piątek, 25 kwietnia 2014

Liebster Blog Award #3

Witajcie kochani!


Dzisiaj chciałabym zaprezentować Wam kolejną już odsłonę pewnej blogowej zabawy, którą zapewne doskonale już znacie, a do której nominowana zostałam przez dwie cudowne blogerki Marre S oraz Klaudii K.. Serdecznie dziękuję Wam dziewczyny i z góry przepraszam za takie opóźnienia z odpowiedziami ;) Nie wiem, czy trzeba po raz kolejny tłumaczyć na czym polega Liebster Blog Award, ale żeby zachowane były wszelkie formalności postaram się w wielkim skrócie jeszcze raz wszystko opisać :)


L.B.A to zabawa, dzięki której mniej popularne blogi mogą się trochę zareklamować, a te bardziej doświadczone zyskać nowych czytelników. Polega to na odpowiedzeniu na 11 pytań zadanych przez osobę, która cię nominowała, następnie nominowaniu 11 własnych blogów i zadaniu im pytań. Zasadą jest, że nie można nominować bloga, który nominował ciebie. Tak więc, bez przedłużania... zaczynamy!

PYTANIA OD MARRE S


1.Dlaczego czytasz?

Hmm...to bardzo trudne pytanie i wątpię, abym potrafiła udzielić na nie jednoznacznej odpowiedzi. Myślę, że z jednej strony książki pomagają mi się odprężyć i pomagają zapomnieć o codziennych troskach. Dzięki nim przenoszę się do odmiennego, równoległego świata, w którym jestem zupełnie kimś innym i nie muszę zmagać się już z trudami szarej codzienności. Po prostu czuję się bezpieczna :)

2.Jakie gatunek najchętniej czytasz?

Dawniej byłam zagorzałą fanką fantastyki i prawdę mówiąc po inne gatunki nie sięgałam prawie wcale. Teraz za sprawą niektórych osób, czasu, a także w dużej mierze prowadzenia bloga moje horyzonty poszerzyły się na niewyobrażalną skalę i sięgam po książki, o których nie śniłoby mi się jeszcze kilka miesięcy temu :) Oczywiście nadal pozostaję wierna fantastyce, ale najbardziej kocham książki, które poza ciekawą fabułą i nietuzinkowymi bohaterami potrafią także nas czegoś nauczyć. Po takie książki sięgam niezależnie od gatunku.

3.Jacy są twoi ulubieni autorzy i dlaczego?
Moim zdecydowanym numerem 1 jest John Green, ponieważ jego książki są po prostu genialne w swojej prostocie. Podziwiam go za to, że w sposób tak przystępny i łatwy porusza tematy zupełnie odwrotne, które wywołują na twarzy zaskoczenie, a nawet strach i potrafi dotrzeć do najgłębszych zakamarków duszy i serca
 nie robiąc praktycznie nic. Moim kolejnym typem jest oczywiście najlepsza i najukochańsza Cassie Clare, której serię "Dary Anioła" pokochałam o wiele bardziej niż bym tego chciała. Dalej jest oczywiście król polskiej fantastyki - Andrzej Sapkowski, Rick Riordan, Markus Zusak za "Złodziejkę książek", Carlos Ruiz Zafon oraz Suzanne Collins za niesamowitą trylogię "Igrzyska śmierci". Moje ostatnie typy to dwie niesamowite pisarki - J.K. Rowling, bo to właśnie dzięki niej w ogóle zainteresowałam się literaturą oraz Stephenie Meyer, jednak w brew pozorom wcale nie za sagę "Zmierzch", a za niesamowitego "Intruza", który poruszył moje serce do głębi.

4.Która z książek, jakie przeczytałeś/-aś, najbardziej oczarowała cię stylem, językiem? (może być ogólnie autor)
Wielu jest autorów, którzy w ten czy inny sposób przypadają mi do gustu bardziej lub mniej, ale osobą która dosłownie czaruje słowami jest niewątpliwie Carlos Ruiz Zafon. Jego książki żyją i oddychają. Drzemie w nich jakaś niezrozumiała dla zwykłych śmiertelników mistyczna siła, która przyciąga jak magnez. Spod jego pióra wychodzą prawdziwe arcydzieła, w których nie sposób się nie zakochać.

5.Gdzie najczęściej czytasz (dom, szkoła, środki komunikacji publicznej itp)?
Najczęściej czytam w domu. Na moim łóżku, fotelu przy biurku... ogólnie w moim pokoju. Dość łatwo jest mi się skoncentrować, dlatego czytanie w szkole także nie sprawia mi problemu. Często sięgam po książkę przed pierwszą lekcją, kiedy jeszcze nikogo nie ma, na przerwach, bo o dziwo pozwala mi się to wyciszyć i odizolować od zgiełku na korytarzach, a były wypadki, kiedy zdarzało mi się czytać nawet na lekcjach (czyt. w-f i technika xD)

6.Na co najbardziej zwracasz uwagę w księgarni/bibliotece, jeśli zupełnie nie znasz znajdujących się tam pozycji ani autorów?
Z moim wybieraniem książek to naprawdę są komiczne historie. Do księgarni to w ogóle lepiej mnie nie wpuszczać, chyba, że mam przy sobie wcześniej przygotowaną listę co dokładnie chcę kupić, ale nawet z nią to naprawdę różnie bywa :) Jeśli chodzi o biblioteki, to najczęściej korzystam z katalogu on-line i tam sprawdzam, czy dostępne są pozycje, które mnie interesują. Często także zdaję się na swoją intuicję. Po prostu przejeżdżam opuszkami palców po książkach na półce (czasem dodatkowo zamykam oczy) i wybieram. O dziwo przy zastosowaniu tej metody bardzo rzadko zdarzają mi się książkowe zawody, więc bardzo zachęcam do spróbowania ;)

7.Wymieniasz się książkami, sprzedajesz, czy zostają one z tobą na zawsze?
Na to pytanie także nie ma jednej odpowiedzi. Są książki, które pokochałam tak bardzo, że nie potrafię się z nimi rozstać, ale to działa także w drugą stronę. Niektóre książki są tak beznadziejne, że nie ścierpię ich dłużej na mojej półce. Ostatnio robię porządki w mojej biblioteczce, więc prawdopodobnie kilka książek będzie się musiało ze mną pożegnać, aby na ich miejsce przybyło kilka takich, które pragnęłam mieć już od dawna :)

8.Masz jakieś strategie podczas kupowania książek (przez internet, wyprzedaże)?
Jak już napisałam wyżej, lepiej nie wpuszczać mnie do księgarni bez nadzoru, z tegoż powodu staram się raczej unikać bliższego z nimi kontaktu (no chyba, że są promocje tak jak np. ostatnio w empiku, czy matrasie). Wolę kupować przez internet, jest o wiele taniej, no i nic mnie nie rozprasza podczas zakupów ;)

9.Dlaczego założyłeś/-aś bloga?
Odsyłam do zakładki Autorka. Myślę, że tam wyjaśniłam to wystarczająco dokładnie, ale jak chcecie wiedzieć coś jeszcze to zachęcam do komentowania ;)

10.Jak inaczej spędzasz czas niż czytając i blogując? Jakieś hobby?
Kocham muzykę i po części wiąże się to także z moją miłością do książek, więc jestem podwójnie szczęśliwa :) Oprócz tego interesuję się trochę plastyką; maluję, rysuję, wyklejam... zależy od nastroju ;) A teraz, kiedy wiosna jest w pełni wypadałoby wyściubić nos zza książki choć na te parę minut i pooddychać trochę świeżym powietrzem. Poza tym oczywiście moi przyjaciele.... nie chcę przecież, żeby przez moją manię czytania czuli się porzuceni xD haha 24 h to zdecydowanie za mało czasu na tyle zajęć, ale co poradzę?

11.Lubisz słuchać muzyki? Jak tak, to jakiej (gatunek, wykonawcy)?

Nie ważne, czy śpiewam/gram, czy tylko słucham, każda opcja sprawia mi równie dużo przyjemności. A co do gatunków i wykonawców to sprawa wygląda podobnie jak z książkami, nie lubię się ograniczać i to czego słucham w dużej mierze zależy od tego jaki mam w tym dniu humor. Jestem takim dziwnym typem, który kiedy jest przybity słucha piosenek, które jeszcze bardziej go zdołują, a kiedy się cieszę słucham żywych i energicznych uworów :) Jeśli chodzi o wykonawców, których cenię sobie szczególnie to są to niewątpliwie Ed Sheeran [klik], Imagine Dragons [klik], James Arthur [klik] i Yiruma [klik]. Piękne teksty (oczywiście oprócz ostatniego pana :) ) i przepiękna muzyka, która niesamowicie mnie porusza <3


 PYTANIA OD KLAUDII K.


1. Możesz przenieść się do jednej wybranej książki, jak to będzie książka?

Och, jest takich naprawę wiele, ale moim wielkim marzeniem jeszcze z czasów dzieciństwa to móc uczyć się w Hogwarcie. Chodzenie tymi starożytnymi wręcz korytarzami, pogawędki z duchami, posiłki w Wielkiej Sali no i oczywiście nauka czarów! To musi być naprawdę niesamowite uczucie i wiele dałabym, aby znów mieć 11 lat i oczekiwać na list z Hogwartu. Teraz niestety jestem już trochę za stara, ale nadal łudzę się, że mój tak bardzo wyczekiwany list musiał zawieruszyć się gdzieś za sprawą naszej kochanej Poczty Polskiej ;)

2. Piosenka, która ‘chodzi’ za Tobą od dłuższego czasu?

Hmm.... to naprawdę trudne pytanie. Prawdę powiedziawszy codziennie znajduję taki utwór, który spodoba mi się na tyle, że chodzi za mną do końca dnia, aż nie usiądę i nie znajdę tytułu w internecie. Ciągle zastanawiam się dlaczego w radiu ich nie podają o.O Na dzień dzisiejszy taką piosenką jest chyba OneRepublic - What You Wanted :)

3. Wymarzone miejsce do czytania?

Wymarzone powiadasz? Hmm... chyba będzie to coś w tym stylu:




4. Co sądzisz o przenoszeniu książek na ekrany kin?

Moje zdanie na ten temat nie jest jeszcze do końca ukształtowane, ale sądzę, że wszystko zależy od reżysera i oczywiście scenariusza. Ważne jest to, aby twórcy zanim się za to zabiorą przeczytali książkę! Nie cierpię kiedy w ekranizacji są widoczne gołym okiem błędy logiczne. Może osobie, która wcześniej nie znała tej historii nie będą one przeszkadzać, ale mnie odstrasza to bardzo skutecznie. To bardzo nieprzyjemne uczucie siedzieć w kinie i co chwila poprawiać w myślach wszystko, co zostało przedstawione źle. Moim zdaniem kompletnie odbiera to przyjemność oglądania. 

5. Jak wyobrażasz sobie świat za 100 lat?

Nie wybiegam w przyszłość aż tak daleko, ponieważ z oczywistych względów nie jest to dla mnie istotne. Po prostu wtedy mnie już tutaj nie będzie, ale patrząc w którą stronę obecnie zmierza świat, zaczynam się poważnie martwić o zdrowie i życie moich dzieci, czy wnuków, które będą wtedy żyły.

6. Mają Cię wywieść na bezludną wyspę jakie 3 rzeczy zabierasz ze sobą?

hehe pamiętam, że to pytanie pojawiało się notorycznie w prawie każdych złotych myślach :) Co ja bym ze sobą zabrała? hmm....może jakiś poradnik jak przetrwać w dziczy, no i dodatkowo jakieś dwie rzeczy, które według niego byłyby w tej sytuacji najbardziej przydatne :) Co do reszty to zdałabym się na los. Jeśli Bóg chciałby żebym przeżyła na tej bezludnej wyspie to pewnie tak by się stało :)

7. Ulubiona książka z czasów dzieciństwa?

Jest naprawdę dużo. Napisałam nawet post na ten temat ---> link (hahaha jak ja się perfidnie reklamuję xD), ale moimi najukochańszymi książkami z tego okresu są na pewno wszelkiego rodzaju baśnie. Zaczytywałam się w nich bez pamięci i trudno było mnie od nich odciągnąć :) Pokochałam magiczny świat, który został w nich wykreowany, te wszystkie zaczarowane przedmioty, wróżki, księżniczki i książęta na białych koniach.... no i do tej pory mi tak zostało :)

8. Dlaczego zostałaś bloggerem?
Czy dzisiaj nie było już podobnego pytania? Zakładka Autorki - serdecznie zapraszam :)

9. Ktoś zdradza Ci zakończenie książki, o robisz?

Nienawidzę spoilerów i gdyby ktoś zrobił mi takie świństwo to prawdopodobnie zamordowałabym na miejscu. Niestety czasem przez nieuwagę sama się na nie natykam, ale wtedy coś takiego boli jeszcze bardziej, bo mam świadomość, że sama je sobie zrobiłam. Niestety ludzie nie zawsze zwracają uwagę na to co piszą i wychodzą wtedy takie kwiatki. Staram się wtedy jak najszybciej wyrzucić daną informację z głowy lub zamknąć ją w najgłębszych zakamarkach mózgu. Jak na złość najgorzej to się wtedy udaje, ale niestety jakoś trzeba z tym żyć. Czytałam nawet, że czerpie się większą przyjemność z lektury nie martwiąc się już o losy bohaterów ;)

10. Co jest Twoją największą pasją?

hmm... pomyślmy... znajdujemy się na blogu o książkach... co może być moją największą pasją? haha Tak, wiem. Jestem strasznie wredna xD

11. Marzę o …

... wielu rzeczach, ale z własnego doświadczenia wiem, że jeśli teraz je wszystkie wypisze to co namniej połowa się nie spełni, więc sorry, ale pozostańmy przy tym, że moje marzenia są moją słodką tajemnicą ;)

NOMINACJE:
http://wyznania-bibliofilki.blogspot.com/
http://faaantasyworld.blogspot.com/
http://recenzje-ksiazek-i-wiecej.blogspot.com/
http://kraina-ksiazek-stelli.blogspot.com/
http://shelf-of-books.blogspot.com/
http://poradnikpozytywnegoczytelnika.blogspot.com/
http://natalax3recenzje.blogspot.com/
http://nieuleczalna-bibliofilka.blogspot.com/
http://wymarzona-ksiazka.blogspot.com/
http://mirror-of--soul.blogspot.com/

PYTANIA:
1. Jakie są Twoje ulubione ekranizacje książek, a które uważasz za kompletne niewypały?
2. Co sądzisz o książkach na podstawie filmów/seriali/gier komputerowych?
3. Słuchasz muzyki podczas czytania, czy raczej Cię to rozprasza?
4. Czy Twoi przyjaciele podzielają Twoje pasje, czy raczej jesteś w nich osamotniona/y?
5. Jaka książka/autor wpłynął najbardziej na Twoje życie? W jaki sposób?
6. Twoje ulubione blogi?
7. Ulubione miejsce do czytania?
8. Wolisz kupować książki, czy wypożyczać z biblioteki?
9. Jak duża jest Twoja biblioteczka? (ile książek, półek, regałów itp.)
10. Ktoś zniszczył książkę, którą mu pożyczyłaś/łeś. Co robisz?
11. W jaki sposób przekonasz osobę, która nie cierpi czytać do zmiany zdania?

Uchhh, w końcu dobrnęłam do końca tego długaśnego posta. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć moimi wywodami, a odpowiedzi na pytania okazały się ciekawe i pozwoliły dowiedzieć się Wam czegoś o mnie :) Przepraszam bardzo, ale jest już 22, więc osoby nominowane poinformuję o tym fakcje dopiero jutro, bo prawdę powiedziawszy trochę już jestem wymęczona tym pisaniem i główkowaniem xD

Pozdrawiam i całuję :**
Ola

środa, 23 kwietnia 2014

Wilczy miot - A.S. Swann





Tytuł: Wilczy miot
Tytuł oryginału: Wolfbreed
Autor: A.S. Swann
Ilość stron: 384
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka








Trzynastowieczne Prusy. Na dworze władcy Mejdanu - Radwena pewnej nocy ma miejsce straszne wydarzenie. Rozgrywa się tam przerażająca i krwawa masakra, za którą niewątpliwie stoi jakaś nieludzka istota. Jedyną ocalałą osobą jest młody Uldolf - syn dawnego władcy, jednak nawet on nie wychodzi z tego bez szwanku. Tamtej nocy w niezwykle brutalny sposób został pozbawiony ręki, co uczyniło go inwalidą do końca życia. Chłopcu schronienie dała biedna wiejska rodzina i zaczęła traktować go jak własnego syna. Pewnego razu w środku zimy podczas polowania Uldolf znajduje nagą, ciężko ranną dziewczynę. Postanawia jej pomóc, jednak kiedy nieznajoma dochodzi do siebie okazuje się, że poważny uraz głowy pozbawił ją pamięci i zdolności mówienia. Kto chciał ją skrzywdzić? I czy na pewno można jej ufać?

Nie mam dużo książek, ale i tak większość nowych nabytków, które trafiają do mojej skromnej biblioteczki musi ustawić się w swoistej "kolejce" do czytania. Niektóre spędzają tam tydzień, a inne tylko kilka godzin (bo tak bardzo chcę je przeczytać, że rzucam wszystko i po prostu idę czytać), ale są też dużo bardziej drastyczne przypadki. Czasem z bliżej nieokreślonych powodów, mimo najszczerszych chęci nie potrafię się zabrać za daną książkę. Właśnie tak zaczęła się moja przygoda z Wilczym miotem. Książka spędziła na półce długie miesiące, a jeśli mówię "długie miesiące" to mam na myśli naprawdę spory okres czasu (tak mniej więcej od początku grudnia do prawie połowy kwietnia) i szczerze nie ma pojęcia, dlaczego właśnie teraz musiało mi się coś odmienić i w końcu sięgnęłam po tę pozycję.

Muszę przyznać, że moje początki z tą książką nie wyglądały zbyt ciekawie. Niejednokrotnie brałam się za nią, aby po kilku stronach znowu trafiła na półkę. Autor ma dość specyficzny sposób pisania. Już na samym początku nie oszczędza się i zaskakuje szybkością akcji i masą szczegółów, bardzo często krwawych i dosyć nieprzyjemnych dla niedoświadczonego czytelnika. W tym momencie przypominają mi się słowa Alfreda Hitchcock'a "Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć", właśnie tak czułam się czytając pierwsze kilka rozdziałów Wilczego miotu. Potem, kiedy emocje trochę opadły nie targały mną już tak silnie, ale na początku byłam naprawdę pod wielkim wrażeniem. Myślę, że książka ta świetnie nada się dla fanów dobrej, polskiej fantastyki, ponieważ moim zdaniem posiada wiele cech ją właśnie charakteryzujących, a sam autor swoim stylem przywodzi mi na myśl samego Andrzeja Sapkowskiego. Aż dziw, że pan Swann nie jest Polakiem, a książka przetłumaczona została z języka angielskiego, bo klimat to ma typowo słowiański. Patrząc na nazwisko (niektóre swoje książki publikuje jako Steven Swiniarski) można by wnioskować, że autor posiada jakieś polskie korzenie, ale nie wnikałam. Wychodzi więc na to, że nie ważne jakiej narodowości jest autor, a gdzie rozgrywa się sama akcja.

Tak, średniowieczne Prusy to kolejny aspekt przemawiający zdecydowanie na plus tej książki. Świat wykreowany przez autora jest bardzo rzeczywisty, a realia w jakiś żyli bohaterowie zostały przedstawione z zadziwiającym wręcz realizmem. Czytając mogłam zobaczyć jak wyglądało życie na wsi w tamtych okresach i jak postrzegany był przez ludzi Zakon krzyżacki. Rycerze tegoż stowarzyszenia nie zostali przedstawieni tutaj w zbyt dobrym świetle, bardziej jako brutalni i niezrównoważeni tyrani, dla których jedynym celem jest zdobycie władzy i wzbogacenie się w jak najkrótszym czasie, aczkolwiek nie wszyscy. W czasie trwania lektury często nie mogła uwierzyć w to co czytam i mimo iż wiedziałam, że jest to tylko fikcja literacka wszystkie wydarzenia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Niewiarygodne do czego zdolni byli ci ludzie, aby poszerzyć tylko swoje wpływy. Zwykli pańszczyźniani chłopi pod groźbą śmierci zmuszani byli do przyjęcia chrztu i wyrzeczenia się swoich starych bogów. W innym wypadku Zakon w bardzo krwawy sposób rozprawiał się ze wszystkimi, którzy nie zgodzili się ulec jego woli. Na dodatek robił to w imię Boga! To naprawdę przerażająca wizja i ogromnie cieszę się, że nie było mi dane żyć w tamtych czasach.

Jeśli chodzi o główną bohaterkę, czyli w tym wypadku tajemniczą dziewczynę znalezioną przez Uldolfa w lesie, to jest to Lilia - młoda wilkołaczyca, która wyrwała się z łap Zakonu, aby w końcu uwolnić się od mrocznej przeszłości. Przyznaję, że z początku trochę mnie irytowała, po pewnym czasie rozgryzłam motywy jej działania i zrozumiałam dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. Jest to niewątpliwie postać bardzo ciekawa, posiadająca wiele mrocznych sekretów i kryjąca w swoim wnętrzu dwie różne osobowości, jedną wilczą, drugą ludzką. Mogłam obserwować jak dziewczyna walczy ze sobą, próbując okiełznać te części swojej duszy, które napawają ją lękiem. Dzięki temu Lilia stała się postacią bardzo dynamiczną i zaskakującą, bo nigdy nie wiedziałam, której stronie pozwoliła dojść właśnie do głosu. Także Uldolf zaskarbił sobie moją sympatię. Mimo swojego kalectwa nie pozwolił wyręczać się w obowiązkach, a nawet dla podkreślenia swojego uporu i determinacji wykonywał je jeszcze dokładniej. Muszę przyznać, że bardzo mi to zaimponowało.

Kolejnym ciekawym zabiegiem było wprowadzenie do powieści retrospekcji, które naprawdę wiele wyjaśniały i pozwalały uporządkować sobie wszystkie nowe informacje. Może było ich miejscami trochę za dużo, ale nie narzekam. Wilczy miot to naprawdę bardzo ciekawa powieść, którą zdecydowanie warto przeczytać chociażby ze względu na motyw średniowiecznych Prus i życia ówczesnych ludzi, który można tam spotkać. Książka posiada dynamiczną i wartko rozwijającą się akcję nawet mimo, że małych wad, które są tutaj niestety nieuniknione. Często zdarza się, że wydawnictwa rozpoczynając wydawania jakiejś serii, po kilku tomach, które niestety nie osiągnęły zadowalających wyników po prostu ją porzucają. Niestety Wilczy miot, należy właśnie do tego grona, a w Polsce dostępne są tylko dwa z zaplanowanych trzech tomów serii. Mimo wszystko uważam, że naprawdę warto zapoznać się z historią Lilii. Gwarantuję, że czasu przeznaczonego na czytanie nie będziecie uważać za stracony.

Moja ocena: 7/10

Ps. Nie mam pojęcia, czy zaczęliście już pisać, czy nie, ale trzecioklasiści, powodzenia na egzaminach!

Pozdrawiam Was serdecznie,
Ola


sobota, 19 kwietnia 2014

Zdrowia, szczęścia, pomyślności... czyli życzenia świąteczne :)


Witajcie kochani!

Jutro najważniejsze święto religii chrześcijańskiej - święto Zmartwychwstania Pańskiego, czyli Wielkanoc. Jestem pewna, że jutrzejszego poranka będziecie mieli na głowie zupełnie inne rzeczy niż czytanie blogów, dlatego moje życzenia świąteczne pragnę złożyć Wam już dzisiaj. Nie jestem w tym najlepsza, czego doświadczyć mogliście już przy czytaniu moich życzeń bożonarodzeniowych, ale obiecuję, że się postaram :) W każdym razie pragnę życzyć Wam tradycyjnie: smacznego jajka, wypieków i ogólnie wszystkiego co znajdziecie jutro na stole, jak najwięcej chwil spędzonych w gronie rodziny oraz mnóstwa, mnóstwa radości ze zmartwychwstania Jezusa (i nie tylko). Mam ogromną nadzieję, że te święta spędzicie w jak najlepszych humorach, a ze wszystkich bliższych lub dalszych podróży wrócicie bezpiecznie i bez przykrych niespodzianek. Aha! No i bardzo mokrego dyngusa, przy pięknej wiosennej pogodzie! Oczywiście wszystko w granicach rozsądku, żebyście mi się tutaj nie pochorowali ;)

Wesołych! Pozdrawiam, Ola :)

wtorek, 15 kwietnia 2014

Pierwsze urodzinki Poza granicami !!!

Witajcie kochani!!!

Wczorajsza data już na zawsze będzie mienić się w moim kalendarzu wszystkimi kolorami tęczy. Bo to właśnie wczoraj blog, na którym właśnie jesteście obchodził swoje pierwsze urodziny! Tak tak, już pełny, okrągły rok jestem tutaj z Wami i żadne słowa nie są w stanie wyrazić radości jaka mnie rozpiera od wczorajszego poranka oraz wdzięczności, za wszystko, co w tym roku mnie spotkało. Prawdę mówiąc to właśnie z tego powodu specjalny urodzinowy post nie pojawił się już wczoraj. Po prostu byłam tak rozenruzjazmowana i pełna energii, że nie mogłam usiedzieć w miejscu, trzęsły mi się ręce i nie byłam w stanie sklecić ani jednego sensownego zdania. Chciałam przecież, żeby ten post był wyjątkowy. Tak jak data, którą reprezentuje :) Dzisiaj co prawda nadal nie czuję się do końca pewnie, bo nawet nie wyobrażacie sobie jak się boję, że wszystko zepsuję, o czymś zapomnę i po prostu to, co od tak dawna planowałam wyjdzie kompletnie do niczego. Ale w końcu od czego jest pozytywne myślenie :)



Tak jak napisałam wyżej moje kochane dziecko urodziło się w mojej głowie dokładnie (no prawie dokładnie, 1 dzień wcześniej, ale csiii) rok temu i prawdę mówiąc do tej pory nie mam pojęcia co mnie do takich czynów podkusiło. Chyba jedyna dosyć trafna hipoteza, której do tej pory nie udało mi się jeszcze podważyć jest taka, że bloga założyłam z własnych (dosyć egoistycznych nie powiem) pobudek. Zawsze miałam problemy z niską samooceną, nie wierzyłam w siebie i trudno było mi zaakceptować fakt, że mogę coś robić dobrze i jednocześnie czerpać z tego przyjemność. I tak właśnie narodził się pomysł z założeniem bloga, a że książki to jeden z niewielu tematów, na które jako tako potrafię się wypowiedzieć, wybór tematyki nie był zbyt trudny. Jak każdy początkujący bloger napotykałam na przeróżne przeszkody, miewałam chwile zwątpienia, pojawił się nawet pomysł zakończenia swojej przygody z blogowaniem (uważałam, że to nie dla mnie, że się nie nadaję itp.) mimo to zawsze do głosu dochodziła druga część mnie - ta, która nigdy się nie poddaje i trzyma się swojego mimo wszystko.


W tego typu postach autorzy piszą zazwyczaj co udało im się przez ten rok osiągnąć. Licznik wyświetleń dobił do takiej i takiej sumy, podwoiła się liczba komentarzy, a może zdobyli 300 nowych obserwatorów? Ja nie mogę pochwalić się zdumiewającymi statystykami, ale prawdę powiedziawszy, aż tak bardzo mi na tym nie zależy. Przez ten rok naprawdę wiele się zmieniło. Począwszy od wyglądu (wielokrotnie), przez nazwę, a na samych autorkach skończywszy. Kiedy patrzę na swoje pierwsze posty od razu mam ochotę je usunąć i napisać od nowa, dlaczego jednak tego nie robię? Bo dzięki nim potrafię dostrzec wszystkie te strony blogowania, które najbardziej cenię. Widzę, że blog ciągle się rozwija, ja się rozwijam. Teraz patrząc z perspektywy czasu, swojej decyzji z założeniem bloga nie zmieniłabym za żadne skarby!

Nigdy nie sądziłam, że przy jakimś postanowieniu uda mi się pozostać dłużej niż tydzień, a co dopiero miesiąc, czy rok! Jestem strasznie leniwa i do wszystkiego mam tzw. słomiany zapał, więc obok gigantycznych podziękowań, dla osób, które zaraz wymienię chciałabym pogratulować po części sobie, a po części Panu Bogu, za to, że byłam dzielna, nie poddałam się i w końcu udało mi się zrobić coś dobrze na tyle, aby usatysfakcjonować samą siebie :) Oczywiście szczególne podziękowania należą się najlepszym ludziom na świecie, czyli wszystkim blogerom! Dziękuję kochanym JulceNataliiKasiMarceliCamillie oraz wielu, wielu innym osobom, o których teraz nie pamiętam, ale powinny się tu znaleźć. Oczywiście największe podziękowania należą się Wam, moim czytelnikom. Tym, którzy byli tu ze mną od samego początku, jak i tym, którzy trafili tu całkiem nie dawno ;) Blogosfera to zdecydowanie najlepsze miejsce na Ziemi <3

Nie wiem, czy ten post jest taki, jaki powinien być ze względu na okoliczności, ale myślę, że ujęłam wszystko co chciałam przekazać Wam w tym bardzo ważnym dla mnie dniu. Jeszcze raz bardzo, bardzo, bardzo dziękuję <3

Pozdrawiam gorąco :*
 I niech los zawsze Wam sprzyja!
Ola 



sobota, 12 kwietnia 2014

Ostatnia spowiedź - Nina Reichter





Tytuł: Ostatnia spowiedź
Tytuł oryginału: Letzte Beichte
Autor: Nina Reichter
Ilość stron: 380
Wydawnictwo: Novae Res s.c.








Powieść Niny Reichter była swego czasu hitem internetu, a w polskiej blogosferze na jej temat aż huczało. Fala pozytywnych opinii, która ją wtedy zalała była tak wielka, że naturalną koleją rzeczy zdołała dotrzeć także do mnie. Zawsze uważałam, że nie trzeba nigdzie się spieszyć i na wszystko przyjdzie właściwa pora, dlatego z zakupem tej książki także nie zamierzałam się spieszyć. Oczywiście nadal bardzo chciałam ją przeczytać, ale nie jestem typem, który przeszukuje strony internetowe i buszuje cały dzień po księgarniach w poszukiwaniu tej jednej książki (wyjątek stanowiła "Niewolnica" A.M. Chaudiere, ale to zupełnie inna historia). Kiedy jednak trafiła się okazja i za sprawą LC mogłam kupić dwa pierwsze tomy trylogii w bardzo przystępnej cenie nie zastanawiałam się długo. Wiedziałam, że nie będę żałować tej decyzji, ale kompletnie nie spodziewałam się, że będzie to nieść za sobą tak wielkie konsekwencje.

Dziewiętnastoletni Bradin Rotfeld wokalista niezwykle popularnego niemieckiego zespołu Bitter Grace, a za razem gwiazda światowego formatu z powodu opóźnienia samolotu jest zmuszony spędzić całą noc na opustoszałym lotnisku. Zapowiada się najnudniejsza noc w jego życiu, ale chłopak nie wie, że to właśnie tutaj w jego życiu nastąpi niespodziewany przełom. Bo to właśnie tutaj Brade spotyka Allie Hannigan - wesołą, ale tajemniczą amerykankę, która o dziwo w ogóle go nie rozpoznaje. Nawiązują krótką rozmowę, ale już po chwili okazuje się, że świetnie czują się w swoim towarzystwie, a kilka minut szybko przeradza się w kilka godzin. Niestety, moment rozstania nadchodzi zdecydowanie zbyt szybko, a oni oboje doskonale wiedzą, że nie spotkają się już więcej. Tylko, że Allie dalej nie zdaje sobie sprawy kim naprawdę jest Bradin i jak wielkie ma wpływy. Może ich pierwsze spotkanie wcale nie było ostatnim?

„Jeżeli on nie ma sił, ty musisz stać się jego siłą, bo na tym właśnie polega miłość!”

Nigdy nie wierzyłam, że coś może stać się przypadkiem, że naszym życiem kierować może zwykłe zrządzenie losu. Takie rzeczy się po prostu nie dzieją, bo Bóg jest na to zbyt mądry i zbyt doskonały. Bo czy spotkanie się dwojga ludzi na opustoszałym lotnisku w środku nocy może być dziełem przypadku? Czy miłość może nim być? Absolutnie nie! A Nina Reichter tylko to potwierdza z każdym kolejnym zdaniem Ostatniej spowiedzi. Od zawsze w głębi duszy byłam marzycielką i niepoprawną romantyczką, dlatego historie miłosne, które rozpoczynają się zupełnie niespodziewanie należą do moich ulubionych. Historia opisana w tej książce właśnie do takich należy. Drogi Allie i Bradina nigdy nie powinny się skrzyżować. Ona jest amerykanką, która w dzieciństwie przeprowadziła się z rodzicami do Francji i żyje w idealnym świecie, który oni dla niej stworzyli, a on chłopakiem z małego niemieckiego miasteczka, nastoletnią gwiazdą rocka i bożyszczem nastolatek. Teoretycznie wcale nie powinni do siebie pasować. Teoretycznie nie powinni się nawet spotkać. Teoretycznie, bo praktycznie jest zupełnie inaczej, a sposób w jaki Nina Reichter opisała ich historię jest po prostu niesamowity.

Czytając tę książkę w ogóle nie zwracałam uwagi na styl autorki, poprawność gramatyczną, czy jakiekolwiek błędy (jeśli takowe w ogóle się pojawiły). Dla mnie liczyła się tylko ta historia. Historia dwojga ludzi, którzy kochali się tak bardzo, że byli w stanie zrobić dla siebie wszystko. I pomyśleć, że zaczęło się od spóźnionego samolotu. W którejś z moich poprzednich recenzji napisałam, że każda niezwykła historia zaczyna się od czegoś zupełnie zwykłego. Właśnie taka jest Ostatnia spowiedź. Przez każdą z 380 stron przelewa się bliżej nieokreślony ogrom wrażliwości, pasji i miłości. Miłości stworzonej z setek zdań i tysięcy słów, którą zauważyć można w każdym tęsknym spojrzeniu, geście, czy pocałunku. Bohaterowie jakich stworzyła Nina Reichter urzekli mnie i podbili moje serce. Pasują do siebie idealnie i nie sposób nie kibicować ich związkowi od pierwszych stron. Mimo, że Allie z początku dość kategorycznie trzymała Brade'a na dystans, z uwagi na kilka poprzednich związków tworzą oni świetną parę i bardzo spodobało mi się, że ich wzajemna relacja zbudowana była przede wszystkim na przyjaźni i wzajemnym zaufaniu. Zanim jeszcze doszło do ponownego spotkania Allie i Brade potrafili godzinami rozmawiać ze sobą przez telefon, a rozmawiali o wszystkim. Tak samo o nieistotnych błahostkach, jak o swoich problemach i troskach ciążących na sercu. Uważam, że jest to niesamowity przykład, że miłość wcale nie musi oznaczać fizycznej bliskości. Ta para była setki (jak nie tysiące) kilometrów od siebie, a mimo to zawsze byli blisko siebie. Czytając o TAKIM uczuciu i TAKIEJ miłości, aż ciepło robi się w sercu.

„Pytasz, dlaczego płaczę? Nie pytaj. Popatrz w moje oczy. A jeśli zobaczysz tam siebie, po prostu odejdź.”

Często słucham muzyki podczas czytania, ale nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś takim jak "ścieżka dźwiękowa książki". Na czym to polega? Otóż w tej książce przed danym fragmentem tekstu znaleźć można wykonawcę i tytuł piosenki, której możnaby w tym momencie słuchać. Dzięki odpowiednio dopasowanej muzyce ze zdwojoną siłą przeżywałam wszystkie wydarzenia, nadawała ona także niepowtarzalny klimat powieści. Z początku trochę się w tym gubiłam, ale finalnie pomysł okazał się genialny, a ja mam kolejny powód, aby kochać Ostatnią spowiedź ! Dodatkowo książka ta zawiera w sobie trochę humoru, mnóstwo wrażliwości, ale przede wszystkim niesamowite pokłady realizmu. Wiem, że takie historie nie zdarzają się często (a właściwie wcale), ale aż trudno uwierzyć, że akurat ta nie wydarzyła się naprawdę. Autorka z niesamowitym uczuciem i zaangażowaniem ją opisuje. Jestem pełna podziwu!

Mimo głównego tematu, który dosyć obszernie opisałam powyżej książka ta porusza ich bardzo wiele. Z początku myślałam, że będzie to książka nudna, przesłodzona i dobra dla napalonych nastolatek spragnionych "prawdziwej miłości". Nikt nie jest w stanie opisać jak bardzo się myliłam. Mimo, że problemów jakie opisane są w Ostatniej spowiedzi nie można nazwać tymi "na porządku dziennym" to spotykamy się z nimi bardzo często. Wielu z nas ma za sobą ciężkie dzieciństwo, trudną sytuację rodzinną lub inne problemy, którymi nie ma ochoty się dzielić, ale co kiedy dołożyć do tego zawrotną popularność? Większość z nas oglądając stacje muzyczne lub inne programy tego typu uważa, że bycie gwiazdą światowego formatu jest super sprawą i w głębi duszy trochę im zazdrości. Nina Reichter w swojej książce udowadnia, że nie ma nic bardziej mylnego i pozwala postawić się na miejscu takiej gwiazdy. Ujrzenie funkcjonowania show-biznesu "od kulis" było dla mnie naprawdę wstrząsającym przeżyciem i teraz zastanowię się dwa razy zanim zacznę zazdrościć komukolwiek popularności. Akcja jest bardzo szybka, fabuła niezwykle wciągająca, ale są momenty o smutnym, melancholijnym wręcz nastroju. Niezwykle zaskakujące, poruszając bądź wzruszające zakończenie jest dla mnie wyznacznikiem dobrej książki. Ostatnia spowiedź, łączy w sobie je wszystkie. Całe szczęście, że miałam pod ręką drugi tom, bo naprawdę nie wiem jak wytrzymałabym choćby dzień bez poznania dalszych wydarzeń. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam!

„Kiedyś jest bezludną wyspą, zawsze bliższą niż "nigdy" i zawsze zbyt daleką od "teraz". Czekając na dzień odliczasz godziny. Czekając na "kiedyś" śledzisz zapamiętane myśli i niespełnione sny.”


Moja ocena: 8/10

PS. Uzupełniłam zakładkę "Autorka", więc jak chcecie dowiedzieć się o mnie czegoś ciekawego to serdecznie zapraszam ----> [klik]. Aha! No i już w poniedziałek blog będzie obchodził swoje pierwsze urodzinki :) Z pewnością pojawi się jakiś post specjalnie na tę okazję ;)



Pozdrawiam i całuję :***
Ola


środa, 9 kwietnia 2014

Blask - Alexandra Adornetto




Tytuł: Blask
Tytuł oryginału: Halo
Autor: Alexandra Adornetto
Ilość stron: 450
Wydawnictwo: Bukowy las









Ostatnio po lekturze kilku ambitniejszych książek, dla zachowania równowagi potrzebowałam czegoś lekkiego i przyjemnego, co przeczytam w parę chwil i nie będę musiała poświęcać drugie tyle na zastanawianie się nad głębokim przesłaniem tegoż dzieła. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko na bibliotecznej półce zobaczyłam "Blask" Alexandry Adornetto nie zastanawiałam się zbyt długo. Liczyłam na lekką, łatwą i przyjemną lekturę i w dużym stopniu to właśnie dostałam. Może i nie udało jej się spełnić wszystkich moich oczekiwań, ale była to niewątpliwie bardzo miła, niezobowiązująca lektura, a czasu z nią spędzonego w żadnym wypadku nie uważam za stracony. Co mogę powiedzieć o niej więcej? Tego dowiecie się z poniższej recenzji :)

Bethany jest aniołem. Wraz z dwójką rodzeństwa - wojowniczym archaniołem Gabrielem i uzdrowicielką Ivy zostaje wysłana na Ziemię ze specjalną misją. Mają oni powstrzymywać mroczne wpływy wysłanników ciemności, które najbardziej rosną w siłę w małym sennym miasteczku Venus Cove. Anioły nie mogą ujawniać swojej prawdziwej tożsamości i aby jak najlepiej wykonać powierzone im zadanie ukrywają się pod postacią zwykłych śmiertelników. Są jednak różne elementy ich urody, które nie tak łatwo zamaskować, a należą do nich między innymi anielskie skrzydła. Starając się skupić na pracy nie powinni oni też nawiązywać z innymi ludźmi bliższych kontaktów, ani zbytnio się do nich przywiązywać. Niby nie ma w tym nic trudnego, ale Bethany, najmłodsza z rodzeństwa i posiadająca za razem najwięcej ludzkich cech nigdy nie spodziewała się, że w pobliskim liceum spotka Xawiera - uroczego przewodniczącego samorządu, w którym zakochuje się z wzajemnością. Tylko, czy ziemsko - niebiański związek ma prawo w ogóle istnieć?

Już po kilku pierwszych stronach w oczy rzuca się dość lekki i przyjemny styl autorki. Na szczęście nie był on tak uproszczony, jak się tego spodziewałam, aczkolwiek były momenty, kiedy niektóre fragmenty tekstu były napisane tak dziecinnie i śmiesznie, że było to aż urocze :) Pani Adornetto ma tendencję do pisania zdecydowanie zbyt obszernych opisów i przedstawiania wszystkiego z przesadną dokładnością, co w tym wypadku raczej nie wychodzi tej książce na dobre, ponieważ skutkuje opóźnieniem akcji. Ogólnie sam pomysł na fabułę dość ciekawy. Niestety wykonanie trochę gorsze. Akcja rozkręca się bardzo, ale to bardzo powoli. Tak powoli, że książka przeleżała na półce rozpoczęta, ale za jej skończenie wzięłam się dopiero, kiedy zaczął gonić mnie termin w bibliotece. Mimo wszystko, kiedy już się za nią zabrałam, a akcja nabrała tempa, rzeczywiście czytało się bardzo szybko i przyjemnie. Dzieło pani Adornetto ma to do siebie, że miejscami akcja pędzi na łeb na szyję, a autorka ewidentnie nie potrafi sobie z tym wszystkim poradzić, a innym razem wlecze się tak wolno, że zdarzało mi się przeskakiwać po kilka stron (a nawet rozdziałów), aby tylko dowiedzieć się, czy dalej dzieje się coś ciekawego. Przyznaję, rozplanowanie wydarzeń nie wyszło autorce najlepiej, ale przecież nie tylko to się w książce liczy. Co dzieje się dalej?

Myślę, że bohaterowie wykreowani są na poziomie odpowiadającym poziomowi samej historii. Nie są tragiczni i z czasem da się ich nawet polubić, ale żadnego nie obdarzyłam szczególną sympatią. Pani Adornetto skupiła się na przedstawieniu zakazanej, a jednak idealnej miłości dwojga kochanków, a takie historie potrzebują także idealnych bohaterów. Bethany to ten typ bohaterek, które nie bardzo toleruję (akurat ona strasznie irytowała mnie swoimi długimi na kilka stron wywodami, które nijak miały się do obecnego stanu rzeczy, ale pomijam ten fakt milczeniem) aczkolwiek do tej książki pasuje ona idealnie. Cicha, zamknięta w sobie i nie mająca zielonego pojęcia o otaczającym ją świecie sierotka Marysia. No, a kto jest jej królewiczem na białym koniu - Xawier Woods. I właśnie w tym momencie każda dziewczyna czytająca tę książkę chciała mieć takiego przy sobie. No bo co innego mogła zrobić? Miły, opiekuńczy, wysportowany, a na dodatek przewodniczący szkolnego samorządu! Widać, że przy tworzeniu jego postaci autorka skupiła się na idealnym wizerunku tego chłopaka, ale żeby nie było za słodko zgotowała mu ciemną i obfitującą w tragiczne wypadki przeszłość. Ogólnie rzecz biorąc ta dwójka, mimo trochę przesłodzonego charakteru i na mój gust za dużo publicznego okazywania sobie miłości, stanowiła całkiem miłą, uroczą parę i nie sposób nie życzyć im jak najlepiej. Postacią, która z całej książki chyba najbardziej przypadła mi do gustu był Archanioł Gabriel. Z pozoru srogi i poważny wojownik, ale w jednej chwili potrafił zmienić się w kochającego, roześmianego starszego brata, skorego do dzikich harców z młodszym rodzeństwem. Czytanie o czymś takim automatycznie wywoływało uśmiech na mojej twarzy i trochę umiliło mi lekturę tych nudniejszych fragmentów :)

Mimo, że na początku mogłoby się wydawać, że książka ta zbytnio nie przypadła mi do gustu to tak naprawdę całkiem mi się podobała. Już na samym początku urzekła mnie sama tematyka, bo mimo powszechnie znanego w fantastyce, jak i książkach młodzieżowych tematu aniołów, ta miała w sobie coś co niewątpliwie odróżnia ją od reszty. Opisana jest tu naprawdę wspaniała i romantyczna historia miłości, z którą aż chce się zapoznać. Miłości, która przetrwa wszystko, mimo, że niejednokrotnie trzeba o nią zawalczyć. Mimo bardzo subtelnych wzmianek porusza także tematy religijne, ale nie narzuca nam z góry przekonania "Bóg jest wielki. Chwalmy Go ponad niebiosa". Jest to opisane trochę inaczej, bardziej przestępnie i to też bardzo mi się spodobało. Nie wiem, czy sięgnę po kontynuację, bo choć historia sama w sobie spodobała mi się na tyle, aby poznać dalsze losy bohaterów, to mimo wszystko była trochę przesłodzona jak na mój gust. Ale! Chyba nawet to sprawiło, że książka ta wydaje się po prostu urocza i naprawdę warto po nią sięgnąć :)

Moja ocena: 6/10

A na koniec piosenka. Jakoś tak ostatnio mam "fazę" na Beyonce, a że moim zdaniem tematyka pasuje do charakteru recenzji to posłuchajcie :)

Pozdrawiam i całuję :***
Ola

środa, 2 kwietnia 2014

Podsumowanie marca!


Witajcie kochani!

Kolejny cudowny miesiąć dobiegł już końca, a wczoraj mieliśmy okazję powitać już następny, czyli w tym wypadku kwiecień. Wszystkie wiosenne miesiące należą do moich ulubionych w całym roku, bo chociaż na początku marca pogoda była jeszcze typowo zimowa, to wraz z przybyciem wiosny kalendarzowej (a nawet trochę wcześniej) w mojej okolicy na stałe już zagościły wysokie temperatury i tak cudownie przepiękne słońce na niebie, że aż żal siedzieć w domu i się uczyć :)



Uważam, że każda pora roku jest na swój sposób cudowna i każda ma do zaoferowania coś innego. W zimie z nieba sypie się miękki biały puch, są święta no i oczywiście najlepszy klimat do czytania książek :) Lato to ciepła pogoda, wakacje, a co za tym idzie masa niezapomnianych chwil spędonych ze znajomymi, tańce w ciepłym deszczu oraz przesiadywanie na dworze do późnych godzin wieczornych. Z jesienią kojarzą mi się kolorowe liście w parku, początek szkoły i zdecydowanie najlepszy czas na zabawienie się w fotografa, bo światło, piękne krajobrazy i różnorodność kolorów są wtedy wprost idealne. Jednak to właśnie wiosna stoi na czele pór roku za którymi wręcz przepadam. Obserwowanie jak wszystko powoli budzi się do życia to niesamowite doświadczenie, które za każdym razem potrafi mnie czymś zaskoczyć. Tym razem też tak było, bo nową porę powitałam w tym roku z zadziwiającym dla mnie optymizmem i całą masą pozytywnej energii :)

Ale ja tu gadu gadu, a czas leci, więc zanim kompletnie stracę nad sobą kontrolę postaram się krótko podsumować ubiegły miesiąc, aby bez wyżutów sumienia z dumą móc zacząć kolejny ;) Zapraszam!
W marcu przeczytałam jedynie 5 książek i mimo, że nie do końca jestem usatysfakcjonowana tym wynikiem, to przecież narzekać nie będę, bo tylko popsuję sobie tym humor :) Tak więc, zobaczcie co tym razem gościło na mojej półce:

  1. Miasto upadłych aniołów - Cassandra Clare
  2. Blask - Alexandra Adornetto
  3. Płonący most - John Flanagan
  4. Romeo i Julia - William Shakespeare
  5. Ostatnia spowiedź - Nina Reichter


Razem przeczytałam 1699 stron, co daje ok. 54 strony dziennie :)
Najlepszą książką okazały się ex aequo "Miasto upadłych aniołów" oraz "Ostatnia spowiedź". 
Najgorszej książki nie wyberam, bo cała reszta była zdecydowanie za dobra na takie stanowisko :)
Dodatkowo na blogu pojawiły się zaległe recenzje BaśniarzaSezonu burz oraz Papierowych miast, z którymi naprawdę zachęcam się zapoznać, oczywiście jeśli jescze tego nie zrobiliście :)

Ogólnie rzecz biorąc marzec był miesiącem naprawdę cudownym, bo spędzonym z cudownymi ludźmi :) Zdobyłam mnóstwo cennych doświadczeń i całą masę wspomnień, których myślę, że nie zapomnę do końca życia. Mam nadzieję, że kwiecień będzie taki sam, a nawet lepszy! Co do planów na ten miesiąc to są one naprawdę bardzo ambitne. Chcę trochę urozmaicić bloga, dlatego planuję kilka postów o tematyce innej niż książkowa lub "okołoksiążkowej", do tego będę miała ferie świąteczne co daje dużo czasu na czytanie, ale najważniejsza rzecz wydarzy się 14 kwietnia. Wtedy to mój blog będzie obchodził swoje piersze urodziny! Naprawdę nie mogę się już doczekać i już od wczoraj cała chodzę w skowronkach :) Życzę Wam przecudownego kwietnia i niech los zawsze Wam sprzyja!



A na zakończenie piosenka :)

Całusy :***
Ola