sobota, 16 listopada 2013

Alchemia miłości - Eve Edwards




Tytuł: Alchemia miłości
Tytuł oryginału: The Other Countess
Autor: Eve Edwards
Ilość stron: 384
Wydawnictwo: Literacki Egmont








Ellie nie wspomina zbyt dobrze swojego ostatniego spotkania z Willem. Została wtedy osobiście przez niego wyrzucona na bruk wraz ze swoim szalonym ojcem ogarniętym manią stworzenia złota z ołowiu. Od tamtej pory dziewczyna błąkała się po kraju nigdzie nie zagrzewając miejsca. W końcu po czterech latach trafia na dwór lorda Mountjoya, który zdaje się podzielać alchemiczne pasje jej ojca. Wszystko zaczyna się układać i kiedy Ellie niemal zapomina o niemiłym incydencie z przed lat, dochodzi do kolejnego spotkania z hrabią Dorset. Will z początku nie poznaje Ellie i próbuje zabiegać o jej względy, mimo, że przybył na dwór z określoną misją. Ma znaleźć sobie bogatą żonę, która podniosłaby jego ród z upadku. Idealną kandydatką wydaje się być lady Jane, ale Will nie może przestać myśleć o Ellie, która nie ma do zaoferowania nic poza bezwartościowym hiszpańskim tytułem. Sama zainteresowana stara się znienawidzić hrabię rozdrapując dawne rany. Jednak ich drogi już się skrzyżowały, a ich samych zdążyła połączyć jakaś miłosna alchemia.

Nigdy nie darzyłam szczególną sympatią literatury historycznej i gdyby wcześniej ktoś powiedział mi, że będę wprost zaczytywała się w książce o takiej właśnie tematyce chyba wybuchnęłabym śmiechem. Ogólnie rzecz biorąc nie mam nic przeciwko historii, ale zostałam przyzwyczajona do uczenia się suchych faktów, które same w sobie nie są jakieś bardzo interesujące. Wystarczy już, że trzeba słuchać o tym wszystkim w szkole, a dodatkowe czytanie o nich w domu nie jest zbyt atrakcyjną propozycją spędzania wolnego czasu. Ostatnio jednak staram się poszerzać horyzonty odnośnie książek, które czytam, dlatego postanowiłam się przełamać. Z tyłu okładki można było wyczytać, że Eve Edwards włożyła naprawdę wiele pracy, aby idealnie odwzorować niepowtarzalny klimat XVI-wiecznej Anglii. Chodziła na przyjęcia w stylu elżbietańskim i zgłębiała największe tajemnice ówczesnych dworów. To wyczyn godny podziwu i naśladowania, bo każdy autor powinien wiedzieć jak najwięcej na temat, o którym pisze, zwłaszcza jeśli chodzi o powieści historyczne. Niestety niektórym brak takiego zaangażowania i wiele książek jest zupełnie niezgodnych z prawdą.

Czasy Tudorów to zdecydowanie moje klimaty, dlatego z chęcią sięgnęłam po książkę, która dotyczyła czegoś co stosunkowo znałam i lubiłam. Tutaj na salonach rządziły piękne suknie i kryształowe kieliszki wypełnione najlepszymi trunkami, a żeby utrzymać się na swojej pozycji trzeba było mieć wpływowe znajomości, chociaż nigdy nie było wiadomo, czy pozorny sojusznik nie wbije ci noża w plecy. To właśnie świat pełen intryg, kłamstw i gorących romansów oraz realizm z którym autorka to wszystko opisała były największym plusem tej książki. Pani Edwards starała się przedstawić wszystko w dość współczesny sposób, aby treść dotarła do większego grona odbiorców, co z pewnością jej się udało. Jej styl pisania jest bardzo lekki, ale nie zabrakło zwrotów i zawiłości językowych, które były charakterystyczne dla tego okresu. Nie uważam się za pustą nastolatkę, która podnieca się byle jakim romansidłem, ale skłamałabym gdybym napisała, że ich nie czytam. Płeć piękna słynie ze słabości do pięknych historii miłosnych z widowiskowym "Happy End'em", a "Alchemia miłości" z pewnością do nich należy. Jednak ta książka jest inna niż wszystkie dookoła. Jest romantyczna i urocza, ale nie pozbawiona zupełnie pikantnych szczegółów. Tym sposobem mamy służące sypiającą ze swoimi panami i szlachcianki ukrywające utratę cnoty z przypadkowym mężczyzną.

Ellie i Will to zdecydowanie jedna z najlepszych par w tej książce. W tym przypadku idealnie sprawdza się powiedzenie "Przeciwieństwa się przyciągają". Ona jest wesoła i zadziorna, a on spokojny i opanowany. Ich charaktery zostały wykreowane tak, aby na początku nie za bardzo ich do siebie ciągnęło. Tak z resztą było. Zabawne riposty Ellie nie raz podcięły zakochanemu Willowi skrzydła, a mnie uśmiech nie schodził z twarzy kiedy czytałam ich wspólne sceny. Ich uczucie było budowane powoli, ale kiedy już rozkwitło to na dobre. Nie da się nie pokochać tych dwojga od pierwszych stron książki.

Inni bohaterowie także budzili moją sympatię. Moimi ulubieńcami zaraz po Ellie byli hrabina Dorset - matka Willa, która przyprawiała mnie o dobry humor swoim nastawieniem do życia, a także James jego brat. Na uwagę zasługuje też lady Jane. Na początku spodziewałam się, że zostanie ona wykreowana na wredną jędzę, która będzie chciała namieszać w związku głównych bohaterów, ale najwidoczniej autorka miała co do niej inne plany. Była to piękna, bogata szlachcianka, spragniona prawdziwej miłości. Przyjaźń jaka połączyła ja i Ellie była prawdziwa i z pewnością nie ułatwiło to Willowi wyboru. Sytuacja, w której została postawiona budziła raczej litość i żal niźli złość, dlatego zakończenie jej historii było dla mnie wielkim zaskoczeniem i pod tym względem trochę się zawiodłam.

Nie spodziewałam się, że "Alchemia miłości" aż tak mi się spodoba. Z jednej strony cieszyłam się, że porwała mnie ona do swojego świata już po pierwszych kilku stronach, ale z drugiej żałuję, że nasza przygoda trwała tak krótko, bo niecałe dwa dni. Smutno mi, że tak szybko musiałam rozstać się z bohaterami, o których mogłabym czytać bez końca. Zostaje mi chyba tylko sięgnąć po drugą część cyklu, która miała swoją premierę przed tygodniem. Jestem niezmiernie ciekawa jak tym razem autorka pokieruje losami bohaterów. Mimo, że nie czytałam jeszcze żadnej recenzji "Demonów miłości" to w głębi serca liczę na rozwinięcie wątku Jane i Jamesa, bo zapowiada się on bardzo ciekawie.

Moja ocena: 7/10
Całusy ;***
Ola

2 komentarze:

  1. Nie czytałam, ale chętnie sięgnę! :) mam ambitne plany zabrania się za tego typu literaturę, chociaż na razie jakoś żadna taka pozycja nie przypadła mi do gustu przynaniej po opisie ;) Pozdrawiam! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy to moje klimaty - ale skoro Ty też nie lubiłaś powieści historycznych, a ta Cię wciągnęła, to może kiedyś również się za nią zabiorę ;)

    OdpowiedzUsuń

Podobał Ci się post? Chcesz na coś zwrócić uwagę? Napisz o tym w komentarzu! Wiedz, że wszystkie sprawiają mi ogromną radość i w miarę możliwości na każdy staram się odpowiedzieć :) Do dzieła!