W końcu nadal pochłaniam książki w ilościach hurtowych. Zakochuję się w serialowych i literackich bohaterach. Płaczę kiedy coś mnie złości i śmieję się, jeśli wszystko idzie po mojej myśli. Nadal jestem zbyt leniwa, jak na moje wygórowane ambicje, zbyt poważnie traktuję niektóre sprawy i zdecydowanie nadużywam kawy.
Można więc powiedzieć, że nic się nie zmieniło. A jednak. 2015 był dla mnie trudny. Trudny, smutny i w ogóle nie taki jaki powinien być. Po prostu. W jednej chwili na głowę zwaliło mi się milion spraw, nad którymi nie potrafiłam zapanować. Czasami miałam wrażenie, że moje życie to jeden, wielki, nieśmieszny żart. Kręciłam się w kółko i nie dochodziłam do żadnych wniosków. Też tak czasami macie, prawda?
Starając się zapanować się nad chaosem w mojej głowie (i życiu), pozostałam totalnie bierna czytelniczo i blogowo. Rok 2015 kończę z marnym wynikiem 48 opublikowanych postów i równo 50 książkami na koncie. W ostatnim tygodniu grudnia dzielnie walczyłam, aby chociaż w tej drugiej kategorii wynik się zaokrąglił. Niestety, tak ilość, jak i jakość przeczytanych książek nie powala na kolana. Z tej magicznej 50 bez problemu udało mi się wybrać 8 perełek, które czymkolwiek wyróżniły się spośród tej nijakości wszystkich pozostałych lektur. To właśnie im poświęcę kolejny post na tym blogu :)
Ostatni rok nie należał do najlepszych w moim życiu. Prawdę mówiąc, klasyfikuję go jako jeden z najgorszych, ale jednocześnie, gdybym mogła, nie sprawiłabym żeby zniknął. W końcu nawet po największej burzy w końcu wychodzi słońce, a my musimy czasem pomęczyć się miesiąc, czy dwa (a nawet 12), żeby coś sobie uświadomić i wynieść z tego jakąś lekcję. I właśnie tego Wam życzę w Nowym Roku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobał Ci się post? Chcesz na coś zwrócić uwagę? Napisz o tym w komentarzu! Wiedz, że wszystkie sprawiają mi ogromną radość i w miarę możliwości na każdy staram się odpowiedzieć :) Do dzieła!