Dzisiaj chciałabym podzielić się Wami moimi uwagami i spostrzeżeniami na temat tej serii. Wiem, że notka na temat Fazy pierwszej już pojawiła się na blogu (dawno temu xd), ale wtedy była to tylko część przygód dzieciaków uwięzionych w Ekstremalnym Terytorium Alei Promieniotwórczej (potocznie zwanej ETAP-em), dlatego teraz chcę się przyjrzeć już całej serii.
Muszę przyznać, że sporo się naczekałam, aby dostać w bibliotece "Fazę piątą" (bo jak na zawołanie wszyscy chcieli ją przeczytać i narobiło się trochę rezerwacji), a w czasie oczekiwania na nią z utęsknieniem wypatrywałam w księgarniach "Fazy szóstej", która miała się pojawić pod koniec czerwca. Jednak czekanie opłaciło się, bo w końcu mogę z dumą, a także z wielkim bólem ogłosić, że serię "GONE" mam już za sobą i mogę dodać ten cykl do listy przeczytanych.
Seria przedstawia historię grupy dzieciaków, którzy nagle zostają oddzieleni od świata zewnętrznego i na dodatek pozbawieni wszystkich dorosłych. Nie mogę sobie nawet wyobrazić jakie emocje musiały targać tymi wszystkimi dziećmi. Głód, pragnienie, choroby, a na dodatek walka ze straszliwym potworem Gaiaphage. To wszystko było w ETAP-ie prawie normalnością. Działy się tam rzeczy tak straszne, że dziwiłam się, że wszyscy nie postradali zmysłów już w pierwszej części. Dzieci jednak były silniejsze niż się spodziewałam i wytrwały tam, aż rok!!
"Przecież to ETAP. Tu nic nie jest normalne." -mówili niektórzy i starali się żyć dalej, bo musieli zapewnić bezpieczeństwo młodszym i słabszym. Ze wstydem przyznaję, że bałam się, że po pierwszych trzech tomach kolejne nie będą tak dobre. Ucieszyłam się, że Pan Michael ma w rękawie jeszcze kilka asów, którymi może zaskoczyć swoich czytelników. Jednocześnie ogarnął mnie wielki smutek, bo wiedziałam, że to oznacza jeszcze większe cierpienia dla wszystkich bohaterów. Współczułam im, że muszą przechodzić przez ETAP, który niewątpliwie można nazwać "piekłem na ziemi". Wszystkie postacie są świetnie wykreowane i bardzo realne. Nikt nie jest idealny. Każdy ma swoje mroczne tajemnice, których się boi lub wstydzi. W tej serii podoba mi się, że nie ma tu tak wyraźnie zarysowanego obrazu głównego bohatera, ponieważ jest ich bardzo wielu. Sam, Astrid, Caine, Diana, Dekka, Brianna, Edilio, Quinn, Lana, a nawet Drake. Oni wszyscy odegrali jakąś rolę w ETAP-ie i mieli wyraźny wpływ na bieg zdarzeń we wszystkich tomach.
Kolejna sprawa to wątki miłosne, które niestety w większości cykli dla młodzieży są nieuniknione. Mimo mojego stwierdzenia, że "GONE" byłoby świetne i bez nich to mimo wszystko dodawały trochę "pikanterii" do damsko-męskich (i nie tylko :D) relacji bohaterów. Nie ma tu miejsca na cukierkowe romanse, od których zbiera się na wymioty. W takim miejscu jak ETAP trzeba być twardym i nie dać sobą manipulować (co nie raz się zdarzało). Uważam, że wszystkie pary w serii były wyjątkowe i każda miała coś innego do zaoferowania czytelnikowi. Każda była inna i na swój sposób romantyczna. Najbardziej podobała mi się mimo wszystko Diana i Caine. Może niektórzy nienawidzili ich za to co zrobili (ja też) ale później nastąpił przełomowy moment, który utwierdził mnie w przekonaniu, że każdy może dostąpić dokupienia i wewnętrznej przemiany. Właśnie takie zmiany były bardzo częste pod koniec ostatniej części. Niektórzy stali się bohaterami, bo ponieśli śmierć w walce lub po prostu dlatego, że troszczyli się o innych. Jedno jest pewne. Gdyby chcieli tę serię zekranizować byłaby ona zaliczana najprawdopodobniej do horrorów. Przez wszystkie tomy Pan Grant nie szczędził nam krwawych i drastycznych szczegółów, za co chyba jestem mu wdzięczna,bo podkreślało to, że nie jest to cykl dla małych dzieci, tylko dla prawie dorosłej już młodzieży.
Chyba nie muszę pisać, jak wielkie emocje targały mną podczas czytania. Było ich naprawdę wiele. Od niecierpliwości w oczekiwaniu na kolejne wydarzenia, przez obrzydzenie kiedy ktoś został w brutalny sposób zabity lub okaleczony, aż po smutek, który towarzyszył mi głównie przy ostatnim tomie. Właśnie przy "Fazie szóstej" pierwszy raz od początku serii naprawdę płakałam. Nawet nie wiem dlaczego. Może, bo wiedziałam, że to już koniec i muszę rozstać się z bohaterami, których pokochałam? Może z powodu utraty niektórych, bo wiedziałam, że już nigdy nie opuszczą ETAP-u tak naprawdę? Może dlatego, że w końcu okazało się, że nikt nie był tak naprawdę zły, bo zły był tylko Gaiaphage? W każdym bądź razie płakałam, bo to ważne, żeby odczuwać emocje razem z bohaterami.
Na koniec tej bardzo obszernej już recenzji chciałabym podziękować Panu Michaelowi Grantowi, za stworzenie tak cudownej serii, która na pewno zostanie w moim sercu i pamięci przez bardzo długo. Tak jak autor napisał pod koniec podziękowań, do których się przyłączam:
"Podziękowania ode mnie dla Sama i Astrid, Caine'a i Diany, Quinna, Edilia, Lany i Patricka, Dekki, Brianny, Alberta, Komputerowego Jacka, Orca, Mary, Sanjita i Choo, Howarda, Huntera, Małego Pete'a i całej reszty (nawet Drake'a). Możecie juz opuścić ETAP"
Tak. Ja chyba też już mogę opuścić ETAP ;)
Moja ocena: 8/10
"Przecież to ETAP. Tu nic nie jest normalne." -mówili niektórzy i starali się żyć dalej, bo musieli zapewnić bezpieczeństwo młodszym i słabszym. Ze wstydem przyznaję, że bałam się, że po pierwszych trzech tomach kolejne nie będą tak dobre. Ucieszyłam się, że Pan Michael ma w rękawie jeszcze kilka asów, którymi może zaskoczyć swoich czytelników. Jednocześnie ogarnął mnie wielki smutek, bo wiedziałam, że to oznacza jeszcze większe cierpienia dla wszystkich bohaterów. Współczułam im, że muszą przechodzić przez ETAP, który niewątpliwie można nazwać "piekłem na ziemi". Wszystkie postacie są świetnie wykreowane i bardzo realne. Nikt nie jest idealny. Każdy ma swoje mroczne tajemnice, których się boi lub wstydzi. W tej serii podoba mi się, że nie ma tu tak wyraźnie zarysowanego obrazu głównego bohatera, ponieważ jest ich bardzo wielu. Sam, Astrid, Caine, Diana, Dekka, Brianna, Edilio, Quinn, Lana, a nawet Drake. Oni wszyscy odegrali jakąś rolę w ETAP-ie i mieli wyraźny wpływ na bieg zdarzeń we wszystkich tomach.
Kolejna sprawa to wątki miłosne, które niestety w większości cykli dla młodzieży są nieuniknione. Mimo mojego stwierdzenia, że "GONE" byłoby świetne i bez nich to mimo wszystko dodawały trochę "pikanterii" do damsko-męskich (i nie tylko :D) relacji bohaterów. Nie ma tu miejsca na cukierkowe romanse, od których zbiera się na wymioty. W takim miejscu jak ETAP trzeba być twardym i nie dać sobą manipulować (co nie raz się zdarzało). Uważam, że wszystkie pary w serii były wyjątkowe i każda miała coś innego do zaoferowania czytelnikowi. Każda była inna i na swój sposób romantyczna. Najbardziej podobała mi się mimo wszystko Diana i Caine. Może niektórzy nienawidzili ich za to co zrobili (ja też) ale później nastąpił przełomowy moment, który utwierdził mnie w przekonaniu, że każdy może dostąpić dokupienia i wewnętrznej przemiany. Właśnie takie zmiany były bardzo częste pod koniec ostatniej części. Niektórzy stali się bohaterami, bo ponieśli śmierć w walce lub po prostu dlatego, że troszczyli się o innych. Jedno jest pewne. Gdyby chcieli tę serię zekranizować byłaby ona zaliczana najprawdopodobniej do horrorów. Przez wszystkie tomy Pan Grant nie szczędził nam krwawych i drastycznych szczegółów, za co chyba jestem mu wdzięczna,bo podkreślało to, że nie jest to cykl dla małych dzieci, tylko dla prawie dorosłej już młodzieży.
Chyba nie muszę pisać, jak wielkie emocje targały mną podczas czytania. Było ich naprawdę wiele. Od niecierpliwości w oczekiwaniu na kolejne wydarzenia, przez obrzydzenie kiedy ktoś został w brutalny sposób zabity lub okaleczony, aż po smutek, który towarzyszył mi głównie przy ostatnim tomie. Właśnie przy "Fazie szóstej" pierwszy raz od początku serii naprawdę płakałam. Nawet nie wiem dlaczego. Może, bo wiedziałam, że to już koniec i muszę rozstać się z bohaterami, których pokochałam? Może z powodu utraty niektórych, bo wiedziałam, że już nigdy nie opuszczą ETAP-u tak naprawdę? Może dlatego, że w końcu okazało się, że nikt nie był tak naprawdę zły, bo zły był tylko Gaiaphage? W każdym bądź razie płakałam, bo to ważne, żeby odczuwać emocje razem z bohaterami.
Na koniec tej bardzo obszernej już recenzji chciałabym podziękować Panu Michaelowi Grantowi, za stworzenie tak cudownej serii, która na pewno zostanie w moim sercu i pamięci przez bardzo długo. Tak jak autor napisał pod koniec podziękowań, do których się przyłączam:
"Podziękowania ode mnie dla Sama i Astrid, Caine'a i Diany, Quinna, Edilia, Lany i Patricka, Dekki, Brianny, Alberta, Komputerowego Jacka, Orca, Mary, Sanjita i Choo, Howarda, Huntera, Małego Pete'a i całej reszty (nawet Drake'a). Możecie juz opuścić ETAP"
Tak. Ja chyba też już mogę opuścić ETAP ;)
Moja ocena: 8/10
Zdecydowanie jedna z ciekawszych serii młodzieżwych z jakimi się spotkałam. Chociaż muszę przyznać, że gdzieś tak przy czwartej części wyczuwałam jakiś spadek formy i przygody bohaterów chwilami mnie nudziły, jednak potem znów było coraz ciekawiej. A finał to już zupełne mistrzowstwo. Też trochę sobie na nim popłakałam. Diana i Caine? Masz całkowitą rację, bardzo ciekawa para. ; )
OdpowiedzUsuń