wtorek, 26 stycznia 2016

Najlepsze książki 2015


Koniec roku to dla każdego Czytelnika wyjątkowy czas. Czas podsumowań swoich książkowych podbojów, wypierania z pamięci najgorszych lektur i tworzenie specjalnego miejsca w swoim sercu na te absolutnie zachwycające. To właśnie tym drugim poświęcam dzisiejszy post.
W 2015 znalazłam naprawdę niewiele książek, które polubiłam do tego stopnia, aby umieścić je w tym zestawieniu. W porównaniu do roku 2014, który obfitował w świetne powieści i przy tworzeniu podobnego posta miałam naprawdę spory problem z wyborem, tym razem nie sprawiło mi to żadnego problemu.

A więc jaka jest ta szczęśliwa dziewiątka? Jej część została uwieczniona na powyższym zdjęciu, reszta... jest gdzieś w świecie. Bo kimże bym była, gdybym nie dzieliła się z innymi tak świetnymi lekturami? Teraz zachwycają się nimi inne osoby, ale, kiedy do mnie wrócą, z pewnością ponownie zachwycę się nimi ja sama :)

"Jeden dzień" Davida Nichollsa to historia o pięknej przyjaźni, z której zrodziła się piękna miłość. Dla niektórych może być trochę oklepana, ale hej! Jestem kobietą. Mam prawo się zachwycać takimi książkami.

Kolejne romansidło i w moim przekonaniu najlepsza książka tej autorki to "Maybe Someday" Colleen Hoover. Pochłonęłam w kilka godzin, już następnego dnia po jej zakupie. Z miejsca zakochałam się we wszystkim co dotyczy tej powieści, a już w szczególności w muzyce skomponowanej przez Griffina Petersona.

Z kolei obie części "Czasu Żniw" Samanthy Shannon, jak i "Szklanego tronu" Sarah J. Maas to historie z zupełnie innej bajki. Są kwintesencją tego, czego wymagam od dobrej książki fantastycznej. Absurdalnie wciągające, skonstruowane i zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach, ze szczyptą nienachalnego humoru i bohaterami, których nie da się nie pokochać. Cudeńka!

"Więźnia labiryntu" Jamesa Dashnera przeczytałam w momencie, w którym zaczęłam już wątpić w dobrze napisaną i przemyślaną dystopię. Wszystkie poprzednie były wtórne i beznadziejnie pogmatwane, a dzieło Dashnera zdecydowanie wyróżniło się na ich tle. Głównie dlatego trafiło do tego zestawienia.

Mój wielki powrót do klasyki w postaci "Wichrowych wzgórz" Emily Bronte przebiegł dość burzliwie. Początkowe strony powieści totalnie mnie rozczarowały, jednak im głębiej się wczytywałam, tym bardziej się zakochiwałam, aby ostatecznie stwierdzić, że jest to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam kiedykolwiek. Jest to nie tyle piękna historia miłosna, prawdę mówiąc, z romansem ma niewiele wspólnego, ale przede wszystkim genialnie skonstruowany portret psychologiczny człowieka, który oszalał z miłości.

Last, but not least. Chyba jedna z niewielu książek, przy których żałuję, że sięgnęłam po nie tak późno. "Mały Książę" Antoine de Saint-Exupery to była miłość od pierwszego słowa. Zanim po niego sięgnęłam, długo zastanawiałam się, co ludzie w nim widzą. Co sprawiło, że został przetłumaczony na tyle języków, czym tak ukochał sobie Czytelników. Teraz już wiem. I absolutnie się temu nie dziwię.


Tak wygląda moja złota dziewiątka 2015 roku. Wiem, że może już za późno na takie pytania, ale jakie książki Was zachwyciły w ubiegłym roku? A może już w tym znaleźliście kilka perełek?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobał Ci się post? Chcesz na coś zwrócić uwagę? Napisz o tym w komentarzu! Wiedz, że wszystkie sprawiają mi ogromną radość i w miarę możliwości na każdy staram się odpowiedzieć :) Do dzieła!