piątek, 5 września 2014

Dawno, dawno temu - w blasku fleszy...






Tytuł: Rywalki
Tytuł oryginału: The Selection
Autor: Kiera Cass
Ilość stron: 335
Wydawnictwo: Jaguar







Nad 35 dziewczynami, obywatelkami młodego państwa Illei, wisi perspektywa iście świetlanej przyszłości. Zostały one bowiem wybrane do Eliminacji i zawalczą o serce przyszłego następcy tronu - księcia Maxona. Jedną z nich jest America Singer, piątka należąca do kasty artystów, z pozoru zwykła dziewczyna. Jednak ma ona pewien sekret. Od ponad dwóch lat potajemnie spotyka się z Aspenem - chłopakiem z sąsiedztwa. Jest on jednak szóstką, a więc o klasę niżej od swojej ukochanej, co oznacza, że ich związek zdecydowanie nie spotkałby się z aprobatą reszty społeczeństwa, co więcej - ujawniony mógłby przysporzyć im poważnych kłopotów. Kiedy przychodzi oficjalny list, Ami zdecydowanie nie jest zachwycona perspektywą rozłąki z ukochanym, jednak doskonale wie, że udział w Eliminacjach bardzo pomógłby jej rodzinie w wiązaniu końca z końcem. Kiedy jednak spotyka księcia Maxona całe jej życie staje na głowie, a ona sama zdaje sobie sprawę, że wcale nie chce opuszczać pałacu. Co zrobi, kiedy korona, której nigdy nie pragnęła będzie na wyciągnięcie ręki?

„Czasami, aby coś ukryć, najlepiej robić to na oczach wszystkich.”

Chyba każda mała dziewczynka zapytana o to kim chce zostać gdy dorośnie, pomiędzy zawodami aktorek, modelek, piosenkarek i weterynarzy wymieniała także bycie księżniczką. No bo która z nas chociaż przez chwilę nie chciała nią być? Nosić piękne suknie, mieszkać w pałacu, no i oczywiście mieć swojego własnego księcia z bajki. Takiego, który w razie potrzeby przybędzie na białym rumaku i uratuje nas z opresji. Dzięki książce "Rywalki" Kiery Cass chociaż na te kilka godzin mogłam do tych czasów powrócić i rozkoszować się chwilami błogiej przyjemności, za co już na wstępie chciałabym jej serdecznie podziękować. Bo świat, który został wykreowany przez autorkę w tej powieści jest magiczny. Magiczny, bajkowy i przyznaję, także trochę nierealny, jednak nie mogę uznać tego za jego wadę. Myślę, że każdemu z nas od czasu do czasu przyda się taka chwila kompletnego oderwania od rzeczywistości i zagłębienia się w krainie marzeń, co w moim wypadku stało się właśnie dzięki lekturze "Rywalek".

Całą historię poznajemy z perspektywy Ameriki, drobnej, rudowłosej dziewczyny z niemal marginesu swojego społeczeństwa. Muszę przyznać, że wykreowana została ona naprawdę ciekawie i zapałałam do niej swego rodzaju sympatią mimo, że na co dzień nie gustuję w miłych, uległych i cnotliwych kruszynkach. Może było to spowodowane uporem i odwagą jaka od początku w niej drzemała, ale główna bohaterka zdecydowanie zyskała w moich oczach. Co prawda ma ona skłonności do dramatyzowania i zbyt częstego zalewania się łzami, jednak coś czuję, że Ami zdoła jeszcze udowodnić na co ją stać i pokazać pazurki :) Za to Aspen i Maxon to zupełnie inna historia. Jak na mój gust są to charaktery typowych książkowych przystojniaków i mimo, że żadnego z nich nie obdarzyłam szczególnymi względami, to ten drugi mimo wszystko przekonał mnie do siebie swoją nieśmiałością i niepewnością w stosunkach z kobietami. Było to naprawdę urocze :) Za to inne postaci wcale nie przykuły mojej uwagi i wydały mi się wyjątkowo nudne i papierowe. Co najwyżej po kilka cech charakteru i żadnych elementów szczególnie przykuwających uwagę. Ale czego tu się spodziewać po postaciach niemal epizodycznych?

Pomysł osadzenia akcji powieści w dystopijnym świecie, po licznych konfliktach i przejściu 4 wojen światowych był naprawdę świetnym zabiegiem. Sprowadziło mnie to na ziemię i sprawiło, że na wydarzenia rozgrywane w książce spojrzałam z zupełnie innej perspektywy. Już nie postrzegałam ich jako rozmytych, jakby odległych w czasie, tylko w końcu poczułam, że rozgrywają się one tutaj - na Ziemi. Podział na klasy, to kwestia dyskusyjna i do końca nie potrafię zdecydować, czy na pewno przypadła mi ona do gustu, jednak w tym wypadku nie było innego sposobu na ukazanie różnic między poszczególnymi sferami życia ludzi w Illei, i ja to rozumiem. Z przyjemnością wczytywałam się w historię nowego państwa i wydarzenia, które zadecydwały o tym, że wygląda ono teraz tak, a nie inaczej. Nawet sama idea Eliminacji wyjaśniona została dość sensownie, za co autorce należy się kolejny plus, ponieważ nie znalazłam tu żadnych niespójności, co w dużym stopniu tyczyło się np. "Niezgodnej". Widać, że pani Cass miała od początku plan na świat swojej powieści i bardzo to doceniam.

Styl pisania jest do bólu prosty, jednak jest to już standard przy dzisiejszych książkach skierowanych do młodzieży. Ma się czytać po prostu szybko i przyjemnie, a nie zawracać sobie głowę zbędnymi ozdobnikami. I tak właśnie było, bo co jak co, ale braku umiejętności pisarskich to pani Cass nie można zarzucić. Autorka wie jak zaciekawić czytelnika, bezpiecznie dozuje napięcie i mimo, że w książce nie znalazły się żadne wydarzenia, które wgniotłyby mnie w fotel to z niecierpliwością poznawałam kolejne i kolejne, aż doszłam do końca. Na samym początku obawiałam się, że historia ta okaże się schematyczna, przesłodzona i pełna niepotrzebnego patosu. No bo jakby na to nie patrzeć "Rywalki" były, są i będą historią rodem z "Kopciuszka" i innych bajek Disney'a i takich porównań w żaden sposób uniknąć się nie da, jednak wplecione w książkę polityka, ekonomia, toczone wojny, kryzys oraz po części historia państwa okazały się przydatnym i udanym dopełnieniem całości.

No i ostatecznie nie wiem jak mam odnieść się do "Rywalek". Na pewno jest to bardzo dobra pozycja na chwile wytchnienia po pracy, czy szkole i miło spędzony wolny czas... ale nic więcej. Nie jest to zbyt ambitne dzieło, nie znajdziecie tutaj poruszającego przesłania, które zmieni losy świata, ani ważnych prawd życiowych, których tak często szuka się teraz w młodzieżówkach. Jest to po prostu historia dziewczyny "z ludu", która dostała niepowtarzalną szansę zostania księżniczką i zasmakowania trochę dworskiego życia. Niektórym może wydawać się infantylna i głupia, i może po części mają rację, ale mnie naprawdę się spodobała. Autorka swoją baśniowa opowieścią obudziła we mnie moje wewnętrzne dziecko, co sprawiło, że kompletnie zakochałam się w tej historii. Na tyle, aby w te pędy pobiec do koleżanki i pożyczyć od niej drugą część. Tak więc, czy warto? Moim zdaniem tak, ale ostateczną decyzję musicie podjąć sami.

Moja ocena: 7/10



Pozdrawiam Was serdecznie :*
Ola

20 komentarzy:

  1. Ja, niestety, podziękuję. Czytałam już na wielu innych blogach,że świat przedstawiony przez autorkę jest niedopracowany, że sama główna bohaterka mocno irytuje. I choć jestem przekonana, że gdy będę miała okazję książkę przeczytać, to jak najbardziej to zrobię z czystej ciekawości, to zakup jednak zdecydowanie sobie podaruję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz całkowitą rację. Prawdopodobnie gdyby moja koleżanka nie miała obu części w swojej biblioteczce także nie sięgnęłabym po tę serię. Może i w pierwszej części nie jest to aż tak widoczne, ale juz później Ami zachowuje się nie do zniesienia! Ale takie wywody zostawię sobie na kolejną recenzję ;)

      Usuń
  2. Przeczytałam tę część - mi się spodobała!
    Teraz czekam na Elitę, a ostatecznie na Jedyną, czyli trzeba znaleźć czas :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja słyszałam o tej serii bardzo dużo dobrego. Mówisz, że nie jest nad wyraz ambitna - może jest po prostu skierowana do tych młodszych czytelników, zamiast sławetnego Zmierzchu. Poza tym, ostatnimi czasy, pojawia się na rynku strasznie dużo tych różnych pozycji NA z przesłaniem, chociażby Green. I czasem te tematy są ciężkie i nie zawsze mam ochotę się w nie zagłębiać. Poza tym, nie wiadomo, w jakim wieku ludzie to czytają i czy wgl odbiorą to przesłanie prawidłowo. Więc wydaje mi się, że oprócz tych książek "zmieniających losy świata", czasem warto jest też sięgnąć po pozycję, która po prostu opowiada jakąś historię, bez żadnych ukrytych znaczeń :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! W 100% się z tobą zgadzam! Czasem potrzebujemy trochę odpocząć od tych powieści "z morałem", którymi tak licznie zasypują nas ostatnio autorzy, a prawdę powiedziawszy nawet w nich nie da się uniknąć coraz częściej powielanych schematów. Greena do tego nie mieszam, bo jego książki naprawdę uwielbiam i był on jednym z pierwszych autorów NA jakich czytałam, ale inni? New Adult tu, New Adult tam i ogrom nastolatków z problemami i ciężką przeszłością. Ile można?!

      Usuń
    2. Czekam na Edwarda z problemami dentystycznymi i Bellę uczęszczającą do logopedy ze względu na wiecznie niedomknięte usta. Czuję w tym moc. Będzie bestseller

      Usuń
    3. Hahaha xD Z tego co wiem, parodia "Zmierzchu" miała już okazję ujrzeć światło dzienne i nie spotkała się z aprobatą czytelników. Ponoć była po prostu zła - nawet jak na parodię, więc nie wiem co wyszłoby z tego tym razem ;)

      Usuń
    4. Taaaak, wiem coś o tym. Miałam okazję zapoznać się z parodiami. I książkowymi i filmowymi.

      Usuń
  4. Mnie do tej serii jakoś nie ciągnie, choć na pewno kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam jakiś czas temu i ze swojej strony "Elitę" mogę polecić. Może nie jest to literatura najwyższych lotów, ale podobała mi się :)

    im-bookworm.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Elita jest nieco lepsza, przynajmniej coś się w niej dzieje. Jednak poza magiczną, bajkową atmosferą nie ma plusów..

    OdpowiedzUsuń
  7. szkoda, że książka nie jest napisana bardziej poetycko. :/
    jakoś nie mam na nią ochoty. :)
    odstraszają mnie wszystkie nieciekawe recenzje na jej temat. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie każda książka musi być perełką, a ta chyba z przymrużeniem oka, może się nadać na nadchodzące jesienne wieczory :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Owszem, książka nie jest ambitnym dziełem, ale i tak jest świetna, bo po prostu ma w sobie to coś! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Na pewno warto przeczytać drugą i trzecią część, dlaczego? Są trochę lepsze niż pierwsza, zresztą osobiście nie lubię niedokończonych historii. Aczkolwiek "Rywalki" są dobrym przykładem na zepsucie w miarę dobrego pomysłu, szkoda.
    Pozdrawiam
    http://artemis-shelf.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Za każdym razem, kiedy słyszę "Rywalki" czuję się bardzo wyobcowana - nie przeczytałam do tej pory, a wszyscy wokół mnie trąbią i zachwalają tę książkę. Jest to chyba pierwsza opinia, która nie opisuje tej pozycji w samych superlatywach. No cóż, na pewno sięgnę, ale póki co obiecałam sobie, że żadnych książek aż do Targów w Krakowie kupować nie będę (chyba, że recenzenckie :P) i mam nadzieję dotrzymać słowa ;)

    Pozdrawiam!
    http://faaantasyworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha wygląda na to, że wybrałyśmy sobie dokładnie takie samo postanowienie ;) Czyli mam rozumieć, że widzimy się na Targach? Już nie mogę się doczekać! :3

      Usuń
    2. Widzimy, widzimy! :D Musimy koniecznie! ;) Ja też - odliczam już dni do wyjazdu xD

      Usuń
    3. Myślę, że dobra sposobność będzie na zjeździe blogerów książkowych. Normalnie umieram z ciekawości kto się tam pojawi! Do zobaczenia w takim razie :)

      Usuń
  12. Heeej! Los chciał, że się tutaj znalazłam, więc zostawiam ślad.
    Książkę czytałam niedawno i bardzo mi się spodobała, choć muszę przyznać, że oczekiwałam czegoś innego. Bardziej... głębokiego? Jakiegoś przesłania? Ale zgodzę się z tobą, że warto przeczytać i i tak mam zamiar wziąść się za dwie kolene części ;)
    Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń

Podobał Ci się post? Chcesz na coś zwrócić uwagę? Napisz o tym w komentarzu! Wiedz, że wszystkie sprawiają mi ogromną radość i w miarę możliwości na każdy staram się odpowiedzieć :) Do dzieła!