środa, 29 stycznia 2014

Druga szansa - Katarzyna Berenika Miszczuk





Tytuł: Druga Szansa
Tytuł oryginału: -
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Ilość stron: 350
Wydawnictwo: Uroboros








W trylogii "Ja, diablica" zaczytywałam się bez pamięci w czasie tegorocznych wakacji, ponieważ porywające przygody Wiktorii Biankowskiej, jako jedne z nielicznych książek potrafiły mnie wtedy rozbawić. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko dowiedziałam się o nowym dziecku pani Miszczuk od razu dopisałam ją do listy świątecznych prezentów. Kiedy jednak wymarzona "Druga Szansa" w końcu dołączyła do mojej skromnej biblioteczki, zanim po nią sięgnęłam nie obyło się bez pewnych obaw. Czy były uzasadnione? Tego dowiecie się z poniższej recenzji :)

Dwudziestoletnia Julia Stefaniak budzi się nagle w nieznanym miejscu. Niczego nie pamięta, nawet własnej twarzy. Okazuje się, że w pożarze zginęła cała jej rodzina, a w wyniku urazu głowy straciła pamięć. Teraz znajduje się w ośrodku o nazwie "Druga szansa" specjalizującym się w najcięższych przypadkach. Migawki wspomnień, które pojawiają się co jakiś czas w umyśle Julii są jednak sprzeczne z informacjami, które podsuwa jej terapeutka, a lekarze i sanitariusze, którzy powinni pomagać pacjentom i dodawać im otuchy tylko faszerują ich lekami, aby nie sprawiali kłopotów. Na domiar złego dziewczyna zaczyna słyszeć tajemnicze głosy, mieć omamy, a chora psychicznie pacjentka z pokoju obok cały czas wróży jej rychłą śmierć. Z czasem atmosfera staje się coraz dziwniejsza, a Julia sama nie wie już co jest prawdą, a co nie.

Już na samym wstępie przyznaję tej książce 1000 punktów za to, że po przeczytaniu upiornego opisu z tyłu okładki (którego zmienioną przeze mnie wersję macie na górze) nadal chciałam ją przeczytać. Wierzcie lub nie, ale należę do osób, które boją się dosłownie wszystkiego, dlatego powieści grozy to zdecydowanie nie moje klimaty. W sumie to jest właśnie powód, dla którego nie przeczytałam jeszcze żadnej książki Stephena Kinga, mimo, że pragnę tego od bardzo dawna. Do tego doszła jeszcze niezmącona obawa, że się zawiodę co już ostatecznie przekonało mnie do odstawienia tej książki na półkę na przeszło miesiąc. W końcu jednak się przemogłam i z braku innej lektury na chłodne zimowe wieczory zaczęłam ją czytać ;)

Doskonale zdawałam sobie sprawę, że pani Miszczuk bardzo utalentowaną autorką jest i tutaj nie ma co się sprzeczać, ale w swojej nowej powieści kolejny raz to udowodniła. Jej prosty i lekki styl pisania idzie tutaj w parze z ciekawą fabułą i bohaterami. Pani Kasia znana jest z niekonwencjonalnych rozwiązań i oryginalnych pomysłów, którymi posługiwała się chociażby podczas pisania wyżej wspomnianej trylogii "Ja, diablica". Tym razem również tak było, a wyciąganie bohaterów z sytuacji bez wyjścia (w które notabene sama ich wplątała) to w jej wykonaniu prawdziwy majstersztyk, który niejednokrotnie potrafił mnie zaskoczyć.

Książka ta ma naprawdę świetny klimat, mimo, że na początku czułam się trochę zagubiona z powodu sprzeczności, które co jakiś czas wkradały się do powieści. Po prostu potrzebowałam trochę czasu, aby to wszystko ogarnąć. Później jednak doskonale odnalazłam się w świecie stworzonym przez autorkę i czerpałam z czytania wiele przyjemności. Atmosfera tajemniczości i napięcia spowodowanego potrzebą jak najszybszego poznania wszystkich faktów była naprawdę ciekawa i nie raz przeszły mnie ciarki z powodu tego co się wydarzyło. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, a fakt, że nasza bohaterka co chwila faszerowana była lekami sprawił, że czytelnikowi trudno było odróżnić co jest prawda, a co tylko przywidzeniem. Kolejnym bardzo oryginalnym zabiegiem było wprowadzenie do książki motywu kruków i panicznego strachu, który główna bohaterka odczuwała na sam ich widok. Swoistą odskocznią był niewątpliwie wątek miłosny, który autorka wplatała co kilka stron w celu rozładowania niepotrzebnego napięcia, ale także dodania sobie sposobności do zaskoczenia czytelnika (po raz kolejny xD) No bo czy ktoś nie przestraszyłby się tajemniczej postaci nad brzegiem stawu podczas romantycznego spaceru? Ja na pewno.

Bohaterowie także są niczego sobie. Mimo, że do żadnej z postaci nie przywiązałam się jakoś szczególnie to zostały wykreowane bardzo starannie i z dbałością o najmniejsze szczegóły. Julia, z pozoru dziewczyna bardzo nieśmiała i małomówna wraz z kolejnymi wydarzeniami coraz bardziej chce odkryć tajemnice przerażającego ośrodka, a czasem nawet posuwa się do bardzo radykalnych środków. W tym także celu w swoją sprawę wplątuje Adama, swojego chłopaka przyjaciela, który chętnie wykorzysta każdą sytuację, aby zbliżyć się do dziewczyny. To właśnie on jako jeden z nielicznych pacjentów "Drugiej szansy" potrafił sprzeciwić się personelowi i prawie zawsze postawić na swoim. Inne postacie także były dość ciekawe i mimo, że autorka nie skupiła się na nich tak bardzo jak na głównych bohaterach dało się je lubić. Szczególnie małą autystyczną dziewczynkę Edytkę, której niejednokrotnie udało się przestraszyć Julię, co mnie osobiście bardzo bawiło :)

Zakończenie tej historii było dla mnie totalnym zaskoczeniem, dostarczyło mi całkiem sporo emocji i pozostawiło spory niedosyt, jednak kiedy pierwszy szok minął miałam trochę żal do autorki za to, że posłużyła się tak znanym i banalnym pomysłem. No cóż... nie możemy dostać wszystkiego naraz prawda? Zwykle także nie przywiązuję wagi do szaty graficznej książki, ale tym razem po prostu muszę ją pochwalić. Okładka jest oryginalna i naprawdę piękna. Te ciemne, stonowane kolory i kruki po bokach, a w centrum dziewczyna z zakrytą twarzą przyciągają uwagę i nie pozwalają przejść koło tej książki obojętnie. Do tego jeszcze niezwykłe, czarno-białe i doskonale pobudzające wyobraźnię rysunki w środku, tylko potęgują uczucie grozy i tajemniczości. Rozpływam się *.*

Podsumowując: "Druga szansa" to prawdziwa powieść z dreszczykiem. Może i nie spędzi Wam snu z powiek ale z pewnością wciągnie i zapewni rozrywkę na długie godziny. Serdecznie polecam tę jak i inne powieści pani Miszczuk, bo to kawał naprawdę dobrej polskiej literatury ;)

Moja ocena: 7/10

Pozdrawiam gorąco, żeby z tego zimna za oknem nosy Wam nie poodmarzały 
Całusy :**
Ola

sobota, 25 stycznia 2014

Szukając Alaski - John Green






Tytuł: Szukając Alaski
Tytuł oryginału: Looking for Alaska
Autor: John Green
Ilość stron: 320
Wydawnictwo: Bukowy Las







Miles Halters jest outsiderem i zdecydowanie odstaje od reszty nastolatków ze swojej szkoły. W poszukiwaniu Wielkiego Być Może - najprawdziwszego i najintensywniejszego doznania ludzkości, postanawia przenieść się do szkoły z internatem. To właśnie tam poznaje Pułkownika, Takumiego, Larę i oczywiście Alaskę - inteligentną, fascynującą i w jego mniemaniu najpiękniejszą dziewczynę pod słońcem. Dzięki tej czwórce chłopak zaczyna czerpać z życia i cieszyć się każdą sekundą, bo wie, że w końcu znalazł prawdziwych przyjaciół, z którymi przeżywa najlepsze chwile w swoim życiu. W między czasie stara się zrozumieć pogmatwany i pełen tajemnic świat cudownej Alaski, która owinęła go sobie wokół palca. Czy z tej znajomości może wyniknąć coś innego niż kłopoty?

Nowi autorzy niejednokrotnie wkraczali do książkowego świata z hukiem, podbijając serca czytelników swoim fenomenalnym debiutem, jednak później spoczywali na laurach, a ich kolejne książki nie były już tak dobre. Czasami jednak działo się wręcz odwrotnie i wydając na świat kolejne literackie perełki powiększali tylko swoją popularność. Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o nowej wschodzącej gwieździe literatury młodzieżowej panu Johnie Greenie musiałam na własnej skórze przekonać się, czy jego książki są tak dobre jak wszyscy mówią. Po "Szukając Alaski" nie spodziewałam się jednak zbyt wiele, bo jakby na to nie patrzeć jest to debiut, a one tak jak napisałam- bywają różne. Na szczęście tym razem wszelkie moje obawy okazały się zupełnie bezpodstawne.
"Spędzasz całe swoje życie w labiryncie, zastanawiając się, jak któregoś dnia z niego uciekniesz i jakie niesamowite to będzie uczucie, wmawiając sobie, że przyszłość pomaga ci przetrwać, ale nigdy tego nie robisz, wykorzystujesz przyszłość, aby uciec od teraźniejszości."
Narratorem powieści jest szesnastoletni Miles Halters, a swoją opowieść dzieli na tajemnicze "dni Przed" oraz "dni Po". Wszystkie wydarzenia w książce są opisane po mistrzowsku, a idealne wręcz rozplanowanie wydarzeń nie pozwala choćby na chwilę wytchnienia. Miałam jednak wrażenie, że dzięki tym zabiegom autor starał się za wszelką cenę odwrócić uwagę czytelnika od rzeczy bardziej istotnych, co prawiło, że kiedy w końcu dowiedziałam się o jakie wydarzenie chodziło od samego początku zalała mnie tak potężna fala uczuć, że poczułam się tym wszystkim co najmniej przytłoczona i musiałam trochę odpocząć i poukładać sobie wszystko zanim znowu zasiadłam do lektury. Chyba właśnie na takim efekcie zależało panu Greenowi, ale mimo wszystko to nie fair tak bawić się uczuciami czytelników. Jeszcze kilka takich książek, a końcu dostanę załamania nerwowego ;)
"Gdyby ludzie byli deszczem, to ja byłbym mżawką, a ona huraganową ulewą"
Ogromnym plusem "Szukając Alaski" są bohaterowie. Na uwagę zasługuje w szczególności tytułowa Alaska, bo to głównie wokół niej kręci się większość fabuły. Zdziwiło mnie to, że kiedy po raz pierwszy spotykamy ją na kartach książki autor skupia się przede wszystkim na jej wyglądzie zewnętrznym, czyli w tym wypadku zdumiewającej urodzie, a nie cechach charakteru, które moim zdaniem są o wiele ważniejsze i to właśnie one w dużej mierze świadczą o danej osobie. Alaska zaimponowała mi swoją inteligencją, zdystansowanym podejściem do życia, a także pokaźnym zbiorem literatury, który nazwała "Biblioteką życia". Mimo, że z początku mogłoby wydawać się, że nie imają jej się codzienne troski, w rzeczywistości było zupełnie odwrotnie, a pod płaszczem beztroskiej dziewczyny i flirciary, w swoim małym świecie ukrywała się bardzo wrażliwa i doświadczona przez los jak nikt inny młoda kobieta. Nikt tak naprawdę jej nie znał, a ona sama wprowadziła w odmęty swojego mrocznego świata tylko nieliczne osoby. W końcu zdałam sobie sprawę, że dowiadując się kolejnych faktów z jej życia paradoksalnie wiem o niej coraz mniej, aż w końcu przestałam zadawać sobie pytanie "Kim jest Alaska Young?", bo tak naprawdę nigdy się tego do końca nie dowiemy.
"Jak ty- właśnie ty- zamierzasz wydostać się z tego labiryntu cierpienia?"
Mądrość jaka płynie z tej książki zwaliła mnie z nóg i zaskakujące jest jak wiele mądrych słów można zawrzeć w nieco ponad 300-stronicowej powieści. John Green automatycznie stał się moim mistrzem i mentorem. Poruszył w tej książce codzienne problemy każdego nastolatka takie jak pierwsze miłości, alkohol, używki i seks, ale także przekazał, że w dzisiejszych czasach prawdziwa przyjaźń jest na wagę złota, a skomplikowaną sytuację rodzinną nie zawsze tak łatwo jest przetrwać bez niczyjej pomocy. Autor wiedział jednak, że nie może napisać ich sobie ot tak po prostu, bo w tym wypadku czytelnik miałby zdecydowanie za łatwo i to genialne przesłanie nie trafiłoby tak głęboko do jego serca. Cała mądrość płynąca z tej książki podana jest wraz z ciekawą fabułą, zabawnymi dialogami, a także nie małym poczuciem humoru, co po prostu zmusza do refleksji. Do tego wszystkie emocje, które odczuwa się podczas czytania potęgują ten efekt.

Mimo, że skończyłam ją czytać prawie tydzień temu to dopiero teraz zdołałam na tyle się ogarnąć, aby cokolwiek napisać. "Szukając Alaski" to istne arcydzieło. Przy niej pod dyktaturą pana Greena śmiałam się, współczułam i płakałam niezliczoną ilość razy, przy czym nastrój potrafił zmienić mi się z radości i zachwytu w niewyobrażalny ból i cierpienie w mgnieniu oka, a to naprawdę wyczyn godny podziwu i jak dla mnie wyznacznik dobrej książki. Polecam z całego serca wszystkim. Zarówno fanom literatury "z przekazem", zagorzalcom fantastyki, a także tym, którzy w ogóle nie są zwolennikami żadnej literatury. Jestem niemal w 100% pewna, że dzięki tej książce wasze życie pod pewnymi względami diametralnie się zmieni, tak jak to było w moim wypadku :)

Moja ocena: 9/10

Ps. Dziękuję, że mimo ostatnich dość sporych przerw nadal czekacie na nowe recenzje :) 

Jesteście najlepsi :***
Ola

niedziela, 19 stycznia 2014

Najlepsze z najlepszych: Książki 2013 roku

Witajcie!

No i znowu nie było mnie aż tydzień. Sama nie wiem co się ze mną dzieje. Przynajmniej tym razem powód mojej nieobecności nie był tak poważny jak ostatnio. Zamiast braku weny, czy małego załamania nerwowego cierpiałam po prostu na chroniczny brak czasu. Wiecie jak to jest. Koniec semestru, trzeba poprawić kilka ocen, wyjść gdzieś ze znajomymi, a jako, że jestem mistrzynią zostawiania wszystkiego na ostatnią chwilę (nawet projektu z biologi, na którego zrobienie miałam cały semestr, ale oczywiście do roboty wzięłam się dzień przed oddaniem xD) to nie znalazłam nawet chwili, aby na szybko coś naskrobać. W każdym razie w poniedziałek oficjalnie zaczną się ferie zimowe, a od piątku jak na zawołanie codziennie rano padał śnieg *.*, dlatego przez większość lekcji tamtego dnia po prostu gapiłam się przez okno i rozmyślałam o niebieskich migdałach :) Żyć nie umierać :3

Wiem, że 2013 skończył się już dawno, dawno temu, ale dzisiaj mam dla Was zestawienie najlepszych książek z tego właśnie roku. Od razu ostrzegam. Kolejność jest przypadkowa, bo wszystkie niżej wymienione pozycje tak mi się podobały, że nie mam serca układać ich od najlepszej do najgorszej :) Tak więc..... zapraszam do czytania ;)

Niebo jest wszędzie - Jandy Nelson
Nic nie jest w stanie wyrazić mojej miłości do tej książki i zliczyć łez, które wylałam podczas jej czytania. Wzruszająca, głęboka i do bólu prawdziwa. Po prostu moje osobiste arcydzieło, do którego będę wracać jeszcze niezliczoną ilość razy i ubolewam, że nie mogę mieć jej na własność :(






Intruz - Stephanie Meyer
Kiedy czytałam ją po raz pierwszy prawie rok temu byłam zachwycona - to fakt, ale dopiero kiedy sięgnęłam po nią po raz drugi, w moim sercu szalało istne tornado uczuć. Kocham tę książkę całym sercem i wątpię, żeby kiedykolwiek się to zmieniło. Istne mistrzostwo świata!






GONE. Zniknęli. - Michael Grant
Na tę serię natknęłam się zupełnie przypadkiem, ale w żadnym wypadku nie żałuję godzin spędzonych z każdym z tomów. Fenomenalny obraz samotnych dzieci, które zmuszone były zmierzyć się z otaczającą ich brutalną rzeczywistością. Seria krwawa, momentami mrożąca krew w żyłach, ale zdecydowanie godna uwagi.







Niewolnica - A.M. Chaudiere
Jest to jedna z tych książek, które się jednocześnie kocha i nienawidzi. Najpierw kradnie ci serce wspaniale wykreowanym światem i postaciami,, a później co? Bez żadnych skrupułów wyrywa Ci je z piersi i rozdeptuje jak robaka, niszcząc pielęgnowane od początku ziarenko nadziei na szczęśliwe zakończenie. Tak, teraz w końcu mogę bez wyrzutów sumienia to napisać. Nienawidzę Cię A.M. Chaudiere! Twoja książka zniszczyła mnie psychicznie!





Cień wiatru - Carlos Ruiz Zafon
Historia, która żyje własnym życiem, mimo że dawno się ją skończyło. Zapadająca w pamięć i genialna do tego stopnia, że po jej zamknięciu czuje się wyrzuty sumienia, a kac książkowy męczy bardzo długo. Bohaterowie, miejsca, opisy, a także masa mądrych cytatów sprawiają, że nazwanie tej książki arcydziełem to stanowczo za mało.






Saga o wiedźminie - Andrzej Sapkowski
Tutaj chyba nie trzeba nawet za wiele tłumaczyć. Moje pierwsze spotkanie z prawdziwym polskim fantasy przerosło moje najśmielsze oczekiwania i zdecydowanie zachęciło do sięgania po "nasze" książki. Nie jest to może seria dla     każdego, ale na mnie zrobiła naprawdę spore wrażenie.







Igrzyska śmierci - Suzanne Collins
Kocham, ubóstwiam, wielbię na kolanach i w sumie nawet nie wiem co napisać, bo wszystkie części tej niesamowitej trylogii zajmują czołowe miejsce w moim i tak przepełnionym serduszku :)






Dotyk Julii - Thereh Mafi
Nad napisaniem recenzji tej książki męczyłam się niemiłosiernie, bo nie mogłam ubrać w słowa żadnych moich przemyśleń. Co prawda nie zachwyciła mnie do tego stopnia, żeby dać jej 10 gwiazdek na LC, ale jest inna. I to właśnie za to dostała miejsce na tej liście.







Percy Jackson i bogowie olimpijscy - Rick Riordan
Od dziecka uwielbiałam mitologię i niemożliwym było, żeby książki z takimi właśnie wątkami mi się nie spodobała. Na razie mam za sobą trzy tomy tej serii, w tym dwa zrecenzowane (Złodziej pioruna [recenzja] i Morze potworów [recenzja] ) Wciągająca fabuła, świetni bohaterowie, a wszystko to z niemałą dawką humoru. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć :)






Złodziejka książek - Marcus Zusak
Kolejne arcydzieło literatury. Tamten rok zdecydowanie obfitował w niesamowite książki. Przy niej śmiałam się, płakałam, kochałam, współczułam i nienawidziłam. Poruszająca i wzruszająca wkradła się do mojego serca i nie chce go opuścić. Teraz pozostaje tylko czekać na ekranizację, która ma wejść do kin pod koniec stycznia :)





Trylogia "Ja, diablica" - Katarzyna Berenika Miszczuk
Zarówno Ja, diablicajak i jej kontynuacje Ja, anielica oraz Ja, potępiona wywołały u mnie salwy niepowstrzymanego śmiechu i mimo, że literaturą wysokich lotów nazwać tego nie można jest to jedna z moich ulubionych serii, przy których mogłam po prostu usiąść i się zrelaksować.







Dary Anioła - Cassandra Clare
Mój zachwyt tą serią wyraziłam już w powyższej wymienionej recenzji, dlatego nie mam zamiaru po raz drugi się nad tym rozwodzić (nie skończyłoby się to dobrze xD) Kocham miłością bezgraniczną i już nie mogę się doczekać przeczytania kolejnych tomów.







Gra Endera - Orson Scott Card
Ta książka zdecydowanie ma coś w sobie. Jeszcze nie do końca odkryłam co to takiego, ale coś na pewno. Inaczej przecież nie znalazłaby się na tej liście :) Mimo, że nie przepadam za science fiction to "Gra Endera" bardzo mi się podobała.








Alchemia miłości - Eve Edwards
Moja pierwsza książka o tematyce historycznej. Fakt, że w ogóle po nią sięgnęłam musi już o czymś świadczyć. Ta piękna historia wciąga niesamowicie i aż żal ściska serce, że tak szybko dobiegła ona końca.







Klątwa tygrysa - Colleen Houck
Wszystkie 4 części pochłonęłam w zastraszającym tempie i mimo, że seria ta nie jest pozbawiona wad to i tak podbiła moje serce od pierwszych stron. Zbierałam się nawet do napisania "recenzjo-podsumowania" całości, ale moje myśli były tak nieuporządkowane, że w końcu dałam sobie spokój.






To by chyba było na tyle. Jutro mam w planach jakąś recenzję. Jeszcze nie wiem do końca jaką, ale jakąś na pewno. W związku z tym, że zaczęły się ferie mam zamiar tylko czytać, spać, pić herbatę i w między czasie oczywiście pisać dla Was notki :) I mam nadzieję, że nikt mi w tym nie przeszkodzi... no może tylko "Krzyżacy" xD

Pozdrawiam Was cieplutko :***
Ola

sobota, 11 stycznia 2014

2 w 1, czyli podsumowanie roku i kilka słów wyjaśnienia



Hej!
Pamiętacie mnie jeszcze? Jak zdążyliście zauważyć nowy rok na blogu rozpoczęła Daria, za co jestem jej dozgonnie wdzięczna, bo znając mnie i moją kapryśną wenę, mój ostatni post z 28 grudnia mógł widnieć na Stronie Głównej jeszcze bardzo długo. Chyba przydałoby się Wam kilka słów wyjaśnienia, prawda? Więc... co działo się ze mną przez te 2 tygodnie?
Po pierwsze. Choroba. I to nie byle jaka. Okropna grypa zwaliła mnie z nóg dokładnie w sylwestra, sprawiając, że wszystkie moje plany na ten dzień legły w gruzach i pozbawiając tym samym chęci do życia. Oj tak... takie rzeczy to tylko u mnie :)
Po drugie. Kac książkowy... który dopadł mnie dzień później i nie chciał opuścić aż do końca zeszłego tygodnia. Po prostu nie mogłam zacząć czytać żadnej książki i zdecydowanie nie byłam z tego powodu szczęśliwa, bo przecież na półce tyle wspaniałych pozycji, które już nie mogą się doczekać, aż po nie sięgnę :) W sumie sama jestem sobie winna. Po raz drugi przeczytałam "Intruza" Stephenie Meyer i po raz drugi spowodował on w moim sercu ogromne spustoszenie.
I w końcu punkt trzeci naszej małej wyliczanki, czyli brak weny i kompletny zanik umiejętności pisarskich (oczywiście zakładając, że takowe w ogóle u mnie występowały xD) Do tego wszystkiego można doliczyć jeszcze wielkiego doła emocjonalnego (tak, przez te 11 dni stycznia płakałam chyba więcej niż przez kilka ostatnich miesięcy) Tak więc, 2014 nie zaczął się dla mnie zbyt dobrze, ale kierując się logiką, chyba gorzej już być nie może, więc liczę, że będzie tylko lepiej :)


2013 zdecydowanie mogę zaliczyć do najlepszych w moim życiu z bardzo wielu powodów. Skończyłam
podstawówkę z bardzo dobrymi wynikami, które usatysfakcjonowały nawet mnie (średnia 5.9 jeśli Was to interesuje :)), większość czasu spędziłam z najlepszymi osobami pod słońcem, których nie będę tutaj opisywać, bo każde z nich zasługuje na osobny akapit :) Z większością z nich rozpoczęłam także kolejny etap mojej edukacji, czyli gimnazjum :) Tak więc wyrazy uznania dla: Ali, Darii, Natalii, Kaśki, Justyny, Moniki, Karola, Patryka, drugiej Kaśki i drugiej Justyny. Bez Was mój świat nie byłby taki sam, ja nie byłabym taka sama :) 2013 był rokiem bardzo wielu zmian. Zmieniłam się ja, moje otoczenie, a także mój światopogląd. Myślę, że wydoroślałam. Rozwinęła się także moja czytelnicza pasja. Zaczęłam kolekcjonować własną biblioteczkę, no i... założyłam bloga :) Jak każdy miałam chwile zwątpienia, ale była to zdecydowanie jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Jestem pełna podziwu dla siebie (bo znając mój słomiany zapał do wszystkiego, powinnam porzucić tego bloga już po miesiącu) i dla Was, bo mimo, że statystyki nie są jakieś bardzo wysokie, to jestem niesamowicie zadowolona i dumna z każdego komentarza, obserwatora, czy wyświetlenia :)

Ok. Trochę sobie pogadałam, ponarzekałam jak to mam w zwyczaju jako urodzona pesymistka i mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Po prostu muszę się czasem wygadać i nic na to nie poradzę :) Daria świetnie to ujęła pisząc, że blogowy rok zaczynamy z "lekkim" opóźnieniem. 2014 trwa w najlepsze już od prawie dwóch tygodni, a ja naskrobałam dla Was podsumowanie roku poprzedniego, bo bez tego ani rusz ;) Tak sobie pomyślałam, że w ramach "nadrabiania zaległości" podsumowanie zeszłego miesiąca, czyli grudnia zrobię już w osobnym poście, bo jak widzicie ten jest już i tak za długi :) A co do postanowień noworocznych to oprócz standardowego Read more books, postanowiłam, że w tym roku skończę wszystkie zaczęte przeze mnie serie, sagi i trylogie, a uzbierało się ich trochę :)

Tak więc, z tego miejsca chciałabym Wam złożyć bardzo spóźnione życzenia noworoczne. Spełnienia wszystkich marzeń, wiele siły, wytrwałości i odwagi, abyście nie bali się robić tego co kochacie i w przeciwieństwie do mnie nie bali się zmian, bo zmiany są nieuniknione, a w niektórych przypadkach mogą wyjść Wam na dobre :) Standardowo życzę także zdrowia, szczęścia i miłości (jeśli jeszcze tego nie macie) i determinacji w dążeniu do celu. I niech los zawsze Wam sprzyja!

Pozdrawiam gorąco :***
Ola

czwartek, 9 stycznia 2014

Wywiad z wampirem - Anne Rice







Tytuł: Wywiad z wampirem
Tytuł oryginału: Interview with the Vampire
Autor: Anne Rice
Ilośc stron: 400
Wydawnictwo: Rebis







Nowy rok na blogu zaczynamy dośc późno .Tak jakoś wyszło... ;)
Wiecie ,że już za 3 miesiące minie rok od załozenia tego bloga?! Luty , marzec , kwicień ... ten czas minie nam "jak z bicza strzelił" (jeddno z cudownych powiedzonek babci <3 które czasem jeszcze zobaczycie xD)Ok, zmienimy tu trochę wygląd... hmmmm

Mam dziś dla was ksiązkę , której tytuł na pewno obił sięwam kiedyś o uszy.
"Wywiad z wampirem" to pierwsza z całej dziewięciotomowej serii pani Rice.
Pokazuje ,że wampiry jak ludzie są bardzo różni . Bywają urodzonymi zabójcami bądź wrażliwymi na krzywdy innych. Mówi o bólu emocjonalnym głównego bohatera (Louis de Pointe du Lac) po stracie człowieczeństwa. Ukazuje miłośc Luisa do Claudii - kobiecie uwięzionej w dziecięcym ciele  i ich wspólną nienawiśc do Lesteta ich stwórcy .

We dwoje wyjeżdżają z Nowego Orleanu w poszukiwaniu przedstawicieli swojego gatunku i odpowiedzi na nurtujące ich pytania.

Podzielając zdanie większości ta właśnie ksiązka jest najlepsza spośród całej serii Kronik Wampirów
Klejne części wyjasniaja pewne  nie jasności i pozwalają spojrzec na wszystko z
 innej perspektywy , a także mówią o czasach przed Luisem. Mnie osobiście w niektórych aspektach podobał sie Lestat w przeciwieństwie do
Armanda który był dla mnie jedynie podstępną i powierzchniową żmiją.

Gorąco polecam całą serię a szczególnie ta właśnie część.

                                                                                                                                     Daria