Tytuł: Gra Endera
Tytuł oryginału: Ender's Game
Autor: Orson Scott Card
Ilość stron: 325
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Bardzo odległa przyszłość. Nad Ziemią krąży widmo zagłady przez straszliwych przybyszów z kosmosu zwanych "robalami". Ludziom udało się udaremnić już dwie ich inwazje, ale za trzecim razem może nie pójść tak łatwo. Z powodu przeludnienia rząd zaczyna kontrolować przyrost naturalny i uważnie obserwować wszystkie rodziny. Dzieci, które posiadają wyjątkowe cechy bądź zdolności, a mogłyby w przyszłości objąć wysokie stanowiska w wojsku i poprowadzić ludzką flotę ku zwycięstwu z najeźdźcą, odbierane są rodzinom i wysyłane do specjalnego ośrodka - Szkoły Bojowej, aby poddać je szkoleniu. Jednym z takich dzieci jest sześcioletni Ender Wiggin, w którym odkryto wielki potencjał i cechy prawdziwego dowódcy. To on może być ostatnią nadzieją ludzkości.
"Czasami na kłamstwach można polegać bardziej niż na prawdzie."Nigdy jakoś specjalnie nie ciągnęło mnie do książek Science Fiction i kiedy już musiałam po nie sięgnąć, bo np. była to szkolna lektura, robiłam to bardzo niechętnie. Nic więc dziwnego, że nie miałam okazji zapałać do nich jakimś głębszym uczuciem. Tak szczerze to po lekturze "Bajek robotów" Lema wręcz znienawidziłam ten gatunek i obiecałam sobie, że nigdy przenigdy do niego nie wrócę. U mnie jednak z dotrzymywaniem obietnic różnie bywa, dlatego po zobaczeniu bardzo obiecującego zwiastuna ekranizacji "Gry Endera" postanowiłam dać Sci-fi drugą szansę. Co z tego wynikło przeczytacie w tej recenzji :)
Zacznijmy może od tego, że kompletnie nie wiedziałam czego się po tej książce spodziewać. Zwracając uwagę na fakt, że tematy kosmitów, wojen galaktycznych, statków kosmicznych itp. nie należą do moich ulubionych postanowiłam nie pokładać w tej książce zbyt wielkich nadziei i po prostu gdyby mi się nie spodobała, uniknąć wielkiego rozczarowania. Czytając skupiałam się na innych ważnych dla mnie sprawach, czyli bohaterach, fabule, a także stylu pisania autora, bo to chyba on najbardziej mnie zaskoczył. Pierwsze wydanie "Gry Endera" ukazało się dość dawno, bo w 1985 r., mimo to język jakiego używa Orson Scott Card jest nie mniej, nie więcej, tylko bardzo współczesny. Nie wiem, czy to zasługa tłumacza, czy raczej wydawnictwa, ale niesamowicie mi się to spodobało.
Z opisu jasno wynika, że akcja książki będzie osadzona w wojennych realiach, ale bardzo ważnym elementem jest w niej psychologia. Zdecydowana większość bohaterów to dzieci, które odebrane rodzicom muszą same radzić sobie ze wszystkimi problemami. Na pomoc dorosłych, żyjących wraz z nimi w Szkole Bojowej nie mają raczej co liczyć. Wszystkie porachunki muszą załatwiać między sobą. Takie opuszczone, samotne, a do tego od samego początku wykorzystywane i okłamywane po kilku miesiącach były na skraju załamania nerwowego. Ich postawa i sposób radzenia sobie z przeciwnościami losu bardzo mi imponowały i obudziły ogromne pokłady współczucia. Jednak największym zaskoczeniem były dla mnie uczucia jakie otrzymywały one w zamian, a właściwie ich brak. Oziębłość i chłodny dystans, jaki dowódcy utrzymywali względem swoich podopiecznych napawał mnie strachem i równocześnie obrzydzeniem. Nie docierało do nich, że mimo swoich wyjątkowych zdolności kadeci w środku nadal pozostawali małymi dziećmi, które jak powietrza potrzebowały rodzinnego ciepła i miłości. Nie miały jednak szans go zaznać, bo w oczach swoich dowódców były tylko przedmiotami. Maszynami, które można wyszkolić i zaprogramować na zabijanie.
Wydanie jakie było dostępne w mojej bibliotece zostało rozszerzone o krótkie opowiadanie pt. "Chłopiec z Polski", które autor napisał ponoć z myślą specjalnie o polskich czytelnikach. Nie jestem do końca przekonana co do wiarygodności tej informacji, ale nie zmienia to faktu, że samo opowiadanie było bardzo miłą niespodzianką i ciekawym urozmaiceniem. Możemy dowiedzieć się z niego trochę o dzieciństwie rodziców głównego bohatera, a dokładniej jego ojca. Przeczytanie go trochę rozjaśniło mi umysł i lepiej mogłam zrozumieć niektóre wątki i zachowania pojawiające się już podczas czytanie "Gry Endera", dlatego serdecznie polecam zaznajomienie się z nim, jeszcze przed sięgnięciem po tę właściwą lekturę :)
Kiedy nad ludźmi zawisło widmo zagłady nie opuścili bezradnie rąk i nie czekali na rozwój wydarzeń, tylko chwytali się wszystkich metod, które w jakiś sposób mogły przedłużyć ich istnienie choć o kilka cennych dni. Wystarczy tylko wyobrazić sobie, jak bardzo musieli być zdesperowani, aby w jednej chwili zaryzykować wszystko o co walczyli przez tysiące lat i powierzyć losy świata grupce dzieci. Świadczy to tylko o ich niebywałej wytrwałości, determinacji i chęci do życia. Orson Scott Card w swojej powieści stworzył niesamowity, zaskakujący świat pełen niebezpieczeństw i brutalności, ale jednocześnie przepełniony nadzieją na lepsze jutro. "Gra Endera" poruszyła moje serce i mimo całej wojny i brutalności, napełniła mnie optymizmem. Jest to wspaniała opowieść o miłości, poświęceniu, trudnych wyborach i bardzo odważnych dzieciach, które za szybko musiały dorosnąć. Polecam gorąco!
Moja ocena: 8/10
Pozdrawiam Was cieplutko :**
Ola