niedziela, 22 lutego 2015

Znajdź wyjście albo giń! (Więzień labiryntu)





Tytuł: Więzień labiryntu
Tytuł oryginału: The Maze Runner
Autor: James Dashner
Ilość stron: 424
Wydawnictwo: Papierowy księżyc










Thomas budzi się nagle w ciemnej windzie zmierzającej do nieznanego miejsca. Po wydostaniu się na powierzchnię okazuje się, że trafił do Strefy, pustej przestrzeni otoczonej sięgającymi nieba murami zamieszkanej przez kilkudziesięciu chłopców. Tak jak on, Streferzy nie pamiętają nic ze swojego dawnego życia, nie wiedzą też jak i w jakim celu znaleźli się w tym miejscu. Codziennie o świcie rozstępujące się mury ukazują wejście do labiryntu, miejsca tajemniczego i napawającego Streferów przerażeniem, w którym Zwiadowcy szukają drogi do wyjścia. Thomas stara się zaakceptować nową rzeczywistość, jednak sprawy szybko przybierają coraz to nowy obrót. Okazuje się, że to właśnie jego przybycie zapoczątkowało koniec, a on jest kluczem do wyjścia z pułapki.

Labirynt to motyw, którego potencjału nie trzeba się doszukiwać. Bardzo łatwo jest wykrzesać z niego wszystko co najlepsze, jednak równie łatwo go zmarnować. Osławiona budowla na przestrzeni wieków doczekała się naprawdę różnej symboliki. Dla większości z nas jest ona miejscem strasznym, mrocznym i pełnym pułapek, jednak w którego sercu znaleźć można prawdziwe skarby. Co jednak jeśli w środku nie znajdziemy wcale tego czego oczekiwaliśmy? Z reguły do labiryntu łatwo jest wejść, lecz znalezienie drogi powrotnej może przysporzyć problemów. Napotkali je właśnie bohaterowie "Więźnia labiryntu" Jamesa Dashnera. Zostali zesłani do Strefy wbrew swojej woli, a mimo to na własną rękę musieli szukać wyjścia z niej i odnaleźć się w nowym świecie.

Już po pierwszych kilku stronach w oczy rzuca się świetny styl autora. James Dashner nie interesuje się ogólnikami, wszystko opisuje dokładnie i bardzo plastycznie. Na samym początku trochę mnie to męczyło, gdyż jako osoba bardzo niecierpliwa chciałam poznać wszystkie wydarzenia już, od razu, ale z biegiem stron, takie powolne dozowanie napięcia okazało się wielką zaletą i znacząco wpłynęło na tajemniczy klimat książki. Labirynt okazał się dokładnie takim miejscem, jakie znamy z opowieści - wielkim, niezbadanym, przerażającym i nieprzewidywalnym. Autor nie szczędził kartek na opisywanie go, ale mimo wszystko do samego końca pozostał on okryty rąbkiem tajemnicy. Zdecydowanie nie była to tylko budowla, która odgradzała Streferów od normalnego świata, ale coś o wiele więcej. Cieszę się, że główny wątek, czyli odkrywanie jego kolejnych sekretów został dobrze i przemyślanie skonstruowany.

W porównaniu do świetnie opisanego wątku głównego, te poboczne wyraźnie kuleją. Tak naprawdę, to prawie wcale ich nie ma. Wszystko kręci się wokół zagadek i znalezienia wyjścia z pułapki i jeśli inne elementy życia Streferów nie są bezpośrednio z tym związane do dowiadujemy się o nich raczej po łebkach. Nie jest to wielki minus, bo dzięki temu wzrosło tempo akcji, ale byłabym bardziej usatysfakcjonowana gdyby autor potrafił połączyć i wartką akcję i bardziej rozbudowane wątki poboczne. Rekompensują to trochę plastyczne opisy i fakt, że mimo trzecioosobowej narracji wyraźnie czuć było wszystkie emocje bohaterów.

Główny bohater - Thomas jest raczej sympatyczną postacią. Odznacza się nieprzeciętną inteligencją i determinacją. Kiedy czegoś chce, to stara się za wszelką cenę i z reguły to dostaje. Ewolucję jego charakteru widać wyraźnie na przestrzeni kolejnych rozdziałów. Kiedy trafił do Strefy był przestraszony i zdezorientowany, ale po jakimś czasie otwiera się  i zaczyna wyraźnie dominować. Polubiłam go, jednak jak na mój gust był trochę za bardzo wyidealizowany. Autor wyraźnie starał się przedstawić jego słabości i wątpliwości, ale oprócz kilku chwil słabości, wszystko mu wychodziło i wszystko szło po jego myśli, co uczyniło z niego chyba najmniej naturalną postać z całej książki. Reszta bohaterów jest dość tajemnicza i na samym początku raczej niewiele wiemy na ich temat. Później chłopcy zaczynają coraz bardziej się otwierać i dowiadujemy się jakie życie wiedli przed pojawieniem się Thomasa.

Spodobała mi się społeczność jaką stworzyli Streferzy. Każdy z tych kilkudziesięciu chłopców był na swój sposób inny i wyjątkowy, a mimo to potrafili oni zorganizować się i pracować zespołowo. Przez cały ten czas, który spędzili w Strefie stworzyli od podstaw swój własny świat i określili własne zasady. Rozdzielili między siebie zadania, ustalili harmonogram i potrafili się go trzymać. Myślę, że to właśnie był klucz do ich przetrwania w zamknięciu tak długo. Najbardziej rzucał się w oczy chyba ich specyficzny język, własna odmiana Streficznego slangu, którym się posługiwali, dzięki czemu czytelnik mógł poczuć jedność i poczucie wspólnoty wszystkich Streferów. Na początku zabrakło mi między nimi tej zażyłości, relacji, przyjaźni i emocji, przez co nie wydawali się oni wystarczająco ludzcy, jednak im dalej brnęłam w tę książkę, tym bardziej to uczucie znikało.

O trylogii "Więzień labiryntu" głośno było jakiś czas temu. Wiele osób wprost się w niej zaczytywało, a pozytywnym opiniom nie było końca, jednak później szum na jej temat trochę ucichł. Dopiero premiera ekranizacji ponownie rozgrzała atmosferę, a książki Jamesa Dashnera zyskały masę nowych zwolenników. Ja także uległam zapewnieniom o doskonale skonstruowanej dystopii i przyjemnym spędzeniu czasu z lekturą. Po przeczytaniu muszę stwierdzić, że większość opinii na temat "Więźnia labiryntu" okazała się prawdą. Jest to książka przemyślana, świetnie napisana, ciekawa i tajemnicza, może i miejscami trochę zagmatwana, ale na tym też polega jej urok. Nie uświadczymy w niej mdłych i niepotrzebnych wątków miłosnych, jedynie czystą akcję i ciekawą fabułę. Lektura tej książki była dla mnie naprawdę miłym zaskoczeniem i wiem, że na pewno sięgnę po kolejne części, zwłaszcza po takim zakończeniu!

Moja ocena: 7/10




Pozdrawiam cieplutko :*
Ola

niedziela, 15 lutego 2015

Nominacja do Liebster Blog Award #4


Liebster Blog Award to zabawa, która nie pojawiała się na blogu już od bardzo, bardzo dawna. Tym bardziej się więc ucieszyłam, kiedy Natalia z Fantasy World uraczyła mnie swoją nominacją :) Oczywiście bardzo jej za to dziękuję :* Co prawda na teraz miałam w planach zupełnie inne posty, ale nauka i nadrabianie zaległości tak mnie pochłonęło, że pomyślałam, że właśnie dzisiaj nadszedł czas na wpis z cyklu "szybkie, łatwe i przyjemne". Chcecie poznać moje odpowiedzi? Tak więc zapraszam do czytania!


Liebster Blog Award. Na czym to polega?

Mam wrażenie, że wszyscy już o niej wiedzą i wszyscy ją robili. Ale żeby tradycji stało się zadość "regulamin" napiszę i ja ;) Zabawa ma na celu promowanie mniej znanych blogów i rozpowszechnianie ich. Aby wziąć w niej udział należy:
- otrzymać nominację od innego blogera
- odpowiedzieć na 11 zadanych przez niego pytań
- wymyślić własne
- nominować 11 innych blogów (oczywiście oprócz tego, który nominował Ciebie)

1. Twoja ulubiona księgarnia?

Jeśli chodzi o księgarnie internetowe to na najwyższym szczeblu podium stawiam bezapelacyjnie bonito.pl, bo po prostu lubię kupować tam książki :) Do "zwykłych" księgarni chodzę bardzo rzadko. Głównie z powodu wysokich cen i często niekompletnego asortymentu. Obsługa też nie jest zawsze jakoś szczególnie miła i mam wrażenie, że traktuje niektórych klientów jak kompletnych idiotów. Tak naprawdę tylko jedna księgarnia stacjonarna (w której nota bene byłam raz w życiu) spełniła wszystkie moje oczekiwania, a jest nią Matras. Niesamowicie "swojski" klimat, przemiłe panie przy kasie i ceny, które nie przyprawiają mnie od razu o zawrót głowy. Niesamowicie boli mnie, że nie mam go w swoim mieście, ale jak się nie ma co się lubi...

2. "Kto czyta książki, żyje podwójnie" (Umberto Eco). Czy zgadzasz się z tymi słowami? Uzasadnij.

Z jednej strony się zgadzam, jednak z drugiej, uznaję trochę zmienioną formę tej znanej sentencji. "Kto czyta książki, żyje milion razy." Bo tak naprawdę każda przeczytana książka, niezależnie czy jest dobra czy zła, coś w nas zmienia i już nigdy nie będziemy tacy sami jak przed jej przeczytaniem ;)

3. Gdybyś mogła na jeden dzień zamienić się życiem z jednym książkowym bohaterem/bohaterką, kto by to był?

Mogłabym wymienić tutaj setkę różnych bohaterów, których lubię, kocham, czy podziwiam z tego, czy innego powodu, ale gdyby wziąć pod uwagę wszystkie aspekty ich życia to po głębszym zastanowieniu chyba jednak nie chciałabym stać się żadnym z nich. Moje życie podoba mi się takie jakie jest i raczej nie zamieniłabym się na nie z kimś innym. No chyba, że z Anią z Zielonego Wzgórza :D

4. Czy masz swojego idola? Jeśli tak - to jakiego?

Hmmm... czy mam swojego idola? Kogoś kogo kocham i wielbię nad życie, kto mnie inspiruje, którego mam wszystkie płyty (w przypadku muzyka) lub filmy (w przypadku aktora)? W ogóle nie za bardzo pojmuję cały ten mechanizm idol-fan. Rozumiem, że można bardzo lubić czyjąś twórczość, od czasu do czasu pojawić się na koncercie czy coś, ale jeśli chodzi o podporządkowywanie danej osobie całego swojego życia, kochania kogoś, uznawania za ideał tylko przez pryzmat jego kariery (popatrzmy np. co dzieje się z fankami Justina Biebera, czy One Direction, to przecież zakrawa o obsesję!), to mój mózg tego nie pojmuje. Tak więc, czy mam idola? Nie, raczej nie. Chociaż muszę przyznać, że trochę się rozkleiłam po koncercie Eda Sheerana, na którym niestety nie mogłam być :/

5. Co kojarzy Ci się ze słowem: fantastyka?

Fantastyka, to przede wszystkim magia, czary, nieograniczone możliwości, pod której skrzydłami możemy przenieść się do miejsca, gdzie wszystko jest możliwe, gdzie żyją istoty, których nie spotkalibyśmy w normalnym świecie. Fantastyka to po prostu odskocznia od szarej, nudnej codzienności :)

6. Jak radzisz sobie z brakiem weny (gdzie jej szukasz)?

Czas na trochę chamskiej reklamy xD Napisałam cały, obszerny post na ten temat, więc jeśli szukacie odpowiedzi na to pytanie to odsyłam do linku ------> Jak walczyć z brakiem "weny"?

7. Czy lubisz podróżować?

Mój charakter odludka i totalnej domatorki podpowiada mi, że odpowiedzią na to pytanie powinno być jedno, wielkie "nie", ale jednak o dziwo jest zupełnie odwrotnie. Oczywiście że lubię podróżować! No bo, powiedzmy sobie szczerze. Kto nie lubi? Uwielbiam zwiedzać, a mimo mojego wielkiego lenistwa aktywny wypoczynek przedkładam nad ten bierny (chociaż nie przeczę, leżeć plackiem na plaży to ja mogę cały dzień ;)) Kiedy tylko gdzieś wyjeżdżam od razu włącza mi się syndrom Lary Croft i po prostu muszę zobaczyć, obejrzeć i dowiedzieć się o wszystkim i dojść wszędzie. Jestem beznadziejnie zakochana w starówkach większości polskich miast (oczywiście tych, w których dane mi było być), a wrocławski rynek mimo iż widziany na żywo tylko raz, przesądził o tym gdzie najbardziej chciałabym studiować. Ach ta dusza marzycielki <3

8. Jak wysoki był najwyższy stos książkowy, jaki udało Ci się kiedykolwiek stworzyć? Możesz dodać zdjęcie, lub po prostu krótko go opisać.

Boże, a cóż to za pytanie?! Pamiętam jak zmieniałam w pokoju meble i musiałam wnieść z powrotem wszystkie moje książki, a jako, że nie chciało mi się nosić tego partiami, to zabrałam się na dwa razy. Nie wiem ile to stosisko miało wysokości, ale myślę, że tak prawie mojego wzrostu (mam 164 cm). Oczywiście później wszystko jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki musiało się wywalić, więc to cud, że moje książki wyszły z tego prawie bez uszczerbku ;)

9. Czy angażujesz się w akcje charytatywne?

Chiciałabym móc napisać teraz w ilu akcjach to ja nie uczestniczyłam i gdzie to ja nie byłam, że jestem taką świetną wolontariuszką i w ogóle, ale niestety rzeczywistość jest zupełnie inna i obecnie w żaden wolontariat się nie angażuję. No chyba, że liczy się zbieranie plastikowych nakrętek. Ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że w przyszłym roku bardzo chcę dołączyć do osób zbierających pieniądze na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.

10. Czy spotkałeś/aś się kiedyś z osobą, którą szczerze znienawidziłeś/aś?

Całe szczęście jeszcze nie doświadczyłam tego uczucia. Nie mogę sobie nawet wyobrazić mojej nienawiści do kogoś. Żyję w przeświadczeniu, że każdy człowiek, jak okropny by nie był, ma w sobie tę odrobinę dobroci i miłości do drugiej osoby :)

11. Uczestniczysz lub prowadzisz jakieś wyzwania czytelnicze? Jeśli tak - to jakie?

Nie, nie uczestniczę i prawdę powiedziawszy jakoś nigdy mnie do nich nie ciągnęło. Lubię mieć poczucie, że sama decyduję co i kiedy chcę przeczytać, a wyzwania w jakimś stopniu mi to ograniczają. Co nie zmienia faktu, że niektóre z nich wydają się naprawdę ciekawe i jeśli dzięki temu ktoś ma motywację i przeczyta więcej niż przeciętnie to bardzo mnie to cieszy.


Moje pytania:
1. Gdybyś miał/a wybrać ostatnią książkę jaką przeczytasz w swoim życiu, jaka by to była?
2. Czy planujesz w przód lektury do czytania, czy wybierasz po prostu losową pozycję z półki?
3. Co sądzisz o e-bookach i audiobookach?
4. Twój ulubiony cytat, dlaczego?
5. Muzyka podczas czytania? Jeśli tak, to jaka?
6. W jakim najdziwniejszym miejscu zdarzyło Ci się czytać?
7. Przywołaj w umyśle najszczęśliwszy moment w swoim życiu i opisz go w kilku słowach.
8. Do jakich fandomów należysz?
9. Czy czytasz blogi inne niż te książkowe? Jeśli tak, to jakie?
10. Książki na podstawie filmów i gier komputerowych. Co o tym myślisz?
11. I tak bardziej walentynkowo. Czym powinien odznaczać się idealny chłopak/dziewczyna?


A kogo nominuję?
Was wszystkich! Czemu nie? Poznajmy się lepiej! Mam nadzieję, że moje odpowiedzi, jak i pytania, które zadałam spodobały Wam się i z chęcią naskrobiecie odpowiedzi na nie w komentarzach poniżej. Już nie mogę się ich doczekać :)


Nie byłabym sobą bez wstawienia jakiejś piosenki. Miłego słuchania!

Pozdrawiam Was cieplutko :*
Ola

środa, 11 lutego 2015

Za kulisami Eliminacji (Książę i Gwardzista)




Tytuł: Książę i Gwardzista
Tytuł oryginału: The Selection Stories, The Prince & Guard
Autor: Kiera Cass
Ilość stron: 220
Wydawnictwo: Jaguar








Wszelkiego rodzaju dodatki do serii to taki specyficzny typ literatury, który może i przyjemnie się czyta, ale nie wprowadzają do fabuły całej serii takiego zamieszania, aby każdy nabrał ochoty pognania do księgarni i zakupienia ich w trybie natychmiastowym. Właściwie to nie wprowadzają ŻADNEGO zamieszania, bo takie dodatki prostu nie mają prawa ingerować bezpośrednio w akcję. Właśnie z tego powodu traktuję je względnie obojętnie i nie widzę większego sensu w ich kupowaniu (ani prawdę mówiąc wydawaniu). Wiecie, ten cały marketing, nakręcanie medialnego szumu wokół danej serii, aż w końcu po prostu chęć zarobienia i naciągnięcia czytelnika na coś co w ogóle nie jest mu do szczęścia potrzebne, to nie dla mnie. No ale jak nadarza się okazja, to czemu by nie skorzystać? Tym sposobem w moje ręce trafił "Książę i Gwardzista". Jak wypadł on na tle mocno średniej "Selekcji"? No cóż, również mocno średnio.

Cała książka podzielona jest na trzy części. Dwie pierwsze to krótkie nowelki, opisane z perspektywy kolejno Maxona i Aspena, czyli jakby na to nie patrzeć postaci dość ważnych dla całych serii. Właśnie ze względu na narratorów, a także reklamowanie przedstawionych wydarzeń jako tych "zza kulis" Eliminacji, zainteresowałam się nimi i byłam niezwykle ciekawa jakich faktów nie ujawniła autorka podczas pisania "Selekcji". Później znaleźć możemy także krótkie dodatki do "Rywalek" i "Elity" o których w kilku słowach wypowiem się na końcu.

Pierwsze opowiadanie pt. "Książę" jak sama nazwa wskazuje opisane jest z perspektywy Maxona. Na jego przeczytaniu szczególnie mi zależało, gdyż po opisie z tyłu okładki zakładałam, że czas akcji cofnie się dość znacząco do tego sprzed Eliminacji. Wymieniona zostaje także osoba Daphne, przyjaciółki młodego księcia, która miałaby być jakoby jego pierwszą miłością. Niestety na obietnicach się skończyło, bo tak naprawdę jedynie kilkanaście pierwszych stron poświęconych jest życiu Maxona przed przyjazdem dziewcząt, a tajemnicza Daphne pojawia się w uwaga.... jednej scenie! Już dawno tak bardzo nie zawiodłam się na obietnicach wydawcy, a uczucie, że zostałam oszukana prześladowało mnie do samego końca. Mimo to samo opowiadanie czytało mi się bardzo przyjemnie. Autorce nie udało się jednak mnie zaskoczyć i po jakimś czasie po prostu zaczęłam się nudzić. W "Rywalkach" darzyyłam Maxona wielką sympatią, która później niestety znacznie zmalała, dlatego miło było wrócić choć na chwilę do tych przyjemnych momentów.

Wielkim zaskoczeniem okazało się dla mnie jednak drugie opowiadanie, czyli "Gwardzista". Jego narratorem jest Aspen, do którego nigdy nie pałałam szczególnym uczuciem, wręcz przeciwnie, wydawał mi się postacią bardzo płytką i samolubną. W tej nowelce jego postać ukazana jest w zupełnie innym świetle, a spod maski obojętności wyłonił się odważny i sprawiedliwy gwardzista, który rzetelnie wypełnia swoje obowiązki, pozostając przy tym jednak człowiekiem, a także oddanym i wiernym przyjacielem. Nie spodziewałam się, że moje nastawienie do niego zmieni się aż tak bardzo. Całe opowiadanie oceniam jak najbardziej na plus, dowiedziałam się kilku rzeczy, o których nie wspomniano w "Elicie", było także o wiele więcej akcji, a wydarzenia nie były skrócone aż tak bardzo jak w poprzednim opowiadaniu.

Pozostaje także kwestia wspomnianych dodatków do serii, czyli m.in. wywiadu z autorką, listy wszystkich kandydatek, drzewa genealogicznego, czy oficjalnego soundtracku do "Rywalek" i "Elity". O ile sam wywiad można od biedy uznać za ciekawy i w miarę pomocny, o tyle całej reszty już nie. Lista kandydatek okazała się zupełnie bezużyteczna, ponieważ już po skończeniu pierwszej części nie pamiętałam połowy z tych nazwisk, a co dopiero teraz, kiedy wypadałoby przyporządkować je do konkretnych postaci. Drzewa genealogiczne Ameriki, czy Maxona może i były dobrym pomysłem, ale nie za bardzo rozumiem po co się tam znalazły. To samo tyczy się soundtracku, który podczas czytania poszczególnych tomów może i byłby ciekawym uzupełnieniem, ale po skończeniu całej serii jego koncepcja po prostu upada.

Ciężko mi jest ocenić ten dodatek. Nowelki w nim zawarte może i czytało się przyjemnie, ale nie wnosiły prawie niczego nowego do ogólnego postrzegania przeze mnie serii, a dodatki zamieszczone na samym końcu sprawiają wrażenie wymyślonych i dodanych na siłę. Nie uważam tej pozycji za coś obowiązkowego do czytania, nawet jeśli całą serię "Selekcja" macie już za sobą. No chyba, że jesteście jej wielkimi fanami, ale wtedy ja nie za bardzo Wam pomogę, gdyż osobiście zdecydowanie to takich osób nie należę. Czy więc polecam? Jest o wiele więcej książek, na które nie szkoda byłoby mi pieniędzy, dlatego po głębszym zastanowieniu muszę powiedzieć NIE.

Moja ocena: 5/10



Pozdrawiam Was serdecznie :*
Ola

czwartek, 5 lutego 2015

Jak zbankrutować, czyli zapowiedzi wydawnicze #2/15


No cóż, trudno ukrywać, że luty zaczął się już pełną parą. Podsumowanie miesiąca już się pojawiło, ale co z zapowiedziami? Kilka z nich miało już przecież swoje premiery. Wypadałoby mimo wszystko jednak je opublikować, bo w tym miesiącu wydawcy zatroszczyli się o kilka naprawdę ciekawych pozycji :) No to co? Zaczynamy!







"Czerwona Królowa" Victoria Aveyard

Ta książka przyciągnęła mnie do siebie przede wszystkim przepiękną i klimatyczną okładką. Nie da się nie rzucić na nią okiem podczas przeglądania stron internetowych i wiem, że identycznie będzie to wyglądało na księgarskich półkach. Sama historia zapowiada się bardzo ciekawie, coś w stylu "Szklanego tronu", a trochę "Złej krwi" Sally Green. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)

Premiera: 18 lutego






"Dante na tropie" Agnieszka Olejnik

Nigdy nie było mi zbytnio po drodze z kryminałami, ale coraz bardziej się do nich przekonuję, więc chyba nic nie stoi na przeszkodzie, aby druga powieść Agnieszki Olejnik zasiliła moją biblioteczkę :) Czaję się też na "Zabłądziłam" i mam nadzieję, że nie długo będzie mi dane przeczytać obie te książki :)

Premiera: 5 lutego







"Dziewczyna, która kochała kamelie" Julie Kavanagh

Okay, kompletnie nie wiem dlaczego chcę przeczytać tę książkę. Jest to jednocześnie pamiętnik, biografia i książka historyczna, czyli połączenie trzech rzeczy, których w literaturze nie lubię najbardziej. Ale okładka jest tak piękna, a opis nie wiedzieć czemu tak mi się spodobał, że po jakimś czasie stwierdziłam, że naprawdę chcę zapoznać się z historią Marie Duplessis i dowiedzieć się co zaważyło na jej tragicznych losach.

Premiera: 15 lutego






"Królowa Tearlingu" Erika Johansen

"Młoda księżniczka musi upomnieć się o tron i stoczyć bój z potężną czarownicą w decydującej rozgrywce między światłością a mrokiem." Okay, jeśli teraz mi powiecie, że to jedno zdanie nie jest kwintesencją fabuły większości bajek Disney'a to chyba coś ze mną nie tak :D Powieść Eriki Johanson zyskała uznanie za granicą, a więc czas na jej polską premierę. Zapowiada się naprawdę ciekawie i pokładam w tej książce wielkie nadzieje. Fajnie by było, gdyby nie okazały się one płonne ;)

Premiera: 4 lutego




"Losin Hope" Colleen Hoover

Podchodziłam bardzo sceptycznie nie tyle do samej książki, co do jej koncepcji. No bo jaki jest sens wydawania po raz drugi jednej i tej samej historii, tylko z innym narratorem? Okazuje się, że bardzo wielki, bo "Losing Hope" jeszcze przed premierą zbiera same pozytywne recenzje od rzeszy blogerek, a ja po prostu nie wiem co mam z tym fantem zrobić. Nie zrozumcie mnie źle - uwielbiam "Hopeless" i wprost kocham Deana Holdera, ale nie wiem, czy opłaca mi się wydawać pieniądze na coś co już w sumie mam :/

Premiera: 4 lutego





"Misja 100" Kass Morgan

Dałabym sobie rękę uciąć, że premiera tej książki miała miejsce w zeszłym miesiącu. Jak widać umysł potrafi płatać figle, a ta chyba najbardziej wyczekiwana w tym półroczu dystopia dopiero teraz trafia na półki księgarni. Ostatnio zaliczam bardzo udane powroty do tego gatunku, jak i w ogóle do fantastyki, którą niestety zaniedbałam na rzecz YA i "Misja 100" z pewnością kiedyś zagości u mnie na dłużej. Bardzo chcę zapoznać się z tą historią, zarówno z książką jak i serialem. Jestem tylko ciekawa jak długo wytrzymam i po które z nich sięgnę jako pierwsze :)

Premiera: 4 lutego





"Nieprzekraczalna granica" Colleen Hoover

Luty jest zdecydowanie miesiącem Colleen Hoover. Aż trzy jej książki mają w tym miesiącu swoją premierę! Zaraz po "Losing Hope" i "Szukając kopciuszka" (która jest dodatkiem do tej pierwszej) światło dzienne ujrzy druga część "Pułapki uczuć"! Mam wielką ochotę na tę serię i w odróżnieniu do kontynuacji "Hopeless", nie mam z nią żadnych mieszanych, czy negatywnych przeczuć. Nic, tylko czytać!

Premiera: 18 lutego






"Wiem o tobie wszystko" Claire Kendal

"Wstrząsający thriller psychologiczny dla wszystkich, którym spodobały się "Zaginiona dziewczyna" i "Zanim zasnę"."

Nie czytam thrilllerów psychologicznych... stop! Nie czytam thrillerów. Kropka. Ale do tej książki strasznie mnie ciągnie. Myślę, że zjawisko stalkingu jest w dzisiejszych czasach na tyle popularne, żeby o nim mówić, ale jednak ludzie postrzegają je jako coś co dotyczy jedynie celebrytów i sław, a nie ich samych. No cóż, Claire Kendal ma szansę udowodnić, że jest inaczej.

Premiera: 18 lutego

Tak właśnie przedstawiają się premiery na luty. Było ich oczywiście o wiele więcej, ale wybrałam tylko takie, które naprawdę mnie zainteresowały, i które w bliższej lub dalszej przyszłości naprawdę mam zamiar kupić. Myślę, że bez sensu jest pokazywać tutaj książki, które może i mają szansę zdobyć popularność, ale nie wyróżniają się niczym szczególnym. 

A na jakie premiery Wy czekacie?


Pozdrawiam cieplutko :*
Ola

poniedziałek, 2 lutego 2015

Podsumowanie stycznia!


Dzisiaj 2 lutego, w wielu województwach (tak, u mnie też ^^) właśnie oficjalnie zaczęły się ferie. Ich początek może i nie jest dla mnie zbyt szczęśliwy, ale myślę, że z każdym kolejnym dniem okropne choróbsko które zaatakowało mnie przed tygodniem będzie coraz bardziej odpuszczać ;) Zanim jednak do końca pozwolimy się zanurzyć w rozmyślaniach o książkach, kocach, harbacie i zimowych uciechach, wypadałoby na chwilę jeszcze cofnąć się do minionego miesiąca. Zapraszam na podsumowanie stycznia!






Przeczytane książki: 
Lekko stronniczy. Jeszcze więcej - Włodek Markowicz i Karol Paciorek
Szklany tron - Sarah J. Maas
W śnieżną noc - Maureen Johnson, Lauren Myracle, John Green
Crescendo - Becca Fitzpatrick
Więzień labiryntu - James Dashner
Książę i Gwardzista - Kiera Cass

Łącznie przeczytałam 2180 stron, co dało ok. 70 stron dziennie. Niestety najlepszej i najgorszej książki nie mogę wybrać, bo zdecydowana większość z nich uplasowała się na bardzo wysokich miejscach :)

Muszę przyznać, że ten rok zarówno pod względem książkowym, jak i blogowym rozpoczął się naprawdę dobrze. Przeczytałam 6 książek, z czego połowy napisałam już recenzje, a co do pozostałych to zostały poczynione bardzo poważne plany ^^ W końcu zabrałam się za zaległe wpisy i tym sposobem pojawiła się opinia na temat Zniewolenia Carrie Jones i chyba pierwszy w mojej blogowej karierze "artykuł" czyli Olicjowe rozkminy, w którym radzę co zrobić z tzw. brakiem weny. Standardowo pojawiły się też zapowiedzi książkowe na dany miesiąc i zastanawiam się, czy jest w ogóle sens umieszczać je w tym podsumowaniu. Aha! No i oczywiście byłam w kinie na jednym z najcudowniejszych filmów w ostatnich latach, który absolutnie mnie zachwycił <3 Love, Rosie <3 Blog też po raz kolejny zmienił wygląd, a właściwie tylko tło i jakieś tam kosmetyczne sprawy, nic szczególnego, ale naprawdę odzyskałam spokój ducha, kiedy już wszystko dopracowałam :D Obiecuję, że następna zmiana dopiero na wiosnę, kiedy obecny szablon siłą rzeczy nie będzie już pasować ;)

Planów na luty raczej nie robię. A może robię? W każdym razie mam zamiar siedzieć, czytać, pić herbatę i się obijać, a przynajmniej przez pierwszą połowę kiedy w najlepsze będą trwały ferie ^^




Pozdrawiam Was cieplutko :*
Ola