środa, 11 lutego 2015

Za kulisami Eliminacji (Książę i Gwardzista)




Tytuł: Książę i Gwardzista
Tytuł oryginału: The Selection Stories, The Prince & Guard
Autor: Kiera Cass
Ilość stron: 220
Wydawnictwo: Jaguar








Wszelkiego rodzaju dodatki do serii to taki specyficzny typ literatury, który może i przyjemnie się czyta, ale nie wprowadzają do fabuły całej serii takiego zamieszania, aby każdy nabrał ochoty pognania do księgarni i zakupienia ich w trybie natychmiastowym. Właściwie to nie wprowadzają ŻADNEGO zamieszania, bo takie dodatki prostu nie mają prawa ingerować bezpośrednio w akcję. Właśnie z tego powodu traktuję je względnie obojętnie i nie widzę większego sensu w ich kupowaniu (ani prawdę mówiąc wydawaniu). Wiecie, ten cały marketing, nakręcanie medialnego szumu wokół danej serii, aż w końcu po prostu chęć zarobienia i naciągnięcia czytelnika na coś co w ogóle nie jest mu do szczęścia potrzebne, to nie dla mnie. No ale jak nadarza się okazja, to czemu by nie skorzystać? Tym sposobem w moje ręce trafił "Książę i Gwardzista". Jak wypadł on na tle mocno średniej "Selekcji"? No cóż, również mocno średnio.

Cała książka podzielona jest na trzy części. Dwie pierwsze to krótkie nowelki, opisane z perspektywy kolejno Maxona i Aspena, czyli jakby na to nie patrzeć postaci dość ważnych dla całych serii. Właśnie ze względu na narratorów, a także reklamowanie przedstawionych wydarzeń jako tych "zza kulis" Eliminacji, zainteresowałam się nimi i byłam niezwykle ciekawa jakich faktów nie ujawniła autorka podczas pisania "Selekcji". Później znaleźć możemy także krótkie dodatki do "Rywalek" i "Elity" o których w kilku słowach wypowiem się na końcu.

Pierwsze opowiadanie pt. "Książę" jak sama nazwa wskazuje opisane jest z perspektywy Maxona. Na jego przeczytaniu szczególnie mi zależało, gdyż po opisie z tyłu okładki zakładałam, że czas akcji cofnie się dość znacząco do tego sprzed Eliminacji. Wymieniona zostaje także osoba Daphne, przyjaciółki młodego księcia, która miałaby być jakoby jego pierwszą miłością. Niestety na obietnicach się skończyło, bo tak naprawdę jedynie kilkanaście pierwszych stron poświęconych jest życiu Maxona przed przyjazdem dziewcząt, a tajemnicza Daphne pojawia się w uwaga.... jednej scenie! Już dawno tak bardzo nie zawiodłam się na obietnicach wydawcy, a uczucie, że zostałam oszukana prześladowało mnie do samego końca. Mimo to samo opowiadanie czytało mi się bardzo przyjemnie. Autorce nie udało się jednak mnie zaskoczyć i po jakimś czasie po prostu zaczęłam się nudzić. W "Rywalkach" darzyyłam Maxona wielką sympatią, która później niestety znacznie zmalała, dlatego miło było wrócić choć na chwilę do tych przyjemnych momentów.

Wielkim zaskoczeniem okazało się dla mnie jednak drugie opowiadanie, czyli "Gwardzista". Jego narratorem jest Aspen, do którego nigdy nie pałałam szczególnym uczuciem, wręcz przeciwnie, wydawał mi się postacią bardzo płytką i samolubną. W tej nowelce jego postać ukazana jest w zupełnie innym świetle, a spod maski obojętności wyłonił się odważny i sprawiedliwy gwardzista, który rzetelnie wypełnia swoje obowiązki, pozostając przy tym jednak człowiekiem, a także oddanym i wiernym przyjacielem. Nie spodziewałam się, że moje nastawienie do niego zmieni się aż tak bardzo. Całe opowiadanie oceniam jak najbardziej na plus, dowiedziałam się kilku rzeczy, o których nie wspomniano w "Elicie", było także o wiele więcej akcji, a wydarzenia nie były skrócone aż tak bardzo jak w poprzednim opowiadaniu.

Pozostaje także kwestia wspomnianych dodatków do serii, czyli m.in. wywiadu z autorką, listy wszystkich kandydatek, drzewa genealogicznego, czy oficjalnego soundtracku do "Rywalek" i "Elity". O ile sam wywiad można od biedy uznać za ciekawy i w miarę pomocny, o tyle całej reszty już nie. Lista kandydatek okazała się zupełnie bezużyteczna, ponieważ już po skończeniu pierwszej części nie pamiętałam połowy z tych nazwisk, a co dopiero teraz, kiedy wypadałoby przyporządkować je do konkretnych postaci. Drzewa genealogiczne Ameriki, czy Maxona może i były dobrym pomysłem, ale nie za bardzo rozumiem po co się tam znalazły. To samo tyczy się soundtracku, który podczas czytania poszczególnych tomów może i byłby ciekawym uzupełnieniem, ale po skończeniu całej serii jego koncepcja po prostu upada.

Ciężko mi jest ocenić ten dodatek. Nowelki w nim zawarte może i czytało się przyjemnie, ale nie wnosiły prawie niczego nowego do ogólnego postrzegania przeze mnie serii, a dodatki zamieszczone na samym końcu sprawiają wrażenie wymyślonych i dodanych na siłę. Nie uważam tej pozycji za coś obowiązkowego do czytania, nawet jeśli całą serię "Selekcja" macie już za sobą. No chyba, że jesteście jej wielkimi fanami, ale wtedy ja nie za bardzo Wam pomogę, gdyż osobiście zdecydowanie to takich osób nie należę. Czy więc polecam? Jest o wiele więcej książek, na które nie szkoda byłoby mi pieniędzy, dlatego po głębszym zastanowieniu muszę powiedzieć NIE.

Moja ocena: 5/10



Pozdrawiam Was serdecznie :*
Ola

17 komentarzy:

  1. Ja nie znoszę takich dodatków. Uważam, że jest to naciąganie czytelnika na kasę. Takie coś powinno znajdować się w powieści, a nie za "dodatkowa opłatą".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie się zgadzam! Takie dodatki to czysta komercja, która nic nie wnosi do życia czytelnika. A umieszczanie ich w samych powieściach, muszę przyznać, że pomysłem jest świetnym. Nie patrzyłam na to z tej strony ;)

      Usuń
  2. Elżbieta ma trochę racji, choć z drugiej strony, jeśli książka cieszy się powodzeniem, to zazwyczaj czytelnicy pragną jak najwięcej i cieszą ich takie dodatki. Ogólnie jednak nie mogę przekonać się do tej serii, więc chwilowo nie sięgnę :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może gdybym była tą serią naprawdę zachwycona, gdyby rzeczywiście coś zmieniła w moim życiu, albo chociaż była tak dobra, że nie chciałabym opuszczać świata stworzonego przez autora. Niestety "Selekcja" nie spełnia żadnego z powyższych kryteriów, więc siłą rzeczy dodatek raczej miał marne szanse, żeby mnie zachwycić.

      Usuń
  3. Ta seria jeszcze przede mną, chociaż nie wiem, czy aż tak szybko po nią sięgnę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie warto się z nią spieszyć. Nie jest to żadne arcydzieło. Ja sama sięgnęłam po nią kiedy cały ten szum zaczął się już uspokajać, więc spokojnie, zdążysz jeszcze wyrobić sobie na jej temat zdanie :)

      Usuń
  4. Co to tej serii to muszę się przyznać, że jedynie przeczytałam ''Rywalki'', a pomimo tego, że ciągle sobie obiecuję, że do niej powrócę, nadal nie mogę się przemóc. Tego dodatku to raczej na pewno nie przeczytam, nawet jeśli uporam się z ''Elitą'' i ''Jedyną''.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli "Rywalki" cię nie zachwyciły to z czytaniem kolejnych części naprawdę nie ma się co spieszyć. Ja osobiście niesamowicie zawiodłam się na "Elicie", a po "Jedyną" sięgnęłam praktycznie tylko z chęci dokończenia serii. Mimo wszystko mam nadzieję, że nie przeżyjesz aż tak dużego rozczarowania ;)

      Usuń
  5. Szczerze mówiąc, to dodatki mnie nie interesują. Chyba że akurat stanową one część serii, którą pokochałam, to wtedy mogę się skusić. Jednak widać, że to trochę skok na kasę - nagłe wydawanie miliona nowelek, gdy seria teoretycznie jest zakończona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie! Dodatki nie są praktycznie do niczego potrzebne i nawet jeśli seria bardzo nam się podoba, to nie mamy przymusu ich czytać, bo nie wpływają na całą fabułę. Tak jak napisałaś - czysty marketing i skok na kasę, a to nigdy nie jest lubiane :/

      Usuń
  6. Całą serię mam już za sobą i nie czuje potrzeby czytania tego dodatku. Myślę, że to trochę naciągane, bo skoro były już te 3 części, to nie dało się np. w każdej z nich zamieścić ich soundtrack? Takie to...bezmyślne?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nawet nie chodzi o to, żeby zamieszczać te dodatki w osobnych tomach (co swoją drogą jest bardzo dobrym rozwiązaniem i dziwię się, że wydawnictwa tego nie robią). "Książę i Gwardzista" to z założenia dodatek do pierwszej i drugiej części, więc wydawanie jej po ukazaniu się "Jedynej" po prostu mija się z celem :/

      Usuń
  7. Dla samego wywiadu nie będę książki kupować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to nawet ten wiwiad nie był jakoś szczególnie interesujący, ot zwykłe pytania do autorki. Wspomniałam o nim, głównie ze względu na to, że była to jedna z nielicznych dobrych stron tego dodatku. Samą książkę można z całą pewnością sobie odpuścić ;)

      Usuń
  8. Serię zaczęłam, przeczytałam już jakiś czas temu dwie pierwsze części i chociaż nie są to jedne z bardziej ambitnych książek, to mimo wszystko, muszę przyznać, że wciągają :) "Jedyną" zapewne także przeczytam, bo w końcu wypada dokończyć historię Ameriki i Maxona, zobaczę jak to będzie z dodatkiem... Z jednej strony, z Twojej opinii jasno wynika, że raczej nie warto, z drugiej, mimo wszystko chciałabym dać mu szansę :)

    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki, abyś po skończeniu całej serii nie była aż tak bardzo rozczarowana jak ja, ale naprawdę, jeśli nie jesteś wielką fanką tej serii (a wiem, że nie) to "Księcia i Gwardzistę" z powodzeniem możesz sobie odpuścić. Nie ma w niej nic odkrywczego ;)

      Usuń
  9. raczej odpuszczę sobie ten dodatek.
    Rywalki to bardzo ciekawa trylogia i nie chcę przez nowelę zepsuć sobie zdanie o tej serii ;)

    OdpowiedzUsuń

Podobał Ci się post? Chcesz na coś zwrócić uwagę? Napisz o tym w komentarzu! Wiedz, że wszystkie sprawiają mi ogromną radość i w miarę możliwości na każdy staram się odpowiedzieć :) Do dzieła!