
Ed Sheeran
Tego przesympatycznego rudzielca z niesamowitym głosem usłyszałam po raz pierwszy w jednym z odcinków Pamiętników Wampirów. "Give me love" podbiło moje serce, miałam na nie "fazę" przez przeszło miesiąc, a niecały tydzień później dzierżyłam w dłoniach cały debiutancki album artysty. Do tej pory mogę słuchać go na okrągło i tak naprawdę nie potrafię zdecydować, którą piosenkę z tej płyty kocham najbardziej. Ed długo kazał sobie czekać na nową płytę, ale kiedy już się pojawiła... miałam z nią taki sam problem jak z tą pierwszą. Przykro mi, że tak genialny artysta stał się popularny dopiero po nagraniu hitowego "I see fire" do soundtracku jednej z części "Hobbita", bo tak naprawdę wszystkie jego piosenki są warte uwagi. Między innymi dlatego, że pisze je sam!
Imagine Dragons
Podobnie jak to miało miejsce w przypadku Eda Sheerana, zespół "Imagine Dragons" poznałam dzięki pewnemu filmowi. Hit "Radioactiv" poleciał pod koniec ekranizacji "Intruza" Stephenie Meyer i wpadł mi w ucho dosłownie od pierwszej zagranej nutki. Do tej pory pamiętam, jak ostatnia scena filmu dobiegała już końca, razem z Darią zaczęłyśmy podnosić się z foteli, a wtedy poleciała ta piosenka i czas jakby się zatrzymał. Dosłownie w tej samej chwili odwróciłyśmy się do siebie i wykrzyknęłyśmy "Co to za piosenka?!" Jak można się domyślić - okres nałogowego słuchania "Radioactiv", a później "Demons" zaowocował kupnem całej płyty. Do tej pory puszczam ją sobie, kiedy mam dobry humor, ponieważ jest po prostu niemożliwie motywująca. Przynajmniej w moim odczuciu ;)
James Arthur
Ten pan jest świetnym przykładem na to, że wygrana w programie typu talent show wcale nie musi oznaczać końca muzycznej kariery tam gdzie się zaczęła. Brytyjczyk podbił świat coverem utworu Shontelle "Impossible", który wykonał podczas finału tamtejszego X-factora. W sumie to wcale się nie dziwię, ponieważ moim zdaniem brzmi on nawet lepiej od oryginału. James podbił moje serce niesamowitym wyczuciem i emocjami, które widać podczas śpiewania. Wkłada w swoją pasję całego siebie i naprawdę dobrze mu to wychodzi :) Jego płyta także znajduje się w moich skromnych zbiorach, a ja zachwycam się zarówno nastrojowymi balladami, jak i tymi bardziej ostrymi brzmieniami w jego wykonaniu ;)
Panic! At The Disco
Fascynacją tym zespołem zaraziłam się od Darii, która zaś zaraziła się od Oli i Oliwii, więc z powodzeniem można powiedzieć, że była to taka transakcja wiązana. W sumie to sama nie wiem, co tak bardzo mi się w nich podoba, bo na co dzień zdecydowanie nie słucham takiej muzyki. Coś musi być jednak w sposobie w jakim wykonują swoje utwory, co mnie kompletnie zaczarowało. Cenię ich przede wszystkim za niekonwencjonalne rozwiązania oraz pomysł na siebie, i na to co robią. Bo sami przyznacie, że oryginalności nie można im odmówić ;)
Yiruma
Ten pan nie urzekł mnie swoim zniewalającym głosem. Nie przekonał mnie do siebie chwytliwymi, bądź mądrymi tekstami. On podbił moje serce po prostu kwintesencją piękna. Samą muzyką. Mało jest piosenek, które wywołują we mnie stan kompletnego otępienia, wprawiają mnie w stan melancholii i zadumy, wywołują najróżniejsze emocje, doprowadzają do płaczu. Yirumie udaje się to za każdym razem. Jego utwory to muzyka w najczystszej postaci. Bez żadnych remixów, ani poprawek. I właśnie taka najbardziej mi się podoba :)
Jak widzicie w tym zestawieniu znaleźli się sami mężczyźni. Muszę przyznać, że nie zdawałam sobie z tego sprawy dopóki nie skończyłam ich wymieniać i nie przeszłam do podsumowania całego posta. Oczywiście słucham bardzo wielu wykonawców, także kobiet, ale to ci artyści znajdują się na czołowym miejscu w moim sercu. A z tych "innych wykonawców" mogę wymienić między innymi Beyonce. Nie wszystkie jej utwory mi się podobają, ale mam swoich ulubieńców, których kocham bezgranicznie. Lana del Rey, Birdy, Myslowitz, OneRepublic, Coldplay... naprawdę tego sporo. Bo po prostu kocham muzykę i nie potrafię ograniczyć się do tylko jednego gatunku, wykonawcy, artysty, muzyka, jak zwał tak zwał ;) A jakie są Wasze typy?
Ps. Jutro z samego rana wyjeżdżam na kolonie do Grecji i wracam dopiero 10 sierpnia, więc nie zdziwcie się jeśli na blogu nie pojawi się nic oprócz "Podsumowania lipca", które zdążyłam napisać już wcześniej. Jednak nadal będę aktywna na fanpage'u bloga, więc jeśli jeszcze go nie polubiliście to lepiej zróbcie to szybko ;)
Pozdrawiam Was serdecznie :*
Ola