czwartek, 28 stycznia 2016

Co może robić setka dzieciaków w głuszy? (The 100)




Stacja The CW niewątpliwie wiedzie prym w umilaniu czasu młodzieży. I o ile The Vampire Diaries, czy Reign mogę uznać za seriale co najwyżej dość przeciętne, to jedna z nowszych produkcji tej stacji zdecydowanie wyróżnia się na tym polu.

Kiedy w wyniku wojny nuklearnej Ziemia przestaje być zdatna do życia, jedynym schronieniem ludzkości staje się kosmos. Na Arce panuje restrykcyjne prawo, Rada kontroluje przyrost naturalny, a nawet najlżejsze przewinienia kara śmiercią. Jednak po niemal 100 latach, na deficyt tlenu i żywności nie ma już sposobu. Ostatnią deską ratunku staje się 100 nastoletnich recydywistów, wysłanych na Ziemię, aby sprawdzić, czy ponownie nadaje się ona do zamieszkania. 

Premiera The 100 rozminęła się trochę z falą popularności różnorakich dystopii i sci-fi, jednak nie przeszkodziło to jej w biciu rekordów popularności. Mimo wyraźnie postapokaliptycznych klimatów, trafiła w gusta miłośników seriali nie tylko w wieku nastoletnim. Ale bądźmy szczerzy? Co może się nie podobać w The 100?

Pilotażowe odcinki mają to do siebie, że skupiają się na przedstawieniu postaci, świata, zarysie historii i w gruncie rzeczy potrafią zanudzić. Jednak w tym wypadku twórcy dopilnowali, żeby już od pierwszych minut akcja nie zwalniała tempa, a fabuła nieubłaganie zmierzała do finału sezonu. Za to najbardziej ich pokochałam. Wątki są zróżnicowane i mimo wyraźnej osi serialu, w postaci walki o przetrwanie, potrafią zaskakiwać na każdym kroku. The 100 jest nieprzewidywalne, brutalnie zarzuca nas cliff-hangerami i zdecydowanie nie wie co to sentymenty. Może dlatego pochłonęłam całe 2 sezony w zaledwie tydzień?

Nie mniej ważnym aspektem są bohaterowie. Na tym polu "Setka" również nie zawodzi. Wydawałoby się, że, aby stworzyć lepszej jakości serial, niezbędna będzie dojrzała, a najlepiej gwiazdorska obsada. Okazuje się, że wcale nie jest to konieczne, a nawet przygody grupki nastolatków, mogą być przejmujące i przepełnione emocjami. Mordercza walka o każdy dzień oraz władzę sprawowaną w obozie, budzenie się w postaciach iście zwierzęcych instynktów, zmienność nastrojów, różnorodność charakterów, to wszystko było widoczne na ekranie. 

Jednak największą zaletą The 100 jest jego nieprzewidywalność i brak przerysowania. W tym dzikim, pozbawionym zasad świecie, nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro. Coś, co w jednym odcinku wydawało się dobre i niewinne, dopiero w następnym może pokazać swoją prawdziwą naturę. W tym serialu nic nie jest czarne lub białe. W wyniku trudnych decyzji, postacie ewoluują z odcinka na odcinek, z sezonu na sezon. Niektórzy po ciężkich przeżyciach, już nigdy nie stają się na powrót sobą. 

Ekranizacja lepsza od papierowego pierwowzoru to rzadkie zjawisko, ale scenarzystom stacji The CW udało się tego dokonać. Powieść Kass Morgan o tym samym tytule to, sądząc po opiniach, dość wątpliwej jakości literatura, za to serial na jej podstawie jest prawdziwą perełką nie tylko wśród produkcji młodzieżowych, ale seriali w ogóle.

Genialnie zrealizowany, zarówno wciągający, jak i wyważony, z pełnokrwistymi bohaterami, którzy mierzą się z prawdziwymi problemami, brutalność, jednak bez bezsensownego wyżynania się, rodem z Igrzysk Śmierci, przyjaźnie, miłości, łzy i trudne wybory, a to wszystko umiejscowione w dziewiczej, pełnej niebezpieczeństw puszczy. Czy muszę dodawać coś więcej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobał Ci się post? Chcesz na coś zwrócić uwagę? Napisz o tym w komentarzu! Wiedz, że wszystkie sprawiają mi ogromną radość i w miarę możliwości na każdy staram się odpowiedzieć :) Do dzieła!