Tytuł: Posłaniec
Tytuł oryginału: The Messenger
Autor: Markus Zusak
Ilość stron: 352
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
"Wolę gonić za słońcem, niż na nie czekać."
"Złodziejka książek" Markusa Zusaka to książka, której nie sposób nie pokochać. Trochę baśniowa, trochę zabawna, ale także niesamowicie prawdziwa i głęboka, niesie za sobą przesłanie, które kompletnie zmieniło moje spojrzenie na czas II wojny światowej, przedstawiając ją w zupełnie innym świetle. Kiedy ujrzałam na bibliotecznej półce "Posłańca" tego samego autora, spodziewałam się czegoś zupełnie innego od "Złodziejki", za to równie dobrego. Nie sztuką jest pisać cały czas o tych samych bohaterach, nie tworząc nic nowego, w kółko tylko dopisując kolejne akapity tej samej historii. Sztuką jest tworzyć historie równie ciepłe, głębokie, emocjonujące i poruszające, ale jednocześnie traktujące zupełnie o czym innym, poruszające różne tematy. Właśnie dzięki temu możemy doświadczyć skali talentu, jakim dany autor dysponuje. A po przeczytaniu "Posłańca" widzę, że Markus Zusak ma go całkiem sporo.
"A jeżeli facet taki jak ty potrafi się podnieść i zrobić to, co ty zrobiłeś dla tych ludzi, to może każdy będzie w stanie. Może każdy zdoła się wznieść ponad swoje ograniczenia."
Prawdę mówiąc, kiedy sięgałam po "Posłańca" nie wiedziałam do końca, co zastanę w środku. Opis z tyłu okładki bardzo mnie zaintrygował, a pierwsza scena, w której główny bohater w porywie "bohaterstwa" (a może raczej kompletnego zamroczenia i głupoty) ratuje ludzi przed napadem na bank, utwierdziła mnie w przekonaniu, że z tą książką nie będę się nudzić. Markus Zusak swoim lekkim stylem, doskonałym wyczuciem chwili i ironicznym poczuciem humoru w mgnieniu oka wciągnął mnie w tę z pozoru zwykłą i przeciętną historię. Właśnie "z pozoru", bo jak wiadomo diabeł tkwi w szczegółach, a one kolejno w coraz większej ilości ujawniane przez autora tylko dodawały tej książce smaczku i sprawiały, że stawała się ona coraz bardziej niezwykła. Świat przedmieści zwykłego amerykańskiego miasta, w którym wszystko rządzi się swoimi prawami, a ludzie często mają prawdziwe problemy i troski, pochłonął mnie bez reszty i za grosz nie chciałam go opuszczać.
Na samym początku miałam spore wątpliwości co do kreacji bohaterów przez pana Zusaka. Były one po prostu nudne i nie wyróżniały się z tłumu niczym szczególnym. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że właśnie takie miały być - zwykli ludzie, bez dodatków i sztucznych barwników, uosobienie przeciętności. Dzięki temu zabiegowi jeszcze wyraźniej podkreślone zostały zmiany jakie z biegiem stron w nich zachodziły. Najbardziej widoczne było to chyba w osobie głównego bohatera, który z każdą nowo poznaną osobą, dobrze wykonanym zdaniem, ukończonym Asem, przeistaczał się ze zwykłego taksówkarza w mądrego młodego człowieka, wrażliwego na ludzką krzywdę i to co dzieje się dookoła. Pod koniec książki ze starego Eda Kennedy'ego nie został nawet ślad. Zastąpił go ktoś inny, o wiele lepszy. Spodobało mi się, że mogłam poznać tego chłopaka od podstaw, mieć wgląd w jego przeszłość, kiedy jeszcze nie był nikim wyjątkowym, teraźniejszość, kiedy dopiero się w tę osobę zmieniał, a także przyszłość, w której już był "kimś". Dzięki temu wytworzyła się między nami specyficzna więź, która sprawiła, że poznawanie wszystkich wydarzeń właśnie z jego perspektywy nabrało zupełnie nowego znaczenia. Jak dla mnie jest to jedna z najlepiej wykreowanych postaci.
Lektura tej książki dostarczyła mi naprawdę wielu emocji. Potrafiła mną wstrząsnąć, miejscami wzruszyć, a także czegoś nauczyć. Podobała mi się tajemnica tak misternie pielęgnowana przez autora przez niemal całą książkę i podobało mi się to, że nie została ona do końca wyjaśniona. Podobali mi się bohaterowie i realizm, który bił od nich na każdym kroku. Markus Zusak ukazał ludzi takimi jakimi są naprawdę, z ich wszystkimi problemami i trudnościami, jakie spotykają na swojej drodze, ale także dobro i wewnętrzne piękno, które każdy ma w sobie. Wraz z głównym bohaterem poznawaliśmy ich historie. Niektóre były wesołe, inne wstrząsające, poruszające, ściskające za serce, czy brutalne. Przy jednych wystarczył jeden, mały gest, aby zyskały szczęśliwe zakończenie, inne zaś dostarczyły o wiele więcej emocji i cierpienia. "Posłaniec" udowadnia, że nie ważne jak wiele błędów popełniliśmy w życiu, zawsze jest czas, aby to naprawić i zmienić na lepsze. Żyć pełnią życia, a jeśli mamy jakieś ograniczenia lub obawy - wyjść im na przeciw. Często to właśnie błahostki decydują o wszystkim, dlatego warto zwracać na nie uwagę, bo z czasem mogą zmienić się w coś naprawdę wielkiego.
Na samym początku miałam spore wątpliwości co do kreacji bohaterów przez pana Zusaka. Były one po prostu nudne i nie wyróżniały się z tłumu niczym szczególnym. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że właśnie takie miały być - zwykli ludzie, bez dodatków i sztucznych barwników, uosobienie przeciętności. Dzięki temu zabiegowi jeszcze wyraźniej podkreślone zostały zmiany jakie z biegiem stron w nich zachodziły. Najbardziej widoczne było to chyba w osobie głównego bohatera, który z każdą nowo poznaną osobą, dobrze wykonanym zdaniem, ukończonym Asem, przeistaczał się ze zwykłego taksówkarza w mądrego młodego człowieka, wrażliwego na ludzką krzywdę i to co dzieje się dookoła. Pod koniec książki ze starego Eda Kennedy'ego nie został nawet ślad. Zastąpił go ktoś inny, o wiele lepszy. Spodobało mi się, że mogłam poznać tego chłopaka od podstaw, mieć wgląd w jego przeszłość, kiedy jeszcze nie był nikim wyjątkowym, teraźniejszość, kiedy dopiero się w tę osobę zmieniał, a także przyszłość, w której już był "kimś". Dzięki temu wytworzyła się między nami specyficzna więź, która sprawiła, że poznawanie wszystkich wydarzeń właśnie z jego perspektywy nabrało zupełnie nowego znaczenia. Jak dla mnie jest to jedna z najlepiej wykreowanych postaci.
"Wielkie rzeczy to czasem drobiazgi, które zostały zauważone."
Lektura tej książki dostarczyła mi naprawdę wielu emocji. Potrafiła mną wstrząsnąć, miejscami wzruszyć, a także czegoś nauczyć. Podobała mi się tajemnica tak misternie pielęgnowana przez autora przez niemal całą książkę i podobało mi się to, że nie została ona do końca wyjaśniona. Podobali mi się bohaterowie i realizm, który bił od nich na każdym kroku. Markus Zusak ukazał ludzi takimi jakimi są naprawdę, z ich wszystkimi problemami i trudnościami, jakie spotykają na swojej drodze, ale także dobro i wewnętrzne piękno, które każdy ma w sobie. Wraz z głównym bohaterem poznawaliśmy ich historie. Niektóre były wesołe, inne wstrząsające, poruszające, ściskające za serce, czy brutalne. Przy jednych wystarczył jeden, mały gest, aby zyskały szczęśliwe zakończenie, inne zaś dostarczyły o wiele więcej emocji i cierpienia. "Posłaniec" udowadnia, że nie ważne jak wiele błędów popełniliśmy w życiu, zawsze jest czas, aby to naprawić i zmienić na lepsze. Żyć pełnią życia, a jeśli mamy jakieś ograniczenia lub obawy - wyjść im na przeciw. Często to właśnie błahostki decydują o wszystkim, dlatego warto zwracać na nie uwagę, bo z czasem mogą zmienić się w coś naprawdę wielkiego.
"Czasem ludzie są piękni.
Nie z wyglądu.
Nie w tym, co mówią.
W tym, kim są."
Moja ocena: 8/10
Pozdrawiam Was serdecznie :*
Ola
Może się kiedyś do niej zabiorę :)
OdpowiedzUsuńJest tylu wielkich autorów, których książkami się zachwycałam, ale nigdy nie sięgnęłam po kolejne ich utwory. Nie wiem dlaczego. Sprawiłaś, że zaczęłam się nad tym zastanawiać. Dziękuję.
OdpowiedzUsuń~Księżycowa Pani
A wiesz, że ja ciągle uciekam przed Złodziejką, nie wiem czemu, bo wszyscy ją chwalą i nie znalazłam nawet jednej negatywnej recenzji. Być może Zusak kupi też moje serce.
OdpowiedzUsuńJa przy "Złodziejce" chyba najbardziej bałam się samej tematyki. Książki historyczne to nie moje klimaty, a II wojna światowa to już w ogóle. Mimo to sięgnęłam i na pewno nie żałuję :)
UsuńZłodziejki książek nie czytałam, bo jakoś mnie nie interesuje zbytnio, ale po Posłańca chętnie bym sięgnęła, bo skoro potrafi tak wzruszyć i dostarczyć tylu emocji, nie mogę przejść obok niej obojętnie.
OdpowiedzUsuńJa kocham tę książkę, podobała mi się chyba jeszcze bardziej niż Złodziejka. Łezki pojawiły się w dwóch momentach - UWAGA SPOILERY NIE CZYTAJ DALEJ TEGO KOMENTARZA - kiedy Ed kupił też samotnej kobiecie z dziećmi lody (moja ukochana scena) i kiedy okazało się, że Marv jest ojcem:)
OdpowiedzUsuńTak! A szczególnie moment, kiedy bawił się z córeczką na placu zabaw. Kocham ten fragment <3
UsuńJa też! Posłaniec pełen jest właśnie takich scen - wyrwanych z codzienności, pozornie mało ważnych, ale jakże pięknych i wzruszających:)
UsuńMuszę przeczytać ,,Złodziejkę: i ,,Posłańca" :)
OdpowiedzUsuńTylko nie wiem za co zabrać się najpierw :)
Kocham Złodziejkę, dlatego muszę jak najszybciej sięgnąć po Posłańca, szczególnie po Twojej recenzji :)
OdpowiedzUsuńTak naprawdę słabo ją pamiętam, złodziejke przeczytałam jakieś trzy lata temu, posłańca- może dwa? Zapamiętałam że bardzo mi się podobała, miała dosyć wyjątkowy klimat, oni przesyłali mu te karty, on miał tą swoją przyjaciółkę, dał biegającej dziewczynie puste pudełko po butach...z całą pewnością było warto ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuń''Złodziejka książek'' to jedna z moich najukochańszych książek i baardzo często wracam do niektórych cytatów czy fragmentów z tej powieści. Niedawno oglądałam film i mogłam zobaczyć na nowo tę historię, chociaż chciałabym ją w końcu przeczytać od początku do końca jeszcze raz. Dlatego też jestem baardzo ciekawa ''Posłańca'', którego właśnie zrecenzowałaś. Chociaż też się obawiam, że nie sprosta moim dziwnych oczekiwaniom, ale jak widzę Tobie się spodobał, więc mam nadzieję, że mi też. :) I super, że ma jakieś przesłanie <3
OdpowiedzUsuń