <3



Moja ocena: 9/10



Pozdrawiam Was serdecznie :*
Ola